7. Sekretów ciąg dalszy.

1.4K 80 6
                                    


" - Co to ma niby znaczyć? - głos Sasuke odbił się echem od ścian w korytarzu. Naruto przylgnął do jednej z nich tuż za rogiem. Wiedział, że taka sytuacja może się więcej nie powtórzyć, a wyczuł, że może za chwilę dowiedzieć się parę ciekawych informacji.

 - Dokładnie to co ci powiedziałem. - głos Fugaku wydawał się niezłomny i całkowicie poważny.

 - Chyba cię pojebało, nie pójdę tam z nią.

 - Sasuke dobrze wiesz, że robię to dla twojego dobra.

 - Szkoda, że tak to nie działa i dobrze o tym wiesz.

 Chwila ciszy.

 - A skąd masz taką pewność? 

 - Ona jest taka sama jak reszta. - Sasuke brzmiał jakby był święcie przekonany o swojej racji.

 - Sasuke, uciekając całe życie nigdy nie będziesz szczęśliwy.

 - Och, Fugaku skończ pierdolić.

 Naruto, aż musiał zasłonić usta dłonią, żeby nie parsknąć śmiechem.

 - Nie zapominaj, że zwracasz się do swojego ojca. 

 - Zadzwoń do niej i to odwołaj.

 - Nie.

 - No kurwa!

 Szybkie kroki w kierunku blondyna były wystarczającym argumentem, że najwyższa pora brać dupę w troki. "

 - No i tak to mniej więcej wyglądało. - Naruto podczas swojego krótkiego sprawozdania zdążył się zadomowić na moim łóżku sprawiając, że przepłoszona usiadłam na krześle. Rozwaliłam się teraz na oparciu jeszcze raz analizując, to co powiedział mi Uzumaki.

 - Nie wiem jak ty, ale według mnie ich relacja ojciec-syn pozostawia wiele do życzenia.

 Obdarzyłam Naruto spojrzeniem, które nie miało w najmniejszym stopniu ukrywać, że uznałam go za idiotę jeśli uważał, że właśnie nad tym mogłam się zastanawiać. 

 - No co? - uniósł brwi w zdziwieniu.

 - Nic, nic. - pomachałam uspokajająco dłonią, właściwie to chciałam chyba znowu zostać sama.

 Oczywiście nie obyło się bez tego, że Naruto próbował ze mnie wydusić co takiego się wczoraj wydarzyło. Dla świętego spokoju opowiedziałam mu po łebkach jak to mniej więcej wyglądało, omijając sporo szczegółów. W szczególności nie zagłębiałam się w dialogi przeprowadzone z Hitorim, następnie udało mi się pozbyć Uzumakiego tłumacząc się bólem brzucha.


 Minął ponad tydzień od mojego ostatniego spotkania z Uchihą. Byłam przekonana, że nie było to dziełem przypadku, coś w kościach mi mówiło, że po prostu mnie unikał. Jeszcze przed tym nieszczęsnym bankietem, by mi to nie przeszkadzało, ba! - byłoby mi to na rękę, ale teraz... czułam się jakoś głupio, jakby - winna?

 Nie potrafiłam się pozbyć słów Hitoriego z głowy. Do tego on sam dziwnie się wobec mnie zachowywał. Niby wszystko było w porządku, ale oboje mogliśmy wyraźnie wyczuć jakieś niewidzialne napięcie między nami, które wyjątkowo działało mi na nerwy. Przez to wszystko ledwo potrafiłam się skupić na pracy, chociaż jedno się zmieniło ja i Tazuki wróciliśmy do remontowania gabinetu. Znowu drużyna siódma pracowała razem.

 - Czy mi się wydaję, czy Sakura właśnie pomalowała parapet?

 Z zamyślenia wyrwał mnie głos Tazukiego.

Życie może być mylące || SasuSaku | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz