Poniedziałek,
Wstałam dzisiaj dosyć wcześnie - na zegarku widniała 7:00. Próbując ponownie zasnąć zdałam sobie sprawę, że to nie ma sensu. Ubrałam się w ciepłe ciuchy i postanowiłam pójść na spacer do lasu - świeże powietrze dobrze mi zrobi.
Podziwiając naturę usłyszałam z oddali warkot motocykla. Obróciłam się a tuż przede mną zobaczyłam chłopaka pędzącego w moją stronę. Zamurowana nie mogłam się ruszyć. Tuż przed zderzeniem zareagowałam i skoczyłam w bok aby go uniknąć. Szybko wstałam i zobaczyłam jak gwałtownie skręcił w rów - pobiegłam do niego najszybciej jak mogłam. Motor leżał na ścieżce a brunet kilka metrów dalej - jęczał z bólu. Pomogłam mu usiąść. Zdjął kask i dalej zwijał się z bólu - zadzwoniłam na pogotowie:
M: Wszystko dobrze? Z resztą co to za głupie pytanie. Zadzwoniłam po pogotowie, już jedzie.
R: Czuje straszny ból w kręgosłupie, mam nadzieje, że to nic poważnego i szybko minie. Nie raz wywracałem się z motoru.
M: Ale to wszystko przeze mnie! Mogłam prędzej zejść ci z drogi ale nie mogłam, coś mnie trzymało.
R: Oszalałaś, to nie twoja wina! To ja zdecydowanie za szybko jechałem i nie miałem szans cię wyminąć - powiedział coraz słabszym głosem.
M: Już nic nie mów. Pogadamy gdy będziesz miał więcej sił.
Po 30 minutach przyjechało pogotowie. Ostrożnie położyli go na nosze. Gdy miałam już wsiadać do karetki przypomniałam sobie o motorze - przecież nie może tutaj zostać. Założyłam kask i pojechałam za wozem.

CZYTASZ
NIE OPUSZCZAJ MNIE
FanfictionFanFiction o Martynie i Remku ❤ Będąc na spacerze wydarzyła się cudowna a zarazem najgorsza rzecz w moim życiu - poznanie wymarzonego mężczyzny. Wszystko było cudownie do pewnego momentu.....