Rozdział 21

512 40 4
                                    

Rozdział z rana jak śmietana xD Będzie się działo ^^ Miłego czytania.

____________________

Yoongi

Jak on śmie się do mnie odzywać? Po tym co mi zrobił, powinien w ogóle nie pokazywać mi się na oczy. Pierwszy raz pożałowałem tego, że wspólnie mieszkamy. Gdyby miał lepsze stosunki z rodzicami, wygoniłbym go do nich. Jednak nawet w obecnej sytuacji, nie byłem na tyle okrutny, by mu to zrobić.

- Yoongi...

Nie chciałem go słuchać. Myślałem dalej. Jest jednak jeszcze Namjoon. Przecież to jego brat. Powinien mu pomóc. Jak wyjaśnię mu jakim wspaniałym lojalnym partnerem jest jego młodsze rodzeństwo, powinien mnie zrozumieć.

- Stój!- Usłyszałem nagle jego przerażony krzyk.

Skupiłem całą swoją uwagę na drodze. Cholera! Wcisnąłem hamulec ile sił w nodze. Widziałem jak przekraczamy sygnalizację, na której świeciło się dorodnie czerwone światło. Mimowolnie zamknąłem oczy, wiedząc co zaraz się wydarzy.

W momencie uderzenia zaparłem się rękami i nogami, jednak na wiele się to nie zdało. Czułem jak pas boleśnie wbija się w moje ciało, które chciało wydostać się z fotela. W następnej chwili oberwałem w twarz poduszką powietrzną wyskakującą z kierownicy. Uderzenie w zagłówek również nie należało do najprzyjemniejszych. Zabrakło mi tchu.

W głowie mi piszczało. Zaciskałem oczy, starając się jakoś przetrwać ten ból. Jakby ktoś wbijał mi szpilki w uszy! Starałem się również wyrównać oddech. Lekko otworzyłem oczy. Cały świat zdawał się wirować dookoła mnie. Chyba zaraz się zrzygam! Na szczęście jakoś udało mi się powstrzymać odruch wymiotny.

Co się stało? Miałem problem z określeniem gdzie jestem i dlaczego. Po chwili wszystko zaczęło do mnie wracać, uderzyło we mnie jak... Jak ta pieprzona ciężarówka, której nie zauważyłem!

- Kookie!- Krzyknąłem schrypniętym głosem.

Zawroty były coraz mniejsze, lecz jeszcze nie pozwalały mi dobrze rozpoznawać otoczenia. Widziałem, że jakaś postać podchodzi do naszego samochodu. Mówiła coś.

- Nie wiem...- Mówił przestraszony niski męski głos.- Jeden jest przytomny, drugi nie. Nie wiem... Dobrze... Proszę się pospieszyć.

Z rozmowy dało się wywnioskować, że najprawdopodobniej rozmawiał z dyspozytorem szpitala. Za jakiś czas powinna się pojawić karetka. Chwila! Drugi jest nieprzytomny. Jungkookie, gdzie jesteś! Spanikowany, zacząłem rozglądać się dookoła. Szarpałem się, próbując uwolnić się z pasów.

Chłopak nadal pozostawał na siedzeniu pasażera. Szyba z jego trony była cała zbita, drzwi były wgniecione do środka. Całe uderzenie poszło w tą część samochodu. W część, w której siedział mój króliczek.

- Jungkook!- Krzyczałem, chcąc by na mnie spojrzał.

On jednak siedział nieprzytomny. Jego głowa opierała się bezwładnie o bok samochodu. Nie wyglądał najlepiej. Kompletnie spanikowałem, kiedy z jego nosa zaczęła ciec krew wąskim strumieniem.

- Kookie, obudź się.

Szarpałem się, a pasy nie chciały mnie uwolnić.

- Przynieś jakiś nóż, a nie się patrzysz!- Krzyknąłem w stronę grubasa, który przed chwilą wzywał pogotowie.

Pobiegł w stronę dostawczego busa stojącego na poboczu. Miał wgnieciony cały przód. To on w nas uderzył. Miałem ochotę wydrzeć się na tego mężczyznę ile sił w płucach, poprzeklinać go i wszystkich jego bliskich. Jednak prawda była taka, że to ja zawiniłem. Ja spowodowałem wypadek, przeze mnie Jungkook jest teraz nieprzytomny i ranny.

Zapach pomarańczy » YoonKook «Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz