Minęło kilka miesięcy, nadeszła jesień, która oznaczała moje zbliżające się osiemnaste urodziny.
Wszystko zaczęło mi się powoli układać. Z ojcem odbudowałam swój kontakt i w końcu traktowałam go jak swojego rodzica. Można było stwierdzić, że powoli wychodziłam na prostą.
Dzisiejszego popołudnia siedziałam z Casidy w kawiarni rozmawiając O jutrzejszych urodzinach.
- Pójdziemy do sklepu i kupimy jakieś sukienki.
- Naprawdę z tej okazji będziemy spędzać cały dzień w sklepach?
- Wcześniej Ci się nie chciało! Na jutro musi być wszystko gotowe!
Przewróciłam oczami i wypatrywałam Harrego, który miał się zaraz zjawić.
- Wybaczcie mi spóźnienie. - usiadł przy stoliku - Musiałem coś załatwić.
Zapanowała cisza. Casidy patrzyła ciągle na mnie, a Harry odszedł, aby zamówić sobie coś do picia.
- A Gerald? - zapytała, a ja zmarszczyłam brwi - Będzie?
- Wyjechał dziś rano do Nowego Yorku.
Przyjaciółka kiwnęła głową, a ja wróciłam do mieszania słomką w kawie.
- Widzę, że obie nie jesteście w humorze. - zwrócił się Harry, a my przeniosłyśmy wzrok na niego - Nie wiem co jest tego powodem, ale mam pomysł jak się tego pozbyć.
Chłopak wypił szybko swoją herbatę i wyprowadził nas z kawiarni, kierując się prosto pod naszą ulubioną jadłodajnie.
- Hamburger i frytki - popatrzyłam na Harrego - to czym marzyłam.
Casidy uśmiechnęła się pod nosem i całą trójką weszliśmy w głąb, aby zjeść obiad.
Po posiłku przez kolejne kilka godzin byłam prowadzona przez Casidy z jednego sklepu do drugiego, aby w końcu znaleźć sukienkę, pasującą mojemu gustowi.
- Cudownie! - klasnęła dziewczyna w ręce.
Widząc jej zadowolenie odruchowo się uśmiechnęłam, a następnie odwróciłam w stronę lustra.
Czerwona sukienka pokryta cekinami, bez rękawów i wysokim kołnierzykiem idealnie pasowała na mnie.
- Chloe nie widzę Cię już w żadnej innej. - skomentowała Casidy.
- Ja również. - dodał Harry.
Posłałam im równie szczery uśmiech i zasłoniłam satynową zasłoną przymierzalnie.
Całą trójką opuściliśmy centrum handlowe i pojechaliśmy do pierwszego marketu po drodze, aby zrobić zakupy na jutrzejszy urodzinowy obiad.
Po kolejnej godzinie spędzonej w sklepie w końcu mogłam wrócić do domu i już resztę wieczoru w samotności spędzać ostatnie kilka godzin swojej młodości.
(...)
- Jubilatka mogłaby już się obudzić! - usłyszałam głos Casidy w swoim pokoju. - Jest już dziesiąta, a Ty dalej leżysz w łóżku.
Jak mogłam się domyśleć dziewczyna podniosła rolety w moim pokoju, ponieważ zrobiło się jasno w całym pokoju co zmusiło mnie do otworzenia oczu.
- Moglibyście chociaż jeden dzień dać mi się wyspać.
- Przykro mi, ale musisz pomóc mi przygotować wszystko.
Niechętnie wyszłam z łóżka kierując się do łazienki.
- Za pięć minut przyjdę do kuchni, zrób nam jakieś śniadanie.
Casidy prychnęła i wyszła z pokoju.
Chwilę później znalazłam się w kuchni, a moja przyjaciółka już czekała z miską płatków na mnie.
- Musimy do godziny trzynastej przygotować przekąski i dom na imprezę, później zostają nam dwie godziny do zrobienia się na bóstwo.
- Rozumiem szefowo.
Obie zjadłyśmy śniadanie, a po posiłku Casidy wyznaczyła mi polecenia, które musiałam wypełnić.
Pomogłam Casidy przygotować jakieś łatwe i lekkie przekąski w kuchni, które zajęły nam dobre dwie godziny roboty.
- G się odzywał? - zapytała chowając ostatni talerz pełny małych roladek do lodówki.
- Nie. - posmutniałam - Pewnie jest zapracowany i nie ma czasu.
Casidy kiwnęła twierdząco głową i zaczęła się rozglądać po mieszkaniu.
- Teraz posprzątamy całe mieszkanie i przygotujemy salon.
Po jej słowach ruszyłam, aby uprzątnąć kuchnie.
Obie dość szybko wyrobiłyśmy się z porządkami i zdobieniem pokoju.
Byłyśmy zadowolone ze swojej pracy przez całe przedpołudnie.
Po wykonaniu wszystkich poleceń Casidy mogłam iść w końcu zrobić swoją wymarzona kąpiel.
- Chloe pośpiesz się, bo nie mamy całego dnia! - donośny głos Casidy dobiegał zza drzwi łazienki.
Skończyłam wycierać swoje ciało i szybko owinęłam się ręcznikiem.
Casidy posadziła mnie przy toaletce i następnie starannie nakładała na moją twarz kosmetyki w określonej kolejności.
- Moja droga - odezwała się Casidy, kiedy byłyśmy prawie gotowe - czas na sukienkę!
Casidy podała mi ubranie, które już wcześniej obie przygotowałyśmy, a ja szybkim krokiem opuściłam ją, zamykając się za drzwiami łazienki.
- Muszę ci jeszcze raz powiedzieć, że wyglądasz cudownie. - usłyszałam głos Harrego.
- Dziękuję. - złożyłam całusa na jego policzku w ramach przywitania.
We trójkę czekaliśmy na moją rodzinę, która pół godziny później zjawiła się na przyjęciu.
Dawno nie czułam takiej radości spędzając czas z najbliższymi. Przez cały wieczór starałam się nie psuć tej atmosfery i nie myśleć o swoich problemach i tęsknocie.
- My już niestety musimy was opuścić - odezwała się Casidy - mamy jeszcze imprezę do rana!
Posłałam uśmiech członkom rodziny i wstałam kierując się do drzwi wyjściowych.
Na dole czekała już na nas taksówka, która w przeciągu kilkunastu minut zawiozła nas pod jeden z naszych ulubionych klubów.
Szczegóły sentyment miałam dlatego, ze to właśnie w tym miejscu poznałam Geralda.
- Jesteście gotowe na najlepszą zabawę w tym roku? - zapytał Harry z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Oczywiście! - krzyknęłyśmy obie.
Następnie z cudownym humorem weszliśmy w głąb klubu
×××××××
CZYTASZ
You Got Me
FanfictionHistoria przedstawiająca życie siedemnastoletniej Chloe, która pewnej nocy poznaje w barze mężczyznę. Gerald pomoże wyjść dziewczynie na prostą, która pozwoli mu się bardzo zbliżyć do siebie. Co jednak przeszkodzi im w miłości i byciu szczęśliwym...