Wystarczy kilka minut, aby zmienić wasze życie, dobrowolnie lub nie. Ludzie potrzebują miłości i zrozumienia, które często odtrącają. Ich rozum protestuje, ale serce pragnie. Są osoby, które mają gorsze życie, lecz dają sobie radę. Nie użalają się nad sobą, idą dalej, zostawiając przeszłość. Moja egzystencja lubi płatać mi figle, jednak mogłam trafić gorzej. Mam dach nad głową, jedzenie oraz ubrania, ale zawsze czułam iż brakuje mi miłości. Uczucia, które potrafi zabić a jednocześnie uratować.
Został mi ostatni schodek do pokonania, ale również zmierzenia się z okrutnym światem. Dzisiaj moje życie nie będzie już takie same, ja nie będę już sama. Po jakimś czasie samotność przestała być uciążliwa. Przyzwyczaiłam się do niej.
Zastałam na dole Mariolę. Kobieta ubrana była w chabrową sukienkę do kolan wraz z białym żakietem.
- Wyglądasz... - przerwałam, kiedy ojciec pojawił się w pokoju – okropnie, nędzna poczwaro.
Na twarzy mojego rodzica zawitał uśmiech. Podczas, gdy on napawał się dumą z moich słów, ja czułam ukłucia w sercu. Nikt nie jest godzien tego typu słów, nawet tata.
- Wreszcie zrozumiałaś kim jesteś. – klepnął mnie w plecy – Może jeszcze coś z ciebie będzie.
Alfa zaczął odchodzić, a ja odczekałam kilka sekund. Kiedy był wystarczająco daleko, powiedziałam :
- Przepraszam, Mariolu.
Ruszyłam w stronę ojca. Moje paznokcie coraz mocniej wbijały się w skórę. Mam mieszane uczucia, co do balu. W najlepszym przypadku znajdę przeznaczonego. Może nie będzie tak źle?
- Agnes. – powiedział – Agnes!
Obróciłam głowę w jego stronę.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
Zacisnął szczękę i westchnął.
- Powtórzę ostatni raz, tym razem mnie słuchaj. – pokiwałam głową – Będziesz stała obok mnie z uśmiechem na twarzy. Kiedy ktoś wejdzie, to tylko się przywitasz oraz przedstawisz. Nic innego, po prostu zamilkniesz. Kiedy porozmawiam z wszystkimi to wejdziemy do Sali balowej, a tam usią...
Przerwałam mu.
- My mamy salę balową?! – spytałam.
Wysłał mi groźne spojrzenie, ale o dziwo odpowiedział :
- Owszem, tak jak: salę gier oraz kinową, bar, basen, kręgielnie i jeszcze kilka innych pomieszczeń.
Otworzyłam szerzej oczy. Nie miałam o tym pojęcia! Wiele razy chodziłam po domu, ale do głowy by mi nie przyszło, iż jest tak pojemny.
- Przed śmiercią Vasylii mieliśmy małe lokum. Było idealne,tak jak my, ale szczęście nigdy nie trwa wiecznie. Porzuciłem przeszłość i przeprowadziliśmy się tutaj, aby zapomnieć o tej cudownej kobiecie. – uśmiechnął się, tak jak nigdy. To było takie szczere oraz ... piękne. – dom główny wyremontowałem, dzięki czemu powstał mały dworek. Pomieszczenia takie jak bar czy sala gier, są dostępne dla każdego.
- Za chwilę przyjdą goście – powiedziałam, uśmiechając się oraz łapiąc go za rękę.
Spojrzał na mnie i wyrwał dłoń.
- Masz rację, dość czułości.
* * *
Sztuczna radość zawitała na mojej twarzy. Słyszałam coraz więcej warkotów silników. Wszyscy ubrani byli w najlepsze stroje oraz przyjeżdżali najdroższymi samochodami. Aż śmiać mi się chciało widząc ich chęć zaimponowaniu ojcu. Myślą, że wywoła to na nim jakiekolwiek emocje. Był zbyt zauroczony swą osobą, aby ujrzeć takie szczegóły.
- Jebany bufon – pomyślałam
W drzwiach pojawiali się pierwsi goście. Moje szczęście było sztuczniejsze od pośladków Kim Kardashian. Prawdziwy entuzjazm z każdą sekundą ulatniał się coraz szybciej.
- Dzień dobry Alfo. – powiedziało młode małżeństwo, opuszczając głowy.
- Witajcie!– powiedziałam – Nazywam się Agnes Mountler, jestem córką Alfy.
- Dzień dobry. – rzekł, dumnie unosząc głowę na znak wyższości – Cały czas prosto, aż do dużych,dębowych drzwi.
Zachichotałam. Jako ojciec jest beznadziejny, ale jego głos w nawigacji sprawował by się świetnie. Specjalnie dla niego zdawałabym prawo jazdy, aby gazować chociażby do spożywczego.
- Uspokój się Agnes! – warknął.
* * *
Ojciec posłał mnie do sali balowej, a sam miał przywitać najważniejszych gości. Trochę to podejrzane, nie mniej jednak, wykonałam jego polecenie. Wchodząc do pomieszczenia zaniemówiłam. Panowały w nim ciepłe barwy. Ściany zdobiły dość spore obrazy, prawdopodobnie naszych przodków. Przełknęłam ślinę, widząc wszystkie spojrzenia skierowane w moją stronę. Ujrzałam Mariolę. Czym prędzej podreptałam do niej. Szpilki zdecydowanie mi to utrudniały.
- Mariola.– szepnęłam.
Kobieta spojrzała w moją stronę. Widząc mą skromną osobę, uśmiechnęła się.
- Alfa cię puścił? – spytała.
- O dziwo, tak. – rozglądnęłam się – Wiesz z jakich watah są ci ludzie?
- Mniej więcej. – szepnęła – Widzisz panią w różowym kapeluszu?– pokiwałam głową – To Luna „Czarnego księżyca".
- Ona nie jest za młoda?! – oburzyłam się – Wygląda na siedemnaście lat.
- Jak widzisz, dość wcześnie objęła władzę.
Chciałam jej odpowiedzieć, ale przerwał mi stukot butów. Odwróciłam się w stronę odgłosu, gdzie zastałam ojca. Wchodził na podest z mikrofonem. Wziął do ręki urządzenie, zaczynając mówić :
- Witam wszystkich! Zebraliśmy się, aby uczcić osiemnaste urodziny mojej najdroższej córki. Mam nadzieję, że nie zdemolujecie mi domu – w tym momencie całą salą wstrząsnął śmiech – A zabawa będzie przednia.
Kiedy zaczął schodzić, rozbrzmiał odgłos oklasków. Uniósł dumnie głowę, podczas gdy ja przyglądałam się każdemu. Wszyscy byli tacy różni, a jednocześnie tacy podobni. Każdy do szczęścia potrzebował pieniędzy, chwały oraz bratniej duszy. Niby takie proste, a jednak takie trudne.
- Czy mogę prosić panią do tańca? – wyrwano mnie z rozmyśleń.
- Oczywiście. – powiedziałam, odwracają głowę w stronę męskiego głosu.
_ _ _
Cześć! Dzisiejszy rozdział jest długie z czego jestem dumna. Możecie zauważyć, iż trochę zmieniłam mój styl pisania. Teraz wszystko jest poprawne, a poprzednie rozdziały poprawię kiedy indziej. Dziękuję za wszystkie komentarze oraz gwiazdki. Nowy rozdział będzie dzisiaj popołudniu. Zachęcam do komentowania i pisania swoich przemyśleń na temat rozdziałów.
Besos ♥
CZYTASZ
Zdradzieckie Uczucia
WerewolfOdczucie pustki panowało w sercu Agnes od zawsze. Śmierć matki, nagły wyjazd brata oraz dominujący charakter ojca nie ułatwiał odnalezienia problemu. Wieczna marzycielka została skazana na samotność. Jedyne co jej zostało to wiara w cuda, które i t...