ROZDZIAŁ 8

584 29 9
                                    

Niedziela,

Leżałam wtulona w rozgrzanego Remka - chyba śnił mu się koszmar. Miałam ochotę zostać tutaj do końca życia, przy nim czuje się bezpieczna. Spojrzałam na jego ranę - bandaż przeciekł krwią. Wstałam najciszej jak potrafiłam aby go nie obudzić ale otworzył oczy gdy położyłam jedną nogę na podłodze:

R: Gdzie idziesz ślicznotko?

M: Po nowy bandaż, rana nie może dostać zakażenia.

R: Poczekaj, pójdę z Tobą.

Zaprowadził mnie na dól do kuchni gdzie miał jedną szafkę pełną leków, plastrów i innych medycznych rzeczy. Wzięłam gazik, spirytus i bandaż:

M: Chwyć mnie za rękę - będzie boleć.

R: Sądzisz, że nie wytrzymam bólu? - zaśmiał się.

Zdjęłam stary bandaż, przemyłam ranę wodą po czym spryskałam porządną ilością spirytusu - Remek zacisnął zęby i syknął:

M: A nie mówiłam, że będzie boleć. Nie musisz udawać twardziela. Wiem, że nim jesteś - zbliżyłam się i go pocałowałam.

Dokończyłam zawijać bandaż. Do kuchni przyszła Wiktoria - siostra Remigiusza:

W: Martyna! - przytuliła mnie. Wszystko w porządku? Remek tak strasznie się o ciebie martwił.

M: Wszystko dobrze, niestety twój brat oberwał i to dosyć porządnie. Na brwi zostanie blizna jak nic, z ręką będzie lepiej.

R: Najważniejsze, że tobie nic nie jest kochanie - chwycił mnie za rękę uśmiechając się.

W: To wy jesteście razem? Gratulację! Słodziaki z was - powiedziała wracając do swojego pokoju.

Wróciliśmy do pokoju Remka - rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Najważniejsze było to, że byliśmy razem. Nic innego się dla nas nie liczyło.

NIE OPUSZCZAJ MNIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz