13. Kiedy los rzuca koło ratunkowe.

1.4K 73 26
                                    

 - Chciał twój numer Sakura! To dobry znak nasz plan... nasza misja idzie w dobrym kierunku! - stałam totalnie sparaliżowana, podczas gdy w środowy  poranek Naruto trząsł mną w przód i w tył, będąc zdecydowanie zbyt energicznym, nawet jak na siebie.

 - C-co? - wydukałam patrząc na niego jak na totalnego idiotę.

 - No NASZA misja! Żebyś się zbliżyła do Sasuke!

 Przeniosłam spojrzenie na Hitoriego, który stał w kącie i bardzo nie chciał spojrzeć mi w oczy.

 - Hitori. - zawarczałam podciągając rękawy bluzy do łokci.  

Ja pierdolę, ale dostanie łomot za kłapanie jęzorem.

 - To nie jego wina. - wtrącił się Tazuki.

 - Możecie mi wytłumaczyć łaskawie co się dzieję?

 - A więc... 

 - Nie ty Naruto. - warknęłam do blondyna, sprawiając, że od razu się zamknął. Natomiast Tazuki postanowił przejąć stery.

 - Hitoriemu przez przypadek wymsknęło się coś nieskładnego o tobie i Sasuke, a potem Naruto nie chciał dać mu spokoju, dopóki nie wyjaśnił nam pokrótce sytuacji.

 Moje ciśnienie zaczęło rosnąć, a dłoń zacisnęła się w pięść. W głowie już dokładnie planowałam morderstwo heterochromika. 

 - Co im powiedziałeś? - wycharczałam ruszając na Hitoriego, Tazuki zatrzymał mnie ręką.  Spojrzałam na niego morderczo. 

 - Nic wielkiego, że chcesz pomóc gburowi, bo jest smutnym emo z mroczną przeszłością. - wyjaśnił pokrótce. - A kiedy wczoraj Sasuke zadzwonił do Hitoriego, żeby poprosić go o twój numer, tak się złożyło, że akurat razem byliśmy na obiedzie w barze. Dlatego teraz Uzumaki się tym podnieca, bo najwyraźniej uznał, że twój numer był mu potrzebny w celach seks telefonu czy czegoś takiego.

 Z kim ja się kurwa zadaję?

 - Było tak Sakura? - wtrącił się podekscytowany blondyn doskakując znowu do mnie.

 - Naruto, jak boga kocham, jak się zaraz nie zamkniesz to ci połamię nos. - uniosłam pięść w kierunku chłopaka.

 - Ale tak na poważnie, po co był mu twój numer? Dzwonił do ciebie wczoraj? - Hitori w końcu się odezwał.

 - Tak. - mruknęłam w odpowiedzi, a Naruto niemal nie eksplodował z radości. Czy on nie był pierwszym, który chciał zabić Sasuke, kiedy ten podniósł na mnie rękę? Chociaż, znając Naruto pewnie zapomniał o tym, że coś takiego w ogóle miało miejsce. - Ale nie zrobił tego, żeby wyznawać mi miłość, idioci.

 - Tylko Naruto miał takie podejrzenia. - warknął Tazuki, najwyraźniej czując się urażonym tym ogólnikowym wyrażeniem.

 - Miał w tym swój interes, zresztą nawet sam mi powiedział, że gdyby nie musiał zdobywać  mojego numeru, to by tego nie zrobił.

 - Kurde! - Uzumaki uderzył dłonią we własne kolano. - A już myślałem, że idziemy w dobrym kierunku.

 - Idziemy? - powtórzyłam za nim sarkastycznym tonem. - Dlaczego on uważa, że też bierze w tym udział? - zapytałam Hitoriego wskazując na blondyna kciukiem.

 - Chyba uznał to za jakąś grę, czy coś. - odpowiedział brunet.

 - Słyszę was! 

 - Naruto, morda. - uciszył go Tazuki.

 - Ach, więc teraz mnie wykluczacie z grupy! - wyrzucił ręce w górę w dramatycznym geście.

 - Nie zachowuj się jak drama queen. - mruknęłam w jego kierunku, rozejrzałam się po gotowym już gabinecie i usiadłam za biurkiem, które oficjalnie należało już do Sasuke.

Życie może być mylące || SasuSaku | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz