Pierwsza konfrontacja

745 31 4
                                    

,,A ty mnie na łąki Irlandii zaprowadź
Gdzie wiatr śpiewa o odległych dziejach
Gdzie wiatr wyśpiewuje moje nadzieje…"

Sierpień rozpoczął irlandzką jesień, która bynajmniej nikomu nie kojarzyła się z chandrą i spadkiem nastroju. Wręcz przeciwnie, dmiące wiatry i ulewne deszcze nie stały nikomu na przeszkodzie, bary szybkiej obsługi pękały w szwach, a centra handlowe pełne były gwarnej młodzieży. W tych tłumach próbowała odnaleźć się Hermiona Granger, która od niedawna układa swoje życie tu, w Irlandii. Nie pamiętała niczego ze swojej przeszłości, ale miała zamiar rozsądnie zadecydować o przyszłości. To był właśnie dzień, który miał być pierwszym krokiem do nowego życia.
Niepewnie, przyciskając do siebie torbę, Hermiona przemierzała halę wielkiego marketu typu ,,wszystko i nic". Kilka dni po tym jak zamieszkała w mieszkaniu swojej cioci, spędzając samotnie kolejny wieczór, znalazła w gazecie ogłoszenie, że niewielki sklepik z antykami w tymże markecie poszukuje kierownika. Zdawała sobie sprawę z tego, że przychody nie będą kolosalne, ale na tamtą chwilę i tak nie znalazłaby niczego lepszego. Razem ze wspomnieniami zniknęły wszystkie dokumenty świadczące o jakiejkolwiek przeszłości dziewczyny, w tym także świadectwo maturalne i zaświadczenie o ukończeniu studiów. Ciocia Penelope mieszała się w zeznaniach, gdyż raz wspominała coś o studiach filologicznych, innym razem o medycznych. Hermiona przestała już polegać na niej, jako na źródle informacji.
W końcu przebrnęła przez tłumy rozchichotanych nastolatków i stanęła przed sklepikiem, w którym miała odbyć rozmowę kwalifikacyjną. Miejsce to z pewnością należało do kogoś, kto kocha to co robi, gdyż całość była wyjątkowo zadbana, począwszy od szyldu, skończywszy na wystawie przedmiotów. Weszła do środka, rozglądając się za kimś, kto przeprowadzi z nią rozmowę.
-Dzień dobry.- powiedziała w pustą przestrzeń nieco podniesionym głosem. Gdy nikt nie zareagował, a sklep dalej wypełniała jedynie cisza, powtórzyła jeszcze głośniej:
- Dzień do...
- Ach, dzień dobry.
Hermiona odskoczyła gwałtownie, słysząc za sobą chrypliwy głos.
- Wybacz waćpanno, nie chciałem cię wystraszyć. Czego tutaj szukasz?- starzec obrzucił Hermionę spojrzeniem, po czym odparł- Może jakiegoś zegarka? Z bransoletą, na rękę? Na pewno coś się znajdzie.
Dziewczyna przez chwilę stała nieruchomo, zaskoczona wylewnością tego starca, który zjawił się właściwie niewiadomo skąd. Był nieco przygarbiony, lecz poruszał się dość sprawnie. Uwagę przykuwała burza białych włosów na głowie, których witalność kontastowała z twarzą pełną zmarszczek.
- Właściwie... To przyszłam na rozmowę kwalifikacyjną. Chciałabym starać się o posadę kierownika w tym sklepie.- dziewczyna otrząsnęła się z dziwnego uroku, który ją dopadł wraz z pojawieniem się starca, uniosła głowę wysoko i starała się wyglądać jak najbardziej poważnie.
Starca najwyraźniej zdziwiła ta informacja.
- Dziecino, chcesz pracować tutaj? Czy ty wiesz, co to za miejsce?- zapytał, badawczo obserwując Hermionę.
Dziewczyna nie dała się zbić z tropu.
- Wiem, że wydawać się może, że tak młoda osoba jak ja nie zna się na tej dziedzinie, ale myślę że szybko wszystkiego się nauczę. Jestem odpowiedzialna, gdybym nie sądziła, że mogę się tu sprawdzić, z pewnością nie zajmowałabym panu tyle czasu.
Spojrzenie starca stawało się coraz bardziej przenikliwe. Wydawało się, jakby wogle nie docierało do niego to, o czym mówi Hermiona. Po chwili milczenia, w której dziewczyna rozważała już wycofanie się z tego miejsca, zapytał cicho:
- Dziecko... Jak cię zwą?
Rozejrzała się jakby szukając drogi ucieczki, lecz w końcu odparła:
- Hermiona. Hermiona Granger.
Mężczyzna wypuścił z ręki jakiś stary medalion, który akurat chciał włożyć do szuflady, po czym utkwił wzrok na twarzy dziewczyny.
-Ty żyjesz...- wyszeptał słabo, tak, że Hermiona usłyszała tylko coś w rodzaju jakiegoś westchnięcia. Poczuła się wyjątkowo nieswojo.
- Wie pan... Ja chyba jednak już pójdę.- rzuciła dziewczyna,  w końcu nie wytrzymując dziwacznego zachowania tego człowieka. Ten nawet nie próbował jej zatrzymać, stał jedynie w tym samym miejscu w bezruchu,wpatrując się z przerażeniem w odchodzącą  Hermionę.
,,No ładnie Granger, świetny początek"- pomyślała, szybkim krokiem przemieszczając się w stronę wyjścia z marketu.

TchnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz