Weszłam do przestronnego pomieszczenia. Po prawej stronie znajdowała się duża szafa, a sam środek zdobiło małżeńskie łóżko. Stało ona na puchatym dywanie. Pokój, tak jak dom, był w jasnych kolorach. Popielate ściany idealnie współgrały z białymi meblami.
- Podoba Ci się nasza sypialnia?
- Ładna. – odpowiedziałam.
- W razie czego łazienka jest na lewo. – kiwnęłam głową – Za dziesięć minut obiad, możesz się odświeżyć.
Brunet odszedł, a ja ruszyłam w stronę kuchni. Może chociaż pomogę. Zeszłam ze schodów, przeszłam przez jadalnie i byłam na miejscu. Zobaczyłam tam gotującego chłopaka, chyba miał na imię Max. Usiadłam na blacie, przyglądając mu się.
- Jesteście spokrewnieni z Ethan'em? – spytałam.
- Tak, to mój brat.
Mruknęłam i zeszłam z blatu.
- Mogę jakoś pomóc?
- Jedyne co możesz zrobić, to wyjść.
Prychnęłam, odchodząc. Nagle uderzyłam w coś twardego. Uniosłam głowę. Był to Ethan.
- Tu jesteś. – uśmiechnął się.
- Jak widzisz. – westchnęłam – Idziemy usiąść?
- Pewnie.
Poszliśmy do jadalni. Czułam potrzebę zadania kilku pytań. Nikogo tu nie ma, jest strasznie cicho.
Brunet odsunął krzesło i dał mi usiąść. Po chwili zrobił to samo.
- Ethan, ile osób tu mieszka? – zapytałam.
- Teraz cztery.
- Po co wam taki wielki dom!
- Jeżeli każdy z chłopaków będzie miał ośmioro dzieci, to ta... - przerwałam mu.
- Powiem mi jaka kobieta zgodzi się na tyle potomków?!
- Na przykład, ty. – na jego twarzy zagościł słodki uśmiech.
O nie, mój drogi. Nie zrobisz ze mnie lochy. Jeszcze zobaczysz na co mnie stać. – pomyślałam.
Przed nami wraz z jedzeniem pojawili się chłopacy. Volker wraz z Max'em usiedli naprzeciw i niemal natychmiast zmietli mięso ze stołu. Ale z nich zwierzęta...
- Smacznego. – odchrząknęłam.
Każdy z nich coś wybełkotał i jadł dalej. Ludzie, trochę kultury.
Nałożyłam sobie kotleta, sałatkę oraz ziemniaki. Podczas, gdy ja dopiero zaczynałam spożywać, oni kończyli.
- Właśnie! – rzekł Vloker – Dziewczyno Ethana, jak masz na imię?
- Jestem Agnes. – wszyscy siedzieliśmy dziwnie uśmiechnięci.
- Bardzo ładne i nietypowe imię. – odpowiedział.
- Dziękuję, muszę przyznać, że twoje też. – włożyłam do buzi ostatniego ziemniaka – A tak z ciekawości, gdzie jest wasza rodzina?
Volker zastygł i lekko otworzył usta. Powiedziałam coś nie tak?
- Zapewne ten debil ci powiedział, że nasi nie żyją. – zakpił Max.
- Tak. – zwróciłam się w stronę blondyna – A twoi?
- Moja mama umarła, ojciec gdzieś gnije, a siostra jest z nim – o ile jeszcze żyje.
- Yyy... - nerwowo się zaśmiałam – Ale z nas sierotki Marysie.
Nastała niezręczna chwila, którą przerwało odsuwanie krzesła. Volker bez słowa odszedł w stronę schodów.
Agnes, czy ty zawsze musisz wszystko zepsuć?!
- Zadowolona? – Max poszedł w ślady blondyna.
Głośno westchnęłam, opierając głowę o ręce. Poczułam ciepłą dłoń na moich plecach.
- Nie martw się, przejdzie mu. – pocałował mnie w policzek – On po prostu bardzo tęskni za siostrą, nie widział jest szmat czasu.
Spojrzałam na Ethan'a i przygryzłam wargę. Muszę przeprosić Volkera, niech wie, że chociaż we mnie ma wsparcie.
- Idę do niego, jestem mu winna to jedno słowo. – powiedziałam, wstając.
- Tylko nie wracaj za późno.
* * *
Wzięłam głęboki wdech i zapukałam. Nikt mi nie odpowiedział, a ja pod presją wyrzutów sumienia, nacisnęłam klamkę. Drzwi ustąpiły, a stres narastał. Weszłam do środka. Pokój, w odróżnieniu od całego domu był ciemny. Czarne ściany, pościel, meble, a nawet framugi okien. Mroczny klimat trochę mnie zniechęcił. Podeszłam wolnym krokiem do komody. Stało na niej kilka zdjęć, telefon oraz paczka papierosów. Przyglądał się każdej fotografii po kolei, jednak ostatnia najbardziej mnie zaciekawiła. Była na niej dwójka dzieci wraz z kobietą. Wzięłam ramkę w dłoń i bliżej się jej przyjrzałam. Jeździłam wzrokiem po twarzach, gdy nagle sobie coś uświadomiłam.
Na tym zdjęciu jest moja mama.
Na tym zdjęciu jestem ja.
Na tym zdjęciu jest Vloker, mój Volker.
- Co ty tu robisz?! – krzyknął.
Odwróciłam się w jego stronę, nadal trzymając zdjęcie. Miałam ochotę się rozpłakać, ale także wyć ze szczęścia. On żyje – jest ze mną.
Widać było, iż wyszedł spod prysznica. Stał w samych bokserkach, jednak nie zbyt mnie to interesowało.
- Pomyliłaś poko...
Rzuciłam mu się w ramiona, ze łzami w oczach. Tak długo czekałam na ten moment.
- Co ty robisz?! – odepchnął mnie.
Wytarłam oczy i uśmiechnęłam się najładniej jak potrafiłam. Pokazałam mu zdjęcie, mówiąc :
- Nie tylko ty masz takie zdjęcie, nie tylko twoi rodzice nazywali się Vasylia i Emil, nie tylko twoja mama zmarła od postrzału oraz nie tylko ty masz bliźniacze rodzeństwo. – było słychać tylko moje ciche łkanie.
- Skąd ty to wiesz? – zaniepokojony podniósł brew.
- Przypomnij sobie jak mam na imię.
- No, Agnes, ale co to ma do rzeczy? – lekko pochyliłam głowę – Masz na imię, Agnes!
Moje ciało zostało przyciągnięte do twardego torsu chłopaka. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Volker położył mi głowę na barku, a ja zaczęłam płakać. Nawet nie jestem w stanie opisać mojej radości. To takie cudowne uczucie spotkać go po tylu latach.
- Nie wierzę siostra, że tu jesteś. – westchnął – To zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
Nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a po nich krzyk.
- Agnes?!
* * *
Witajcie! Postaram się napisać dzisiaj rozdział, a w tym momencie łapcie ten. Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. Z góry przepraszam za błędy. Mam nadzieję, iż nie macie mi za złe małego opóźnienia.
Besos!♥
CZYTASZ
Zdradzieckie Uczucia
WerewolfOdczucie pustki panowało w sercu Agnes od zawsze. Śmierć matki, nagły wyjazd brata oraz dominujący charakter ojca nie ułatwiał odnalezienia problemu. Wieczna marzycielka została skazana na samotność. Jedyne co jej zostało to wiara w cuda, które i t...