,,A ty mi daj skrzydła, abym mógł pokonać
doliny swych lęków.
Daj mi tą dziecinną naiwność,
Że strach mój to złudzenie."Hermiona stała jeszcze przez chwilę osłupiała w drzwiach, wpatrując się w odchodzących chłopaków. Dopiero gdy zniknęli w mgle i ścianie deszczu, rzucając ostatnie rozgoryczone spojrzenie w ich stronę, powoli weszła do środka. Była oszołomiona zaistniałą sytuacją. Oparła się o drzwi chcąc zebrać myśli, jednak było ich zbyt wiele. Kim byli ci dwaj dla Hermiony? Czy to możliwe, by ten rudzielec był w niej zakochany mimo, że minęło sporo czasu odkąd dziewczyna straciła kontakt z ludźmi z jej przeszłości? I skąd wiedzą, że jest teraz u ciotki? To wszystko było jak porozrzucane elementy układanki, która prawdopodobnie uniemożliwi Hermionie nowe życie i oderwanie się od tego, co już za nią. Zdezorientowana rozejrzała się po pokoju, jakby szukając jakiejś wskazówki, lecz z miernym skutkiem. Przetarła twarz dłońmi, podeszła do kanapy i usiadła wyprostowana na samym jej brzegu, nerwowo obracając się w stronę drzwi. Może jeszcze wrócą? Teraz dziewczyna na pewno inaczej przeprowadziłaby tę rozmowę. Za wszelką cenę wyciągnęłaby od nich, kim są.
Postanowiła nie wpadać w paranoję i starała się wykonywać wszystkie czynności tak, jakby nic się nie stało, jednak wyraz jej twarz wciąż zdradzał, gdzie błądzą jej myśli. Wzięła prysznic i położyła do łóżka z nadzieją na rychły sen, który przerwie jej rozmyślania, jednak na daremno. Przy zgaszonych światłach i w kompletnej ciszy, gnębiące ją pytania stawały się jakby wyraźniejsze i jeszcze bardziej zawiłe, co poskutkowało niemal nieprzespaną nocą.
Gdy tylko Hermionie udało się zasnąć nad ranem, zadzwonił telefon. Za pierwszym razem nie był w stanie obudzić odsypiającej trudną noc dziewczyny, dopiero po którymś z kolei dzwonku półprzytomna wymacała pod ręką słuchawkę.
- Haalo.- jęknęła w poduszkę.
- Cześć kochanie. Jak się spało? U nas w mieszkaniu okropny ziąb. To chyba przez tą pogodę, kolejny dzień tak ulewny i wietrzny to trochę przesada.- rozległ się szczebiotliwy głos ciotki. Hermiona wyłapywała co trzecie słowo, jej oczy stale same się zamykały. To takie absurdalne, że myśli o właściwie niewiadomo kim zaprzątały jej głowę niemal całą noc. Chwila... Dziewczyna podniosła się już nieco przytomniej, wciskając poduszkę pod szyję, by móc się na niej oprzeć. Poprawiła włosy, przetarła oczy i poczekając cierpliwe, aż ciocia skończy swój monolog, odparła:
- Tak ciociu, masz rację. Pogoda w Irlandii nas nie rozpieszcza, mam nadzieję, że w Anglii bardziej uda ci się aura. Wiesz...- przejechała nerwowo ręką po włosach. Zastanowiła się chwilę, co poskutkowało ciszą w słuchawce. Ciotka najwyraźniej czekała na to, co Hermiona ma do powiedzenia. Ona sama jednak nie wiedziała do końca, czy na pewno chce zapytać o tajemniczego rudzielca. Czy prawda może okazać się niewygodna?
- Ostatnio nie mogłam znaleźć tego przepisu na zapiekankę ziemniaczaną. Gdzie go włożyłaś?-wypaliła dziewczyna, niemal natychmiast karcąc się w myślach. Przewróciła oczami i kilka razy bezgłośnie uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
Gdy ciocia skończyła kolejny monolog i w końcu się rozłączyły, Hermiona poczuła straszną złość do siebie samej. Męczyła się całą noc, a gdy miała już możliwość dowiedzenia się czegokolwiek, to stchórzyła. W przypływie desperacji wykręciła kolejny raz numer cioci, jednak gdy usłyszała jej głos ponownie odwaga z niej uleciała. Szybko jednak wzięła się w garść i łamiącym głosem zapytała:
- Ciociu, wybacz, że znowu zawracam ci głowę, ale czy wiesz może kim jest Ron... Ron Weasley?- bezgłośnie wypuściła powietrze z ust.
W słuchawce zapadła pełna napięcia cisza. W końcu ciotka odparła, tym swoim poważnym tonem:
- A skąd to pytanie?
Powiedzieć jej, czy nie? Cóż, skoro powiedziała ,,a", trzeba powiedzieć ,,b".
- Bo wiesz... Wczoraj... Był u mnie, z jakimś chłopakiem.
- Co takiego?!- wrzasnęła ciotka do słuchawki tak, że Hermiona musiała odsunąć ją od ucha.- Czego chciał?!
- W... Wydaje mi się, że po prostu pomylił adresy. Ale kim on jest?- reakcja ciotki utwierdziła dziewczynę w przekonaniu, że jej obawy były słuszne.
Na chwilę znowu zapadła cisza.
- To osiedlowi chuligani. Nie otwieraj im i staraj się ich unikać.
Hermionę zaczęła ogarniać frustracja, że o kogo nie zapyta, zawsze słyszy, że powinna go unikać. Dobrze wiedziała, że ciotka kłamie i coś ukrywa, jednak postanowiła polegać wyłącznie sama na sobie. Zmusiła się do sztucznego uśmiechu i odparła zbyt słodko:
- Dobrze, oczywiście ciociu. A teraz wybacz, ale robię twoją zapiekankę.
Po czym cisnęła słuchawką. Osiedlowy chuligan, tak? Więc dlaczego twierdził, że ją kochał? A może to właśnie dlatego ciotka chciała, żeby dziewczyna go unikała? Hermiona nie czekając na samoistne rozwiązanie sprawy, wzięła ją w swoje ręce.
Mimo wczesnej pory, znów przeciskała się przez te tłumy młodzieży w markecie, który miała już okazję odwiedzić. Odnalazła ruchome schody i z duszą na ramieniu stanęła na piętrze, gdzie znajdował się sklepik z antykami. Wzięła kilka głębokich oddechów. Stresowała się zdecydowanie dużo bardziej, niż przed feralną rozmową kwalifikacyjną. W końcu ruszyła do wejścia.
Sklep oczywiście okazał się pusty. Dziewczyna tym razem nauczona doświadczeniem, od razu niemal krzyknęła:
- Dzień dobry!
Jednak nikt nie zareagował, nadal nie było śladu starca. Poczekała jeszcze chwilę, po czym znów prawie wrzasnęła:
- Dzień....
- Witam waćpannę. Czego tu szuka?- podskoczyła, po raz kolejny zaskoczona nagłym pojawieniem się właściciela sklepu. Gdy odwróciła się w jego stronę, z twarzy zszedł mu uśmiech, a oczy niemal zapłonęły.
- Hermiona Granger... wyszeptał. Stale się w nią wpatrując, obszedł ją dookoła i zapytał niemal wprost do jej ucha przyciszonym głosem:
- Jak mogę ci pomóc?
Dziewczyna starała się opanować przerażenie, lecz łamiący głos zdradzał jej emocje.
- Chciałam zapytać... To znaczy... Czy wie pan, kim jest Ron Weasley?- postanowiła nie ,,owijać w bawełnę", miała już dość niedomówień.
Starzec spojrzał na nią badawczo, chwilę się zastanowił. Przespacerował się po sklepie, po czym czyszcząc rąbkiem swojej koszuli jakąś lampkę odparł:
- Weasley i Potter byli tu u mnie. Zatrzymali się na chwilę, ponoć w jakiejś ważnej sprawie. A teraz? Podejrzewam, że wyfrunęli do Hogwartu.
- Do Hogwartu?- powtórzyła zdezorientowana dziewczyna.
Starzec ostrożnie odstawił lampkę, po czym sięgnął po zegar z kukułką i przyłożył go do ucha.
- Ponoć odprawiłaś ich z kwitkiem. Czego mieliby więc tu szukać?
- Ale...
- Dzień dobry, panie Olivander.- do sklepiku wszedł jakiś mężczyzna.- Czy ma pan dla mnie mój lampion?
- Oczywiście, szanowny panie. Zapraszam.- zwrócił się do Hermiony- Przykro mi dziecino, ale nie mam dla ciebie więcej czasu.
Dziewczyna zrezygnowana wycofała się ze sklepu. Czy to oznacza, że już nie spotka tajemniczego chłopaka? I gdzie jest do diabła Hogwart?
Po powrocie do mieszkania próbowała odnaleźć tę frazę w wyszukiwarce internetowej, jednak na próżno. Gdy wynik już chociaż w małym stopniu odpowiadał szukanej informacji, okazywał się jakąś usuniętą stroną. W dziewczynie narastała złość i frustracja w związku z jej bezradnością. Nienawidziła zakładania rąk i pozostawiania czegoś bez rozwiązania. Wpatrywała się jeszcze przez chwilę w bezużyteczne wyniki wyszukiwania, po czym ze zdenerwowaniem trzasnęła klapą od laptopa, chwyciła kurtkę i ruszyła do domu Gerarda i ciotki.
CZYTASZ
Tchnienie
FanficHermiona Granger utraciła wspomnienia w wyniku feralnego wypadku z przeszłości. Z bliskich jej osób odnalazła się jedynie ciocia, która postanowiła pomóc siostrzenicy rozpocząć nowe życie w innym kraju. Czy będzie ona w stanie ukryć przed dziewczyną...