Cisza przed burzą

258 13 4
                                    

Wnętrze chaty spowite było chmurą kurzu i pyłu. W powietrzu unosił się smród stęchlizny i spróchniałego drewna, a wiatr hulał między dziurami w deskach, wydając złowrogie odgłosy. Harry, Ron i Hermiona, których twarze pokryty były sadzą a oddech wciąż płytki i nierówny, rozglądali się niepewnie dookoła nieprzytulnej sieni.
- Czy...tu na pewno jest bezpiecznie?- wydukała dziewczyna, spoglądając na gałąź, która utknęła w szczelinie dachu.
Harry jednak zaprzątał swoje myśli zupełnie czymś innym. Nie poruszył tego tematu aż do Starej Chaty, ale targało nim mnóstwo wątpliwości.
- Hermiono, jak to się stało, że mimo, że nic nie pamiętasz, znałaś zaklęcie Incendio?- starał się brzmieć jak najmniej roszczeniowo.
Dziewczyna wiedziała, że prędzej czy później usłyszy to pytanie. Ron spojrzał na nią z tą swoją czułością, jednak wyraźnie tłumiąc w sobie ciekawość. Jego także nurtowało to pytanie.
- Cóż...- zaczęła nerwowo skubać rąbek swetra- Ja właściwie sama nie potrafię tego wytłumaczyć. Gdybyś zapytał mnie zaledwie dwa dni temu o jakieś Incendio, nawet nie wiedziałabym co to znaczy... A dzisiaj? To wypłynęło ode mnie jakoś tak... ze środka.- spuściła wzrok, zmieszana nieudolnością swoich tłumaczeń.
Harry nie odpowiedział nic, lecz jego niepokój nie został stłumiony, wręcz przeciwnie. Ron wzruszył ramieniem i spojrzał na chłopaka tak, jakby chciał przeprosić za brak konkretnej odpowiedzi ze strony dziewczyny, po czym objął ją ramieniem.
- Chodź Hermiono. Znajdziemy jakiś kąt do odpoczynku. Musimy tu czekać na Dumbledora.
Po tych słowach para oddaliła się w głąb chaty. Harry odwrócił się w stronę okna i wpatrywał się w dal, potrzeba spotkania z Albusem narastała w nim coraz bardziej.
- Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi... Ale jeśli to coś, co wpakuje nas w kłopoty, może to być ostateczny rozrachunek... I to nie my będziemy wygrani.- wyszeptał do siebie, marszcząc brwi.

TchnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz