8

236 21 11
                                    

Obudziłem się o 10. Jest ze mną coraz gorzej. Kiedyś potrafiłem budzić się o 6 i iść pobiegać, a teraz po 5 godzinach wykonywania jakich kolwiek czynności chce mi się spać. Można powiedzieć, że cały czas jestem zmęczony. Stanąłem przed lustrem które miałem w pokoju. Zdjąłem z siebie moją piżamę, czyli podkoszulek i spodnie dresowe. Zostałem w samych bokserkach. Choroba zaczyna mnie wykańczać. Jestem coraz chudszy widać mi już powoli żebra. Moja skóra nie wygląda zdrowo. Włosy nie mają tego połysku co wcześniej, osłabiam je jeszcze tym, że je farbuję na bląd. Jestem pewnien, że ludzie ze szkoły by mnie nie już poznali. Pytanie jest czy oni w ogóle o mnie pamiętają. Nigdy się nie wyróżniałem. Jestem pewien, że nawet nie zauważyli mojego zniknięcia. Zawsze miałem jasną skórę, ale teraz moja blada twarz to już lekka przesada. Dobra koniec użalania się nad moim nie ciekawym losem. No cóż zawsze mogłem umżeć za miesiąc. Zabrałem z szafy dżinsowe granatowe rurki i biały podkoszulek. Poszedłem do łazienki wykonać poranną toaletę.

Po jakiś 30 minutach wyszedłem z łazienki i udałem się na śniadanie do kuchni.
 Przy stole siedziała mama i moja siedmioletnia siostra Betty. Przywitałem się z nimi i usiadłem przy stole.
-Co chcesz na śniadanie?- spytała się moja mama.
-Nie mam na nic ochoty- Skrzywiłem się na myśl o jedzeniu.
-Zrobię Ci kanapkę z serem i pomidorem poczekaj momencik- Wstała od stołu i podeszła do lodówki by zabrać ser.
-Mamooo-Powiedziała Betty- Jak Niall umrze pojedziemy na wakacje?-Spytała się. Moja mama pobladła i nie wiedziała co powiedzieć.
-Jasne, że tak. Pojedziecie tam gdzie byliśmy dwa lata temu nad morzem- Powiedziałem i wzruszyłem ramionami.
- Jeeej!-Pisnęła ucieszona.
-Betty! Nie mów tak-Skarciła ją moja mama.
-Ale co ja zrobiłam?-Mama westchnęła i zaczęła jej tłumaczyć co zrobiła.Po chwili przede mną leżała na talerzu kanapka. A pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu zjadłbym takich cztery, a teraz ciężko mi z jedną. Można powiedzieć, że nie dziwię się Betty, że czeka na moją śmierć. W wakacje ujawniła się moja choroba i omineliśmy wyjazd przez nią. Kocham ją i chcę dla niej jak najlepiej. Przecież gdy się dowiedziała o mojej chorobie to obsmarkała mi cały rękaw od płaczu. Widocznie zmieniła zdanie.

-Niall ja idę z Betty do sklepu. Mam nadzieje, że jak wrócimy kanapka będzie cała zjedzona-  Mama pocałowała mnie w czoło i wyszła z pomieszczenia. Po 10 minutach zjadłem już połowę kanapki. Zaraz zwymiotuje. Dam radę zjeść to całe. Muszę się tylko trochę postarać dla mamy. Zjedzenie całej kanapki zajęło mi 15 minut. Całkiem dobrze mi poszło. Dzwonek do drzwi zadzwonił co oznaczało, że ktoś chce mi wbić do domu. Są dwie opcje Lily lub Louis. Poszedłem otworzyć. Wygrała opcja pierwsza. Była to moja przyjacółka.
- Hej Nini- Przytuliła mnie i pocałowła w policzek- Jak się dziś czujemy?
- Cześć. Całkiem okej. Oprócz tego, że prawie zwymiatowałem przy jedzeniu kanapki- Zaśmiałem się.
- Idziemy gdzieś na spacer? Oczywiście nie na długi- Lily bardzo się mną opiekuje odkąd dowiedziała się o mojej chorobie. Gdy jej o tym powiedziałem nawet nie próbowała ukryć łez to była druga osoba która mi obsmarkała rękaw, ale na drugi dzień wiedziała już chyba wszystko o tej chorobie i jak się ma mną opiekować. Co mi wolno, a co nie. Jest kochana. Naprawdę najlepsza przyjaciółka jaką mogłem sobie wyobrazić. Kocham ją.
-  Chętnie. Gdzie pójdziemy?
- Może do parku?
- Oki.
-Tylko ubierz bluzę na zewnątrz nie jest za ciepło- Może jest trochę za opiekuńcza.
- Dobrze mamo- Powiedziałem na żarty i udałem się do mojego pokoju po ubranie. Zszedłem już z ubraną bluzą, zabrałem klucz, aby zamknąć dom.

Kilkanaście minut później chodziliśmy już po parku. Było tu boisko do koszykówki. Kiedyś często chodziłem tu z Louis'em i graliśmy. Tak bardzo mi tego brakuje. Chciałbym chociaż jeszcze raz w życiu zagrać w nią. Może to znajdzie się jeszcze na liście, ale ten pomysł nie jest najmądrzejszy. Nadal spoglądałem na chłopaków którzy grali.
-No który Ci się podoba, że tak się w nich wpatrujesz?- Spytała się mnie.
-Wyglądają na dupków-Westchnąłem.
-To samo pomyślałam, ale spójrz- Wskazała ręką na chłopaka w  brązowych włosach i niebieskiej koszulce- Ten jest całkiem spoko- Podobał się jej. Widać. To jej typ chłopaka. Powiem szczerze, że całkiem ładny. Wpadłem na nie najgłupszy pomysł. Podszedłem blisko boiska i krzyknąłem:
-Ej ty w niebieskiej koszulce! Podobasz się mojej przyjaciółce!- wszyscy na boisku na mnie spojrzeli, a ja wskazałem na dziewczynę palcem i szeroko się uśmiechnąłem. Lily cała czerwona zakryła mi usta dłonią kiedy miałem już coś dodać.
- Nie słuchaj go!- Uśmiechnęła się nerwowo, a ja myślałem, że zaraz wybuchnę ze śmiechu. Już bym to zrobił, ale przeszkadzała mi w tym jej ręka. Ojj nie jest za dobrze właśnie ten chłopak którego wołałem idzie do nas ze swoim czarno włosym koleżką. Zaraz, ale czy nie o to mi chodziło? Lily mnie zabije, wcześniej niż zrobi to rak.
-Cześć- Uśmiechnął się do nas ten chłopak. Lily chyba zatkało więc ja postanowiłem się odezwać.
- Hej. Wybacz za tamto, ale nie mogłem się powstrzymać-Zaśmiałem się.
-Czyli, że nie pójdę z piękną dziewczyną na randkę? Szkoda, no, ale cóż nie zawsze dostajemy co czego chcemy. Chodź Zayn idziemy- Powiedział i już miał iść z tym swoim kolegą kiedy Lily złapała go za rękę.
-Na randkę chętnie się wybiorę- Uśmiechnęła się już z mniejszym rumieńcem na twarzy. Zaczęli wymieniać się numerami i rozmawiać.
- A ty jak się nazywasz?- Zwrócił się do mnie mulat.
-Niall jestem- Wyciągnąłem w jego stronę rękę. Uścisnął mi dłoń.
- Ja to Zayn, ale to już pewnie słyszałeś, a ten co właśnie flirtuje z twoją koleżanką to Liam.
- Miło mi Cię poznać Zayn- Porozmawialiśmy jeszcze trochę, ale Lily uznała, że musimy już się zbierać.

- Kocham Cię normalnie!-Krzyknęła gdy już oddaliliśmy się od nich- Jestem umówiona na randkę z takim ciachem! Nie wytrzymam! Dziękuję, dziękuję, dziękuję!- Przytuliła mnie mocno.
- Proszę-Zaśmiałem się- Teraz tylko wybrać Ci ubranie.
- O mój boże! Przecież ja nie mam się w co ubrać! Musimy iść do mnie. Pomożesz mi wybrać strój.
- Oczywiście. Tak w ogóle kiedy idziesz na tą randkę?
- Za tydzień, ale to już muszę zacząć przygotowywać ubranie.
- No tak to jest bardzo ważne- Zacząłem się śmiać- On ma Cię pokochać nie za ubrania, ale za charakter moja droga.
- Jasne, że tak- Uśmiechnęła się- To co idziemy do mnie?
-Idziemy!

-----
1040 słów ❤

Before I Die || NarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz