Usiadłam ciężko na nierozpakowanej walizce, rozglądając się po mieszkaniu. Było niewielkie, co zdecydowanie działało na jego korzyść. Kuchnia połączona była z pokojem imitującym salon, w jego głębi znajdowało się wejście do sypialni i łazienki. Jedynym, co tak naprawdę mnie zafascynowało, była wielka, stara, dębowa szafa wypełniona po brzegi książkami. Ile mogły mieć lat? Podniosłam się z walizki zaintrygowana odkryciem. Ostrożnie wyciągnęłam jedną z książek obitych w skórzaną oprawę. Poczułam pod palcami warstwę kurzu, zdmuchnęłam go i otworzyłam książkę na stronie tytułowej. ,,Zoomagia. Hodowla i rozmnażanie."- przeczytałam na głos. Przejrzałam lekturę powierzchownie kartkując. Od czasu do czasu na stronach migały ryciny jakiś stworzeń, jednak temat nie zainteresował mnie na tyle, by przy którejś się zatrzymać. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Domyślając się, że to pewnie ciocia, chciałam szybko odłożyć książkę na miejsce, jednak pośpiech utrudnił mi wciśnięcie jej między inne książki, dlatego rzuciłam ją do mojej torby leżącej nieopodal. Poprawiłam włosy, wygładziłam sweter i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy już prawie położyłam dłoń na klamce, by otworzyć dobijającej się coraz bardziej cioci, ta w przypływie niecierpliwości, gwałtownie sama otworzyła sobie drzwi, tym samym uderzając mnie celnie i boleśnie w nos.
- Auuu...- jęknęłam, zakrywając twarz dłońmi.
- Na rany Merlina! Przepraszam, Hermiono. Nie spodziewałam się, że jesteś przy drzwiach. Dlaczego nie otwierałaś?- powiedziała ciocia z wyraźnym przejęciem, choć nadal szczebiotliwie jak zawsze. Te dziwne powiedzenia rodem ze średniowiecza, moje imię wypowiadane z francuskim akcentem i wyjątkowo fertyczne usposobienie to było to, po czym rozpoznałabym ciocię choćby po stu latach separacji. Uśmiechnęłam się blado, starając się nie trzymać za obolały nos, aby nieco uspokoić staruszkę i przejść do rzeczy, na których mi zależy.
- Przepraszam ciociu, ale właśnie... Byłam w łazience. Dlatego nie mogłam otworzyć.
Penelope jednak już najwyraźniej zapomniała o zaistniałej sytuacji, gdyż z wyraźnym zadowoleniem spacerowała po mieszkaniu, rozglądając się wokół.
- I jak ci się podoba, kochanie? Zawsze dbałam o tą moją kliteczkę, stara już jestem, co miałam innego do roboty, chodziłam i sprzątałam.
Uśmiechnęłam się w duchu na myśl o kurzu zalegającym na książkach.
- Ciociu, twoje mieszkanie jest wspaniałe. To niesamowity gest z twojej strony, że zdecydowałaś się na wynajęcie mi go.
- A na cóż mi ono, gdy wyjeżdżam do Anglii? Niech służy ci jak najlepiej, masz tylko mnie dziecinko, musimy sobie pomagać.
Ciocia była kobietą o złotym sercu, lecz odkąd pamiętam drażniły mnie te jej aluzje do tego, że jestem sierotą. Tym bardziej, że do dziś okoliczności śmierci moich rodziców nie są mi za dobrze znane, a najgorsze jest to, że nie mam źródeł, z których mogłabym uzyskać takie informacje. Utraciłam wspomnienia w wyniku jakiegoś wypadku. Prawda jest taka, że rzeczywiście mam tylko ciocię, a ona na pytania o rodziców i moje dzieciństwo zasłania się demencją i ubytkami w pamięci. Straciłam już nadzieję, że tutaj, w Irlandii, kiedykolwiek dowiem się cokolwiek o swojej rodzinie i przeszłości. Jak bardzo się myliłam?
CZYTASZ
Tchnienie
FanfictionHermiona Granger utraciła wspomnienia w wyniku feralnego wypadku z przeszłości. Z bliskich jej osób odnalazła się jedynie ciocia, która postanowiła pomóc siostrzenicy rozpocząć nowe życie w innym kraju. Czy będzie ona w stanie ukryć przed dziewczyną...