Następnego wraz ze swoją przyjaciółką po zajęciach poszłam do pobliskiej kawiarni, aby móc powiedzieć jej o propozycji naszych dawnych znajomych.
- Po twoim wyrazie twarzy widzę, że zbytnio nie podoba ci się ta sytuacja. - usłyszałam od przyjaciółki. - W sumie mam taką ochotę się pobawić jak za dawnych czasów. Oczywiście zrozumiem jak Ty nie będziesz chciała.
- Nie chcę Cię tam puścić samej. - Wzięłam łyk kawy - dlatego pojedziemy razem.
- Naprawdę?! - ucieszyła się - Stara Chloe wraca!
Uśmiechnęłam się tylko głupio pod nosem i starałam się zmienić niewygodny temat.
***
Wróciłam w piątkowe popołudnie do domu, w którym nikogo nie zastałam.
G musiał być jeszcze w pracy, a więc skorzystałam z wolnej chwili i zdążyłam się przygotować na dzisiejszą imprezę.- Już wychodzisz? - zapytał G kiedy chciałam zamknąć drzwi na klucz.
- Tak, muszę być u Casidy za dziesięć minut, a później jedziemy do Baltimore.
- To chociaż was zawiozę. - zaproponował.
Schowałam klucze do kieszeni i skierowałam się do czarnego samochodu. Widziałam, że zbytnio nie chciał, abym jechała tam bez niego, ale nie pokazywał tego zbyt specjalnie.
(...)
- Nie dostanę nawet buziaka na pożegnanie? - zapytał.- Tylko się nie stęsknij za bardzo. - powiedziałam i złączyłam nasze usta. Do później!
Podążyłam za swoją blond przyjaciółką, która już witała się z naszymi dawnymi znajomymi, a u obserwowałam jak G odjeżdża z parkingu.
- Chloe! Cały rok Cię nie widzieliśmy! - rzucili entuzjastycznie mężczyźni.
Przywitałam się i jedyne co mi zostało to wsiąść do sportowego samochodu jednego z chłopaków.
Na dworze powoli się ściemniało, dlatego w szybkiej przejażdżce po mieście jedyne co mogłam zobaczyć i usłyszeć za oknami to uliczne światła i pisk opon. Samochód w pewnym momencie gwałtownie zatrzymał się w jednym z hangarów w opuszczonym lotnisku. Wysiadłam z czarnego Ferrari i rozejrzałam się na to co nas otaczało.
Absolutnie nic się nie zmieniło. Wokół można było zobaczyć wiele bawiących się ludzi, popisujących się swoimi samochodami młodszych ode mnie chłopaków. Gdzieś pomiędzy piskami opon i krzykami ludzi można było usłyszeć grającą muzykę. Był to dokładnie ten sam hangar średniej wielkości, którego po raz pierwszy półtora roku temu zwiedziłam z obcym mi chłopakiem, którego poznałam wracając do domu wieczorem.
- I co młoda brakowało ci tego. - usłyszałam głos Travisa, o którym właśnie myślałam.
- A ty staruszku dalej się w to bawisz. - Posłałam uśmiech w jego stronę.
- Zobaczymy czy wytrzymasz do rana! - podał mi szklankę do połowy pełną.
Przykładając szklankę bliżej ust mogłam już doskonale wyczuć zapach czystej wódki. Popatrzyłam na ciemniejszej karnacji Travisa, a następnie szybko wypiłam zawartość.
Przenieśliśmy się z towarzystwem i inne części opuszczonego miejsca. Zaczynało się jak zawsze niewinnie, kilka butelek wódki, papierosy i przekrzykiwanie się podczas grającej muzyki.
(...)
- Dawaj Chloe do nas! - Przeniosłam głowę na Jerrego, który z grupką innych znajomych siedzieli przy wybitym oknie.
Popatrzyłam na to co robią i po co mnie tak naprawdę zawołali. Na jakimś kawałku szkła było kilka równych kresek białego proszku, czyjaś karta płatnicza i przeźroczysty woreczek wypełniony tym narkotykiem. Przeniosłam wzrok na Jerrego, który patrzył na mnie wzrokiem mówiącym "Chloe weź co ci szkodzi". Nie zdążyłam się nawet odezwać, a ktoś objął mnie przez ramię.
- Muszę ją porwać na moment. - usłyszałam Travisa, który zaraz odciągnął mnie od tamtej grupki - Nie chcesz mieć chyba problemów później, racja? - popatrzył na mnie, a ja twierdząco pokiwałam głową - chodź posiedzimy trochę z dala od tych ludzi.
- Gdzie jest Casidy? - podpytałam siedząc opierając się o mojego kumpla, który własnie odpalał jointa.
- Wyszła z dziewczynami, bo potrzebowała się przewietrzyć. Chcesz? - podał mi skręta.
Popatrzyłam na niego, a później zaciągnęłam się, przytrzymując dym w płucach. Po ponad piętnastu minutach czułam, że używka zaczyna działać.
Na mój telefon przez ten czas ciągle przychodziły wiadomości, ale ciągle je olewałam, dopóki nie poczułam, że komuś skończyła się cierpliwość i zaczął dzwonić
Na ekranie wyświetlił mi się numer Geralda, nacisnęłam więc po chwili wahania zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
-Dlaczego mi nie odpisujesz? - usłyszałam jego głos po drugiej stronie - Martwiłem się, że coś ci się stało. Casidy też nie odbierała ode mnie telefonu.
- Spokojnie, ona poszła do toalety i może nie słyszała telefonu przez muzykę. - wzięłam oddech - A ja miałam wyciszony telefon.
- Kiedy mam po ciebie przyjechać? Już dawno po trzeciej, a jeszcze muszę dojechać.
- Tak, ale podjedź proszę na ten parking gdzie mnie zostawiłeś.
Gerald oczywiście się zgodził i dobrze, że nie chciał się dowiedzieć gdzie spędziłam dzisiejszą noc. Przystopowałam już z alkoholem i poszukałam swojej przyjaciółki co zajęło mi jakieś dwadzieścia minut.
-Chloe jak ty wyglądasz! - usłyszałam od swojej przyjaciółki, która dokładnie mi się przyjrzała - G okrzyczy nie dość, że ciebie za to zielsko, które od ciebie czuć to jeszcze i mnie za to, że cię nie upilnowałam!
-Poradzę sobie z nim. Powiem mu, że nie widziałaś jak paliłam. - machnęłam ręką - Travis mógłbyś nas podrzucić na wcześniejsze miejsce?
Chłopak oczywiście się zgodził i po 10 minutach spokojnej jazdy byliśmy na parkingu. Wysiadłam z przyjaciółką z samochodu szatyna, który od razu odjechał. Obie ruszyłyśmy w stronę Geralda, który już stał oparty o maskę samochodu i przeglądał swój telefon. Zwrócił na nas uwagę kiedy znalazłyśmy się jakieś 3 metry od niego.
Spokojnie odsunął się od samochodu i zaraz stał przed nami. Brunet chciał nachylić się i dać mi buziaka na powitanie, ale od razu wyczuł ode mnie zapach alkoholu, papierosów i marihuany.
-Czy ty oszalałaś? - usłyszałam w jego głosie złość.
- Casidy wsiądź już. - popatrzyłam na dziewczynę, która od razu spełniła moją prośbę. - G nie przesadzajmy. To nic takiego.
- Do jasnej cholery, Chlo. Nie wiesz czy jest to czyste, czy coś ci się po tym nie stanie.
- Gerald! Nic mi nie jest. - chwyciłam jego policzki i po chwili złączyłam nasze usta w pocałunku - Przepraszam.
Mężczyzna przytulił mnie do swojej klatki piersiowej tak, że mogłam słuchać bicie jego serca. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem i podniosłam głowę, aby popatrzeć w jego oczy.
- Wracajmy już do domu. Jestem zmęczona.
Facet bez słowa zaprowadził mnie na miejsce z przodu, a następnie wsiadł do pojazdu i odjechał w stronę domu.
×××××××
CZYTASZ
You Got Me
FanfictionHistoria przedstawiająca życie siedemnastoletniej Chloe, która pewnej nocy poznaje w barze mężczyznę. Gerald pomoże wyjść dziewczynie na prostą, która pozwoli mu się bardzo zbliżyć do siebie. Co jednak przeszkodzi im w miłości i byciu szczęśliwym...