Rozdział 13

574 40 2
                                    

Yoongi

Miałem wrażenie, jakby wszystko potwornie się dłużyło. Denerwował mnie każdy przechodzień na przejściu dla pieszych, każde czerwone światło na skrzyżowaniu oraz korki, tworzące się z powodów godziny szczytów.

- Nie może pan szybciej?!- Warknąłem w stronę kierowcy.

- Niby jak? Mam przefrunąć nad tymi samochodami?!

Westchnąłem opadając ciężko na fotel. Nerwowo stukałem palcami w drzwi samochodu. Podróż zdawała się trwać wieczność. Będąc już blisko szpitala, spojrzałem na taksometr i przyszykowałem nieco większość sumę pieniędzy. Gdy zatrzymaliśmy się na miejscu, rzuciłem ją taksówkarzowi, po czym wybiegłem z auta.

Nieco zdezorientowany, rozglądałem się za jakąś informacją, recepcją lub czymś w tym stylu. Jest! Zdenerwowany pochyliłem się nad ladą, w stronę młodej kobiety.

- Jeon Jungkook, karetka przed chwilą go przywiozła. Potrącił go samochód.

Brunetka zaczęła sprawdzać cos w komputerze.

- Kim pad jest dla poszkodowanego?- Spytała, zerkając na mnie jednym okiem.

- Przyjacielem- odparłem.

Nie było sensu mówić prawdy.

- Przepraszam, lecz nie mogę udzielić panu żadnych informacji.

- Co?! Dlaczego?!

- Tylko rodzinę możemy informować o stanie zdrowia pacjentów. Przykro mi, nie mogę panu udzielić żadnych informacji.

Warknąłem wściekle pod nosem. I co ja mam teraz zrobić?! Powstrzymałem się przed wrzeszczeniem na tą kobietę i żądania podania interesujących mnie informacji. Ona nie była niczemu winna. Nie powinienem wyładowywać złości na przypadkowych osobach.

- Dobrze, rozumiem.- Odezwałem się najspokojniej jak tylko w tej chwili potrafiłem.- To może powie mi pani, gdzie mam sobie usiąść i poczekać... Proszę- dodałem błagalnym tonem.

Kobieta patrzyła na mnie bezradnym wzrokiem. Ja również nie odpuszczałem swojego błagalnego spojrzenia. Ona nie rozumiała, że ja muszę wiedzieć co się z nim dzieje?! W końcu westchnęła ciężko. Szeptem wyjaśniła mi jak dość, nie wspominając tak właściwie gdzie.

- Dziękuję.

Szedłem, kierując się usłyszanymi uwagami. W końcu dotarłem pod salę operacyjną. Serce podskoczyło mi do gardła. Usiadłem na krzesłach bliżej skrzyżowania czterech korytarzy. W ten sposób miałem wzgląd na przechodzących. Teraz nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać.

Namjoon

Przeciągnąłem się leniwie na kanapie. Spojrzałem na zegarek. Kurczę, już południe, a ja nadal jestem w samych gaciach. Rodzice wyjechali z samego rana na kolejną delegację, dlatego nie musiałem się obawiać opierdzielu za lenistwo.

Powinienem się zająć obiadem dla mnie i dla Kooka. Jednak nie miałem na to ochoty. Był ze mnie naprawdę kiepski kucharz. Prędzej bym coś zepsuł w kuchni niż przygotował obiad. Rodzice oczywiście nie wiedzieli, że podczas ich nieobecności to młody przygotowywał obiady lub zamawialiśmy żarcie na telefon. Czego oko matki nie widzi, mnie nie boli.

Jęknąłem, kiedy usłyszałem telefon. Po dzwonku rozpoznałem, że to mama. Obawiałem się tego, czego może ode mnie chcieć. Niespiesznie wstałem z fotela, po czym skierowałem się po telefon. Po cholerę, go tak daleko odłożyłem?

- Tak?- Burknąłem.

- Jungko ... wypadek. Jest w .... dzwonił do mnie jego .... chawca. Nie możemy ... echać.

Zapach pomarańczy » YoonKook «Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz