Mimo tego, że byłam fizycznie wypoczęta, to cały skumulowany we mnie stres sprawił, że i tak byłam zmęczona, dlatego nawet sie nie zorientowałam kiedy zasnęłam opierając się o ramię Hitoriego.
Obudziło mnie lekkie szarpanie mojego ramienia, obróciłam się na plecy i rozchyliłam powoli powieki.
Z moich ust wydobył się jakiś bardzo niezrozumiały dźwięk.
Mina Hitoriego mówiła, że z chęcią dałby mi jeszcze pospać, ale wtedy doszedł do moich uszu głos Sasuke.
- Pospieszcie ją, nie mamy całego dnia. - rzucił chłodno.
Zmarszczyłam momentalnie brwi, za długo go znam, żeby nie wyczuć od razu, że coś jest nie tak.
Pozbierałam się z kolan bruneta, na które najwyraźniej opadłam podczas snu i wstałam bedac gotowa stawić czoła Sasuke, ale on już był poza busikiem.
Chwyciłam za swoją torbę i wytargałam ją spod siedzenia.
Następnie opuściłam pojazd i rozejrzałam się dokoła.
Nie wyglądało mi to miejsce na centrum miasta, a raczej na jego obrzeża.
Przed nami rozpościerał się hotel? Tak to na pierwszy rzut oka wyglądało, chociaż nie przypominał on miejsc, w których nocowaliśmy z Sasuke podczas naszego tygodniowego wyjazdu. Znaczy, nie żebym narzekała, ale standardy się bardzo różniły, szczególnie jeśli pomyślałam o tym ile dwie połączone firmy muszą mieć pieniędzy.
W końcu udało mi się dostrzec Sasuke z (niestety) Kaiyo, początkowo stali do mnie tyłem i widziałam, że o czymś dyskutowali, ale kiedy lekko odwrócili się bokiem to dostrzegłam w ich dłoniach coś czego bym się nie spodziewała po Sasuke, Kaiyo miałam głęboko w czterech literach, ale Uchiha nie będzie palił.
Nie na mojej warcie.
Ruszyłam żwawo w ich kierunku, a w każdym razie na tyle żwawo na ile pozwalała mi ciężka torba na ramieniu.
Mężczyźni jakby mnie nie widzieli kiedy stanęłam praktycznie tuż obok, dlatego bez najmniejszego wahania chwyciłam papierosa od Sasuke, który miał właśnie wylądować pomiędzy jego wargami.
Zrzuciłam go na ziemię i przydeptałam ze złością śmierdzącego drania.
- Życie ci niemiłe? - wypaliłam starając się ignorować Kaiyo, który przyglądał mi się natarczywie.
Sasuke wyglądał tak jakby jego ciśnienie było teraz daleko poza normą.
- Zabawne, bo miałem zapytać właśnie o to samo. - warknął, a moja pewność siebie jakby zaczęła się rozrzedzać, cóż może i zareagowałam trochę zbyt impulsywnie, ale to nie zmienia faktu, że to on się truł, a ja chciałam dla niego dobrze.
Nagle usłyszałam ciche parsknięcie śmiechu, momentalnie spiorunowałam spojrzeniem Kaiyo, mierząc się z tymi jego niebieskimi tęczówkami, które tak bardzo kiedyś zawróciły mi w głowie.
Chłopak wyglądał na całkiem rozbawionego, ale pod moim spojrzeniem uniósł dłonie w geście obronnym i tak jak na filmach wyrzucają broń z ręki on z nonszalanckim uśmiechem wypuścił fajkę.
Najwyraźniej zrobił sobie z tej sytuacji przedstawienie.
- To gdzie śpimy? - nawet nie zauważyłam kiedy podeszła do nas cała reszta ekipy, momentalnie odstąpiłam o krok w tył, stając pomiędzy drużyną siódmą.
Spoglądałam nieufnie to na Sasuke, to na Kaiyo. Ten duet zdecydowanie mi się nie podobał.
- Zaraz w recepcji odbierzemy klucze do pokoi. - oznajmił z chłodnym spokojem Uchiha wpatrując się we mnie ciemnymi jak noc tęczówkami, żeby nie musieć dłużej męczyć się z jego spojrzeniem po prostu stanęłam za Tazukim i założyłam ręce na piersi.
CZYTASZ
Życie może być mylące || SasuSaku | ZAKOŃCZONE
FanfictionOPOWIADANIE W TRAKCIE KOREKTY "Nie ukrywam, że gdyby ktoś się mnie zapytał, jak spieprzyć sobie pierwszy dzień, w pracy, to podałabym przynajmniej cztery sposoby od ręki. Ba! Może nawet i pięć. Jednak żaden z nich, powtarzam żaden, nie...