Bliżej niż myślisz

375 20 1
                                    

Szybkim krokiem przemierzali dworzec główny. Hermiona, niemal truchtając za chłopakami, jako jedyna zdawała się rozglądać za stanowskiem z którego miał odjeżdżać ich pociąg.
- Nie chcę nic mówić, ale nigdzie nie widać peronu szóstego. Jesteście pewni, że to o niego chodzi? Mogłabym rzucić okiem na bilety?
Ron i Harry wymienili porozumiewawcze spojrzenia, jednocześnie nie zwalniając tempa. Dziewczyna, nie doczekając się odpowiedzi, stawała się coraz bardziej poirytowana. Z każdego peronu odjeżdżał jakiś pociąg, wokół rozlegał się ciągły huk uniemożliwiający rozmowę. Czuła, jakby natarczywy hałas przenikał jej głowę. Musiała na chwilę zwolnić i uspokoić rozkołatane serce. Przystanęła, opierając się o kolumnę z numerem toru. Nie wiedziała, co się z nią dzieje, nie przebiegła przecież maratonu, a zmęczenie stawało się tylko coraz bardziej odczuwalne. Zaszumiało jej w głowie, przed oczami pojawiły się dziwne znaczki,  w uszach bębenki niemal pękły od szumu przypominającego szepty. Miliony szeptów.
- Ach...
- Hermiona? Hermiono, co z tobą?
Poczuła jak ktoś przytrzymuje jej wiotkie ciało.
- Ja... Słabo mi.
Teraz Ron i Harry, którzy na szczęście zorientowali się, że dziewczyna nie dotrzymuje im kroku, wspólnymi siłami przenosili bezwładną dziewczynę w ustronne miejsce, jednocześnie tłumacząc co bardziej empatycznym przechodniom, że owszem, poradzą sobie.
Dotarli w końcu na tył dworca. Hermiona nadal była bardzo słaba.
- Harry... Co jest? Czy to On wyczuł jej obecność?
- Nie wiem, stary. Obawiam się, że im bliżej będziemy Hogwartu, tym będzie gorzej.
Ron przez chwilę wpatrywał się zafrasowany w dziewczynę, toczącą właśnie niemą walkę z własnym ciałem, by nie upaść na bruk.
- Nie przewidzieliśmy tego. Da się to jakoś załagodzić?
Tuż obok z szumem przejechał kolejny pociąg, tym razem z numerem 3071. Chłopcy wiedzieli już, co to oznacza. Z paniką spojrzeli na siebie.
- Możemy spróbować nałożyć na nią to zaklęcie chroniące przed czarną magią... Pamiętasz, jeszcze z czasów, gdy uczył nas Snape.
Mina Rona aż zanadto świadczyła o tym, że chłopak kompletnie nie miał pojęcia, o jakie zaklęcie chodzi. Dziewczyna lekko westchnęła, ociężale otwierając oczy.
- Pośpiesz się.
Harry z poirytowaniem kolejny raz przejął odpowiedzialność.
- Patrus Necrus.- wyszeptał, jednocześnie niemal niezauważalnie poruszając różdżką schowaną w wewnętrznej kieszeni jego kurtki.
Z wyczekującym spojrzeniem obserwowali, jak powieki dziewczyny stopniowo coraz bardziej się podnoszą, a blada przed chwilą twarz nabiera koloru. Jednak jej oczy wyrażały ogromne zmęczenie.
- Czy będzie już tak ciągle? Nie dam rady, jeśli tak.- powiedziała słabo, nieśmiało spoglądając na chłopaków. Wstydziła się tego, że prawdopodobnie ma przed sobą jakaś ważną misję, a wyłamuje się już na początku. Ron uśmiechnął się, wyrażając smutek i czułość jednocześnie.
- Jesteś silna. Jeśli uwierzyc w słuszność tego, co robisz, na pewno dasz radę.
Spojrzenie dziewczyny stało się bardziej zaintrygowane. Mimowolnie kąciki jej ust uniosły się, gdyż poczuła, że chce tak naprawdę poznać swoje przeznaczenie.
W tym samym momencie Harry krzyknął tylko:
- Szybko, wsiadamy!
Po czym Ron pociągnął za sobą dziewczynę i wszyscy biegiem wpadli do pociągu, który właśnie nadjechał, tym razem zaopatrzonym w napis PRZEJAZD TECHNICZNY.

TchnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz