⭐ Rozdział siódmy

2.3K 204 10
                                    

Obudziłam się czując ciepło przy swoim prawym boku. Ciało brunetki przyciśnięte było do mojego, jedną nogę miała przerzuconą przez moje biodra, rękę natomiast przez klatkę piersiową. Mój oddech przyspieszył nieznacznie, gdy całkowicie nieświadomie otarła się kobiecością o mojego przyjaciela. Zagryzłam wargę, zaciskając pięści na prześcieradle. Sprawy nie ułatwiały też jej usta, będące bardzo blisko mojej szyi, na którą wydychała ciepłe powietrze.
- Lauren... - poruszyła się niespokojnie. - Oh... Tak dobrze... Bierz mnie...
Chryste. Ona ma sen erotyczny. Ze mną...?
Westchnęłam. Coś czuję, że nie zasnę tej nocy. Nie tylko dlatego, że dziewczyna mówi przez sen, ale również dlatego, że wierci się na moim przyrodzeniu.
- Mocniej... - jęczy, a jej wargi niespodziewanie całują moją szyję.
- Cholera - stękam. To jest takie dobre... Przyjemne ciepło komuluje się w moim podbrzuszu. Ale... Nie mogę jej wykorzystać. Na pewno nie wtedy, gdy jest tego nieświadoma.
Ostrożnie wygrzebuję się spod ciała Camili i idę prosto do salonu. Dopiero tam odkrywam, że jest czwarta nad ranem. Przecieram oczy i postanawiam poćwiczyć w siłowni.
Schodzę, więc do piwnicy i odnajduję swoje niebieskie rękawice. Podchodzę do worka jak do przeciwnika, przypominając sobie nauki wujka. Przybieram odpowiednią pozycję i powoli zaczynam zadawać ciosy. Lewa prawa, prawa lewa. I tak w kółko. Czuję nagły przypływ adrenaliny. Niemalże rzucam się na worek, pracując teraz samymi kolanami.
- Co on ci zrobił, że się na nim wyżywasz? - słyszę z boku cichutki głosik. Wzdycham i upadam na klęczki, chowając głowę w rękawice. Faktycznie... Moje podniecenie osiągnęło dziś zenitu, ale to nie powód bym wyżywała się na martwych przedmiotach. - Lauren...? - odzywa się zaniepokojona Cabello. Czuję jej ciepłą dłoń na moim kark.
- Wybacz - mamroczę, podnosząc się ostrożnie. Dopiero teraz odczuwam wszystkie ciosy zadane podczas dzisiejszego treningu.
- Zrobiłaś sobie krzywdę - mówi drżącym głosem, dotykając palcem mojej twarzy, a gdy opuszcza dłoń widzę na niej krew. - Trzeba to opatrzeć - łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę sypialny. Nawet teraz, cholera, mam przed oczami jej tyłek. Boże, jeśli istniejesz, daj mi siłę woli. - Siadaj - rozkazuje, a sama idzie po apteczkę.
Syczę cicho, gdy przykłada nasączony wodą utlenioną wacik do łuku brwiowego.
- Obudziłam cię, prawda? - wzdycham. Oczywiście brązowooka musi świecić biustem, bo jej... moja koszulka ma spore wcięcie na dekolcie.
- Obudziłam się, bo odkryłam, że twoja strona łóżka jest pusta. Chociaż... Chyba to mój sen mnie obudził, ale nie pamiętam o czym był - tłumaczy. Chryste, cierpliwości, błagam...
- Umm... Byłaś trochę niespokojna w nocy - mamroczę, nie mówiąc nic więcej. Nie chcę wprawić jej w zakłopotanie. To prawdopodobnie spowodowałoby, że nie odezwałaby się do mnie przez zawstydzenie. - Ale wstałam o czwartej i poszłam od razu na siłownie.
- Spędziłaś tam trzy godziny. Dobrze wiedziałaś, że rany się jeszcze nie zagoiły. Jesteś nieodpowiedzialna - karci mnie. Uśmiecham się do niej i łapię jej twarz w dłonie. - Skarbie, nie takie rany miałam. Po niektórych walkach z łóżka nie mogłam się podnieść. To miłe, że w końcu ktoś się o mnie martwi.
Camila rumieni się słodko i wraca do opatrywania moich ran.
- Jesteś inna - mówi cicho, jakbym miała tego nie usłyszeć.

Riddle 1: Zakochana w bokserze & Riddle 2: Zakochana w milionerce | Camren FF |✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz