Poczułam się niezwykle błogo, gdy moje plecy dotykają chłodnej pościeli. Nie wiem jakim cudem udało mi się wejść po schodach i rozebrać do bielizny, ale najważniejsze jest to, że w końcu zakopałam się w miękkim łóżku. Obraz delikatnie się zlewał, więc czym prędzej zamknęłam oczy.
- Lolo? - cichutki szept dobiegł do moich uszu, ale nie podniosłam się. Nie miałam na to siły. - Lauren? Muszę zatamować krwotok z twojego nadgarstka.- Mhm - mruknęłam i odkręciłam się na drugi bok. Wciąż czułam ciepłą dłoń brunetki na swoim ramieniu.
- Lauren, mów do mnie. Nie zamykaj oczu - potrząsnęła moim ciałem. Odwróciła mnie z powrotem na plecy i rozerwała coś. Chwilę później jakiś materiał uciskał skórę na nadgarstku. - Kochanie, spójrz na mnie - lekko klepnęła mnie po policzkach, ale zdołałam się jedynie uśmiechnąć. - Cholerna jasna - warknęłam. Nie minęła sekunda, a poczułam rozlewającą się zimną ciecz na mojej twarzy. Odetchnęłam głęboko kilka razy i wolno otworzyłam oczy.
- Camila? - mruknęłam i uniosłam się ostrożnie, opierając się o poduszki.
- Boże... Jak się czujesz? - przysiadła obok mojego ciała i chwyciła moją dłoń. Powoli przetarła mi czoło, umieszczając palce na moim policzku.
- Chyba dobrze - wymamrotałam. Spojrzałam na swój nadgarstek. Krew przestała już lecieć.
- Powinnaś iść do lekarza. Może wdać się jakieś zakażenie albo może być przecięta jakaś żyła - sugeruje zmartwionym głosem. Przytakuję jej krótko i patrzę w dal. Trochę zraniło mnie postępowanie brązowookiej. Myślałam, że mi ufa, ale najwyraźniej się myliłam. - Lauren?
- Pójdę spać na kanapie - stwierdzam i podnoszę się na nogi. - Moja obecność będzie ci tylko przeszkadzać, a musisz porządnie się wyspać.
- Lo - wzdycha zrezygnowana i łapie mnie za łokieć. Spuszczam wzrok, gdy wgapia się w mój profil. Podnosi mój podbródek do góry i patrzy na mnie przez kilka minut. - Przepraszam - mówi miękko i spoglądając na moje usta, pochyla się do przodu. Odwracam głowę w bok, gdy jej wargi zahaczają o linię szczęki. Ostatecznie chyba rezygnuje z pocałowania mnie, bo po prostu wtula się w mój tors. Na początku stoję, nie wiedząc co zrobić, ale w końcu obejmuję ją ramionami, zaciągając się jej zapachem. - Chyba jestem idiotką - śmieje się gorzko w mój mostek. - Wybaczysz mi?
- Jest okej, Camila - wymuszam krótki uśmiech i łapię jej twarz w swoje dłonie. Całuję ją w czoło, a potem odsuwam się na krok. - Połóż się. Pewnie jesteś zmęczona, a ja prześpię się na kanapie - nim dziewczyna zdąż zareagować, wychodzę z pokoju.
***
- Lo? - słyszę cichutki głosik i czuję jak ktoś wierci się na moich biodrach.
- Huh? - otwieram zaspane oczy, widząc przed sobą brunetkę, która siedzi na mnie. - Co się stało?
- Nie mogę zasnąć - mówi smutno. Ściska mnie serce, gdy widzę jej zawiedzioną minę. Chyba przyzwyczaiła się już do mojej obecności w łóżku, tak jak ja przyzwyczaiłam się do niej.
- Chodź tu - otwieram ramiona, w które czym prędzej wpada. Mości się na mnie wygodnie, zahaczając przypadkiem o moją dolną strefę tak, że ledwo hamuję jęk.
- Dobranoc, Lo - całuje moją brodę, a następnie układa głowę w zagłębienie mojej szyi.
Wzdycham cicho, przeczesując palcami jej włosy. Brązowooka jest naprawdę urocza, a ja nie potrafię się jej oprzeć. Bez niej ten dom wydaje się być taki pusty i czasem mam wrażenie, że tylko ona jest potrzebna jest mi do szczęścia. Nie chcę też działać zbyt pochopnie, lecz wiem, że to kwestia czasu zanim wyznam jej miłość.
- Proszę, Lo - wymamrotała dziewczyna, zaciskając palce na mojej koszulce i wiercąc się na mnie. Przełknęłam głośno. Domyślałam się, że ponownie może mieć jakiś erotyczny sen. - Lauren... - mocno zacisnęłam powieki i objęłam ją w tali, przyciągając ją bardziej do siebie z nadzieją, że sen jednak nastąpi bez żadnych przeszkód.
CZYTASZ
Riddle 1: Zakochana w bokserze & Riddle 2: Zakochana w milionerce | Camren FF |✅
Fanfiction#108 w lesbian - 10.05.2018 r. Lauren Jauregui potrafi bić się najlepiej ze wszystkich. Ludzie postrzegają ją jako zimną sukę bez uczuć. Dziewczyna ukrywa wiele tajemnic i potajemnie podkochuje się w brunetce, spotykanej codziennie na ulicy. Sądzi...