Nigdy nienawidziłam gal boksu. Chociaż w niektórych brałam udział, to w większości zajmowałam miejsce na trybunach. Nienawidziłam bić się za pieniądze. Pozwalało mi to jedynie na odstresowanie, zastąpienie bólu psychicznego fizycznym. Teraz pewne wartości się zmieniły. Mam przy sobie Camilę, która w jakiś sposób zagłusza te złe wspomnienia. Coś, co było wręcz nierealne, stało się teraz jak najbardziej prawdziwe. Moje życie nabrało jakiegoś sensu, w końcu wyznaczyłam sobie cel.
Kompletnie pogrążona w myślach, stanęłam przed lutrem. Kropelki wody wciąż spływały po moim ciele. Nie chciałam niczego przeciągać, więc dość szybko wytarłam pozostałości wody po wcześniejszym prysznicu.
Zaczęłam zastanawiać się nad wyborem odpowiedniej koszuli, gdy drzwi łazienki otworzyły się niespodziewanie.
- O Boże! Przepraszam! - brunetka migiem zasłoniła oczy, widząc mnie nago. Prychnęłam cichym śmiechem i wciągnęłam na siebie bokserki ze spodniami oraz szarką koszulkę. Sytuacja była naprawdę komiczna.
- Camz - podeszłam do dziewczyny, ściągając jej ręce z twarzy. Dalej miała zamknięte oczy. - Już się ubrałam - parsknęłam, a to uchyliła jedną powiekę. Gdy zobaczyła, że mówię prawdę, spuściła wzrok na podłogę, rumieniąc się.
- Wybacz, powinnam zapukać - speszyła się jeszcze bardziej. Pokręciłam głową, podnosząc jej podbródek go góry i nakierowując jej tęczówki na swoje.
- Nic się nie stało - mruknęłam, głaszcząc jej policzek. - To nic, czego byś wcześniej nie widziała... - Twojego fiuta na pewno nie.
- Ale... umm... To niekulturalne - szepnęła. Pokręciłam przecząco głową i uśmiechnęłam się serdecznie.
- Camz, to nic takiego. Ta łazienka jest tak samo twoja jak i moja - tak samo jak twój tyłeczek. Przymknęłam na chwilę oczy i zaczęłam odliczać w myślach do dziesięciu, bo w moich bokserkach powstało małe zawirowanie. - Więc przygotuj się, a ja pójdę się ubrać do końca - powiedziałam i wyminęłam brązowooką, dając jej całkowity dostęp do łazienki.
Zeszłam na dół, gdzie na stole położyłam bilety. Wsunęłam je do kieszeni spodni, aby ich potem nie zapomnieć. Na wszelki wypadek sprawdziłam również godzinę, a potem poszłam poszukać koszuli.***
- Stresujesz się? - zapytałam dziewczynę, gdy byłyśmy już w klubie bokserskim. Przybyłyśmy kilka minut za wcześnie, ale w tym czasie zdążyłyśmy zająć swoje miejsca.
- Odrobinę... Nigdy nie byłam na czymś takim. Jedyną walkę, jaką widziałam to tak, w której ty walczyłaś tamtego dnia - przyznaje. Kiwam głową i łapię jej dłoń w swoją. Delikatnie przesuwam opuszkami palców po knykciach, co ewidentnie rozluźnia brunetkę.
- Będzie dobrze - mówię, spoglądając na nią. - Ludzie tutaj zwykle nie robią problemów, ale trzymaj się zawsze blisko mnie. Nigdy nie wiadomo na kogo można wpaść.
- Zapamiętam - uśmiechnęła się, przysuwając się bliżej do mnie. - Nie będzie ci przeszkadzać jak oprę się na twoim ramieniu? - szepcze zawstydzona.
- W porządku, nawet nie musiałaś pytać - mówię. Napinam odrobinę mięśnie, gdy brązowooka faktycznie znajduje się jeszcze bliżej, kładąc głowę na moim ramieniu i wtulając nos w zagłębienie mojej szyi. To całkiem przyjemny i kochane, choć pewnie dla niej i tak to nic nie znaczy.
- Zaraz się zacznie - mamrocze, a jej oddech uderza w moją skórę. Wiercę się przez chwilę na fotelu, szukając dogodnego ułożenia, a potem splatam nasze palce. Camila nawet nie protestuje, tylko wtula się we mnie jeszcze bardziej.***
- Chcesz coś do picia? - przekrzykuję tłum, który zebrał się na bankiecie po gali.
- Może sok, jeśli jest - mówi dziewczyna. Kiwam głową, a następnie pokazuję jej, że wracam za chwilę.
Przeciskam się przez wszystkich, docierając w końcu do stolików z napojem. Sprawnie odnajduję sok pomarańczowy i nalewam nam obu.
Chwilę zajmuje mi odnalezienie miejsca, w którym zostawiłam Camilę, ale jak się okazuje brunetki nigdzie nie ma. Jedyne co zauważam to triumfujący uśmiech Lucy Vives, byłej narzeczonej mojego brata.
Warczę cicho i odkładam szklanki na pierwszy lepszy stolik. Potem pędem lecę w stronę wyjścia, co chwila wpadając na kogoś. Dopiero w oddali zauważam sylwetkę Cabello. Przyspieszam bieg i w jednej chwili doskakuję do dziewczyny, odwracając ją gwałtownie do siebie. Jest cała zapłakana, a ten widok łamie mi serce.
- Jezusie, co ona ci nagadała? - warczę. Brunetka próbuje się wyrwać, ale trzymam ją za łokieć.
- Puść mnie, Jauregui! Nie chcę cię znać - krzyczy zalewając się łzami. Wtedy też pierwsze krople deszczy spadają z nieba. Nie obchodzi mnie, że zmoknę. Obchodzi mnie dziewczyna, w której jestem cholernie mocno zakochana. - Idź sobie do tej kurwy, a mnie zostaw w świętym spokoju!
- Do była narzeczona mojego brata, do kurwy nędzy - mruczę. ' Widziałam ją zaledwie raz na oczy i to jeszcze przed kamerkę.
- Czemu jakoś ci nie wierzę? - patrzy na mnie z ukosa, przestając się wyrywać. - Nie zamierzasz wyjaśnić mi tego wszystkiego? Kiedyś powiedziałaś Dinah, że jestem jedyną kobietą w twoim życiu, więc jak się do tego odniesiesz?
- Bo jesteś - mamroczę, przyciągając dziewczynę mocno do siebie i delikatnie napierając na jej wargi.

CZYTASZ
Riddle 1: Zakochana w bokserze & Riddle 2: Zakochana w milionerce | Camren FF |✅
Fiksi Penggemar#108 w lesbian - 10.05.2018 r. Lauren Jauregui potrafi bić się najlepiej ze wszystkich. Ludzie postrzegają ją jako zimną sukę bez uczuć. Dziewczyna ukrywa wiele tajemnic i potajemnie podkochuje się w brunetce, spotykanej codziennie na ulicy. Sądzi...