Prawda zawsze zwycięża

533 30 2
                                    

- Tylko bez żadnych numerów.- rzuciła ostrzegawczo Hermiona, otwierając kluczem drzwi do mieszkania. Chłopcy spojrzeli na siebie ze zniesmaczeniem, nieprzyzwyczajeni do takiego traktowania ze strony dziewczyny. Weszli do małego mieszkania, które zazwyczaj było nienagannie posprzątane. Tym razem jednak zastali niepościelone łóżko, kilka rozrzuconych ubrań, kosz z obierkami na środku kuchni. Hermiona rzuciła swoją torbę na fotel, usiadła ciężko na kanapie, po czym odparła do wciąż stojących przy drzwiach chłopaków:
- Siadajcie.
Posłusznie, nieco skrępowani, zajęli miejsce koło dziewczyny.
- Może... Może chcecie coś do picia?- zapytała, z przyzwyczajenia do tego typu grzeczności. Ci jednak spojrzeli na nią pytająco, jakby zapomniała o istocie sprawy, w jakiej się spotkali. Wciąż nie mogła oswoić się z myślą, że ci dwaj prawdopodobnie znają jej przeszłość.
- Chcę znać całą prawdę.- szepnęła, jakby nie do końca przekonana pewności swoich słów.
Jako pierwszy odezwał się Harry:
- Wiesz... Jeśli faktycznie niczego nie pamiętasz musisz liczyć się z tym, że to, co teraz usłyszysz, być może na zawsze zmieni twoje życie.
Chłopcy poważnie spojrzeli na dziewczynę, której oczy świeciły się z podenerwowania.
- Po pierwsze, musisz wiedzieć, że cokolwiek się stało w twojej przeszłości, zawsze miałaś, i zawsze będziesz miała w nas wsparcie.
- Tak. Zawsze.- zawtórował Harry'emu rudzielec. Hermiona nerwowo założyła włosy za ucho, coraz bardziej zaniepokojona tym, co może usłyszeć.
Chłopcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo, po czym Ron zaczął:
- Hermiono... Jesteśmy z Hogwartu. Hogwart to największa szkoła magii i czarodziejstwa. Jej dyrektorem jest profesor Albus Dumbledore. Jesteśmy na ostatnim roku nauki.
- Jesteśmy? To znaczy, że...- urwała dziewczyna, do której jakby nie docierało to, co mówi chłopak.
- Tak. Ty też kończyłaś Hogwart. Zawsze byłaś najpilniejszą uczennicą, zdawałaś egzaminy i sumy z najlepszymi wynikami. Bardzo zdolna z ciebie czarownica.- odparł Harry, starając się rozładować nieco atmosferę swoim łagodnym tonem głosu. Dziewczyna jednak jedynie kręciła głową z niedowierzaniem. Przecież czary istnieją tylko w bajkach.
- Nie wierzę wam.- szepnęła przerażona.
Ron zerknął na nią z zastanowieniem, po czym wyciągnął z kieszeni jakiś podłużny, drewniany przedmiot i podał go Hermionie.
- Proszę. Machnij moją różdżką na jakąś rzecz, jednocześnie wypowiadając ,,Vingardium Lev Iosa".
Dziewczyna ostrożnie wzięła przedmiot do ręki, obejrzała go i delikatnie podniosła w kierunku rozrzuconych ubrań.
- Ron, ale ty chyba znowu coś przekręciłeś w tym zaklęciu.- rzucił Harry po chwili namysłu.- Przypadkiem nie powinno brzmieć...
- Vingardium Leviosa- powiedziała znienacka dziewczyna, machając różdżką w ubrania. Te natychmiast zaczęły lewitować. Przerażona, odrzuciła różdżkę i gwałtownie wstała z kanapy, zasłaniając twarz dłońmi.
- Nie, to niemożliwe.- szeptała do siebie jak w amoku. Ron natychmiast do niej pobiegł i ostrożnie próbował objąć ramieniem, ona jednak wyrwała się targana obawami.
- Kim wy jesteście? Kim... Ja jestem?
- Hermiono,jesteś jedną z kilku czarownic z twojej rodziny. Kolejną jest też... twoja ciocia.
Dziewczyna spojrzała na Rona wielkimi oczyma, po czym ponownie usiadła na kanapie czując, że ziemia osuwa jej się spod nóg.
- Może przełożmy tą rozmowę?- odparł rudzielec do Harry'ego, jednak Hermiona natychmiast zanegowała ten pomysł.
- Nie! Już jest w porządku. Mówcie wszystko.- wzięła kilka głębokich wdechów i starała się opanować emocje.
- Cóż... Twoja ciocia bynamniej nie wyjeżdża do Anglii na urlop. W rzeczywistości jedzie do Hogwartu, gdyż dostała posadę nauczyciela zielarstwa.- ciągnął Ron, od czasu do czasu obserwując reakcję dziewczyny. Widać, że przyswojenie tych informacji było dla niej wyjątkowo trudne.
- Hermiono, musisz wracać z nami do Hogwartu. Profesor Dumbledore wie, że tu jesteś i na pewno będzie chciał cię tam ściągnąć. Potrzebujemy twojej pomocy i zdolności, żeby walczyć ze złem w naszym świecie.- dodał całkiem poważnie Harry.
Dziewczyna przez chwilę zastanowiła się, choć wszystko było dla niej mało klarowne i za mgłą, jakby ze snu.
- Ale... Ale ja już nie mam żadnych zdolności. To znaczy... Ja nic nie pamiętam...- zdołała wydukać.
- Pomożemy ci wrócić do dawnej formy... Pomożemy ci!- nagle rozentuzjonował się Ron. Z serdecznym uśmiechem spojrzał dziewczynie w oczy. Znów poczuła to samo- czułość, bliskość. Niezależnie od tego, jak bardzo pokręcona była historia, którą przed chwilą usłyszała czuła, że mówią prawdę i na pewno nie chcą jej skrzywdzić. Pod wpływem spojrzenia rudzielca nieco się uspokoiła, zaraz jednak przypomniała sobie o niewyjaśnionych kwestiach, które niemal natychmiast ponownie nią roztrzęsły. Chłopakowi zszedł uśmiech z twarzy, gdy zauważył jej reakcję.
- Hermiono... Wszystko dobrze?
- A... A co się stało z... Moimi rodzicami? I... Dlaczego mówicie o mnie jako o kimś, kto... Przeżył?- wycedziła na jednym wydechu czując, że zaczyna drżeć.
Chłopcy spojrzeli na siebie znacząco. Ron nieco przybliżył się do Hermiony. Widząc, że się nie odsuwa, zdał się na odwagę, by ująć jej dłonie. Odczekał chwilę, ona jednak w tej chwili była jak sparaliżowana, żaden ruch nie miał dla niej znaczenia, bo niemal nie czuła fizyczności. Skupiła się jedynie na tym, co powie chłopak. Spojrzał jej głęboko w oczy i zaczął:
- Twoi rodzice...
- STOOOOOOPPP!!- cała trójka z przerażeniem podskoczyła na kanapie. Hermiona odruchowo wcisnęła się w ramiona Rona. W drzwiach stanęła ciotka Penelope. Miała rozwścieczone spojrzenie, ciężko dyszała.
- Nie próbuj wierzyć w żadne ich słowo. To bajki, kochanie, to zwykłe bajki. A oni to wariaci. Nie wierzysz mi, swojej jedynej rodzinie, która stara się pomóc ci jak tylko może? Wolisz wierzyć tym przypadkowym chłopczykom z ulicy? No już, Hermiono, bądź mądra dziewczynką i chodź do mnie.
Dziewczyna po chwili,ku przerażeniu chłopaków, wstała i ruszyła w stronę ciotki.
- Hermiono, nie...- wyszeptał bezsilnie Ronald.
Ta jednak tylko delikatnie odwróciła się w jego kierunku, po czym zwróciła się do Penelope.
- Już wszystko wiem. Wiem, że jestem czarownicą. I wiem... Że ty nią jesteś.- Hermiona starała sie brzmieć stanowczo, jednak jej łamiący się głos zdradzał strach. Ciotka uśmiechnęła się sztucznie i odparła:
- To bujdy.Jesteś rozsądną dziewczyną. Naczytałaś się za dużo bajek dla dzieci.
Te słowa olśniły Hermionę. Zaczęła łączyć pewne wątki, odkąd przyjechała tutaj. Uważnie obserwowana przez wszystkich, szybko sięgnęła po swoją torbę. Nerwowo grzebała w niej, lecz już po chwili wyciągnęła to, czego szukała.

,, Zoomagia. Hodowla i rozmnażanie."

Natychmiast zaczęła kartkować książkę.
- Zostaw to... Proszę cię, byś to...- ciotka chciała podejść do dziewczyny, by wyrwać jej lekturę z ręki i zapobiec wydaniu się prawdy, lecz Ron zareagował, ostrzegawczo wymierzając w nią różdżką.
Hermiona ze zdenerwowaniem, pobieżnie czytała niektóre fragmenty książki.

,,Rogi, ogony i wybuchowy jad były wykorzystywane przy sporządzaniu eliksirów. Uznawane były jednak za produkty handlowe klasy B (niebezpieczne i podlegające ścisłej kontroli). Skóra buchorożca odbija większość czarów i uroków".*

Trzęsacymi się rękoma przerzuciła stronę na jakąś losową ze środka.

,,Klasyfikacja Ministerstwa Magii przyznała chorbotkowi najniższy stopień niebezpieczeństwa - X. Sok z chorbotka jest jednym ze składników wykorzystywanym do produkcji eliksirów.
Kiedy Honoria Dumbledore zerwała zaręczyny z urzędnikiem Ministerstwa Magii ludzie plotkowali, że przyczyną tego było ogromne zdziwienie Honorii, kiedy przyłapała swojego chłopaka na pieszczeniu chorbotków." **

Przez chwilę jeszcze wpatrywała się niewidzącym wzrokiem w przeczytany tekst, po czym zamknęła książkę, trzaskając z hukiem skórzaną oprawą.
- Więc to tak...- wycedziła ze łzami złości w oczach, spoglądając na ciotkę.
- Widzisz... Bajeczki, mówiłam ci, bajeczki.- powtarzała nerwowo Penelope, niczym obłąkana.
- Ron...- Hermiona skierowała mętny wzrok na chłopaka. Była zdesperowana, by w końcu poznać prawdę.- Co się stało z moimi rodzicami?
Nastała chwila ciszy, nawet ciotka będąca wciąż pod celownikiem Rona, wstrzymała oddech. Ten jednak opuścił rożdzkę, po czym wbił wzrok w dziewczynę.
- Hermiono, myślę, że zasługujesz na to, by poznać prawdę. Twoich rodziców... Zabił Draco Malfoy.

*http://pl.harrypotter.wikia.com/wiki/Buchorożec
**http://pl.harrypotter.wikia.com/wiki/Chorbotek

TchnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz