Dziewczyna bezwładnie osunęła się na podłogę, zakrywając twarz dłonią. Z oczu lały jej się łzy. Dlaczego pozwoliła mu odejść? Czy wróci? Musi wrócić. Musi po nią przyjść, być przy niej, chronić ją. Ale właściwie dlaczego musi? Teraz jest dla niego kimś niemal obcym.
Złapała się za głowę, próbując uspokoić natłok myśli. Ostrożnie wstała, jeszcze raz odwróciła się w stronę drzwi, jakby z nadzieją, że może jednak on nie odszedł. Widziała go na oczy w swoim ,,nowym" życiu zaledwie kilka razy, ale potrzebowała go, czuła, że potrzebuje go niczym powietrza.
Resztkami sił przebrała się w bieliznę do spania i położyła na łóżku wiedząc, że tej nocy prędko nie uśnie. Minęła prawdopodobnie ponad godzina, a ona wciąż wpatrywała się nieprzytomnie w sufit. Była coraz bliżej podjęcia decyzji o wyjeździe do tajemniczego Hogwartu, nie miała tu niczego, co by ją trzymało. Gdyby ta sprawa nie była istotna, ciotka nie utrzymywałaby tego tak długo w tajemnicy. I kim jest do diabła człowiek, który zabił jej rodziców i miał zabić ją? I dlaczego cokolwiek ich łączyło? Na wspomnienie nerwowej reakcji rudzielca, poczuła kłujący ból w skroniach. Odwróciła się na drugi bok, starając się odgonić złe wspomnienie. Nagle, rozmyślania przerwał jej hałas dochodzący zza drzwi wejściowych. Zaalarmowana podniosła głowę, spojrzała w tamtą stronę, chwilę odczekała i ponownie położyła się z przekonaniem, że coś jej się wydawało. Za chwilę jednak hałas ponowił się, bardziej wyraźny i dochodzący spod samego progu drzwi. Hermiona, już nie na żarty wystraszona, włączyła światło w pokoju i sięgnęła po telefon, by sprawdzić godzinę.
3:27
Cholera, przesadziła, jutro będzie półżywa. Po mieszkaniu rozległo się pukanie, na co dziewczyna zareagowała zasłaniając usta dłonią by stłumić krzyk, który machinalnie z siebie wydała. Siedziała tak nieruchomo, czekając na rozwój wydarzeń.
- Hermiono, otwórz.- rozległo się wołanie zza drzwi. Dziewczyna jednak nie zareagowała, sparaliżowana strachem.
- Hermiono, to ja. Otwórz proszę.
Głos wypowiadający jej imię był jednak niemożliwy do zidentyfikowania, ze względu na zagłuszający go szum lejącego deszczu. Wtem, ku przerażeniu dziewczyny, drzwi otworzyły się z impetem. Krzyknęła tym razem głośno, i odruchowo przycisneła się do kołdry. W drzwiach stanęła sylwetka, początkowo ciemna i niewyraźna, po chwili jednak Hermiona zdała sobie sprawę z tego, że to...
- Ron- wyszeptała przez łzy strachu, ale i jak się okazało radości. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi.
- Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć. Pukałem a ty nie otwierałaś, a na dworze wciąż ta fatalna pogoda...- zaczął niezdarnie tłumaczyć się chłopak, kiwając jakby na potwierdzenie swoich słów w stronę drzwi, które świszczały od hulającego wiatru. Widząc jednak minę Hermiony, która tylko spoglądała na niego wielkimi oczami, zapytał nieśmiało- Mogę usiąść?
Dziewczyna jeszcze przez chwilę przetwarzała w głowie obecną sytuację, po czym jakby obudzona z amoku odparła:
- Tak, proszę, siadaj.
Ron z pewną ostrożnością zbliżył się do najbliższego mu krzesła i usiadł.
- Wybacz mi to najście...Ale... Nie mogłem usnąć. Być może prycze w domu Ithana są niezbyt przystosowane do spania.- chłopak chciał przerwać niezręczną ciszę, czuł jednak nieudolność swoich starań. Nerwowo podrapał się po czuprynie. Hermiona wciąż milczała, spoglądając na niego, jak na wygraną w loterii. Na jej twarzy zaczął pojawiać się zadziorny uśmieszek.
- Co? Śmiejesz się ze mnie?- zapytał z zakłopotaniem chłopak.- Jeśli chcesz, mogę sobie iść. Masz rację, to głupie, że tu przyszedłem o tej porze.- dodał, pewnie wstając z krzesła.
- Nie! Zostań.- odpowiedziała nieco zbyt gwałtownie dziewczyna. Ron zastygł w ruchu. Rozpoczęła się kolejna wymiana spojrzeń między nimi. Były one jednak zupełnie inne niż te, którymi obdarowywali się tego dnia wcześniej. Hermiona, ku swojemu wzruszeniu, znów dostrzegła w jego oczach tą czułość, ale i coś więcej. Coś, czego nie widziała do tej pory. Odkryła w nich namiętność, potrzebę bliskości, tę samą, która nie dawała jej spokoju po jego odejściu. Dziewczyna postanowiła zaryzykować. Wstała z łóżka, nie przerywając tego intensywnego kontaktu wzrokowego z chłopakiem. Powoli zbliżyła się do niego. Bliżej, coraz bliżej, tak, że mogła zobaczyć każdy szczegół jego twarzy. Dłonią zaczęła muskać jego policzki, obsypane niewidocznymi z daleka piegami. Dotykała jego gęstych brwi, badała kości policzkowe, aż w końcu dotarła do jego pełnych warg. Zbliżyła się do niego jeszcze bardziej, ostatni raz spojrzała mu w oczy, by zbadać reakcję, po czym delikatnie złożyła pocałunek na jego ustach. Po raz kolejny wywołało to falę nieopisanych emocji, które powróciły jakby sprzed lat ze zwielokrotnioną siłą. Świat zawirował dla nich obojga. Jej głowa zapomniała, jednak serce wciąż nosiło w sobie wszystkie wspomnienia i uczucia. Ron chwycił ją za biodra, jeszcze bardziej przyciągając do siebie. Rozpoczęła się gra namiętności między dwiema pozornie obcymi dla siebie osobami. Pocałunki stawały się coraz intensywniejsze, ich ręce zaczęły błądzić po ciałach. Nagle chłopak uniósł Hermionę, nie przerywając pocałunków, po czym oboje, całkowicie niespodziewanie tej nocy, znaleźli się w jeszcze niedawno pustym łóżku dziewczyny.
CZYTASZ
Tchnienie
Fiksi PenggemarHermiona Granger utraciła wspomnienia w wyniku feralnego wypadku z przeszłości. Z bliskich jej osób odnalazła się jedynie ciocia, która postanowiła pomóc siostrzenicy rozpocząć nowe życie w innym kraju. Czy będzie ona w stanie ukryć przed dziewczyną...