🌜Rozdział trzeci

2K 142 7
                                    

Siedzimy w ciszy przez kilka dobrych minut, a szatynka obejmuje mnie mocno. Głaszcze moje plecy w uspokającym geście, co chwila cmokając mnie w czoło. Nieco się rozluźniam, kiedy to dziewczyna spogląda w moje oczy, uśmiechając się delikatnie.

- Dziękuję - mruczę cicho i wtulam się w nią mocno. Zielonooka wplątuje palce w moje włosy, przeczesując je czule. - Tak bardzo się bałam.

- Nie masz mi za co dziękować, kochanie - cmoka mnie w czoło, posyłając swój łobuzerski uśmiech.

- Cieszę się, że udało mi się wrócić - wzdycham, zamykając oczy. - Ale oni mogą w każdej chwili tu przyjść, bo im uciekłam - przyznaję, zerkając niepewnie na Lauren.

- Coś wymyślę, Camz - patrzy na mnie smutno, zaciskając palce na mojej koszulce. - Mam domek za miastem. Pojedziemy tam, a w tym samym czasie mój prawnik i policja spróbują ich złapać.

- Myślisz, że to się uda? - bawię się dolną wargą, spuszczając wzrok.

- To nasze jedyne wyjście - całuje mnie czule w czubek głowy, a potem wstaje. - Chodź, pomóż mi spakować torby.

Zwlekam się z łóżka, przyglądając się przez krótką chwilę poczynaniom dziewczyny. Niepewnie do niej dołączam, zabierając tylko najpotrzebniejsze rzeczy.

- Kocham cię - szepcze cicho i cmoka mnie w policzek. - Pójdę zrobić coś do jedzenia. Bądź gotowa do wyjścia.

Nim zdążę jej odpowiedzieć, Jauregui znika za drzwiami. Wzdycham cicho, kończąc pakowanie. Przebieram się jeszcze w cieplejsze ubrania, bo ostatnie noce są stosunkowo chłodne. Po szybkim ogarnięciu się, biorę torbę i schodzę na dół.

Lauren krząta się po kuchni, przekładając jedzenie do pojemników. Przyglądam się jej z uśmiechem i stwierdzam, że naprawdę za nią tęskniłam. Ostanie dni były cholernie puste i przygnębiające. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego mój ojciec właśnie tak postąpił.

- Lo? - zagaduję szatynkę, na co odwraca się w moją stronę. W przypływie impulsu podchodzę bliżej, obejmując ją za szyję i napieram na jej usta. Zielonooka ochoczo oddaje pocałunek, układając dłonie na moich biodrach.

- Jeszcze ci mało, Camz? - gryzie mnie w wargę, a po krótkiej chwili sadza mnie na blacie.

- Tak cholernie za tobą tęskniłam - szepcze w jej usta, przesuwając palcami po jej plecach pod koszulką. Dziewczyna tylko Uśmiecha się łobuzersko, ściskając moje pośladki.

- A ja za tobą, Camzi - spogląda mi w oczy. - Tak bardzo. Mamy jeszcze kilka minut.

Bez zbędnego przedłużania, wsuwa dłoń w moje majtki, dotykając mnie najpierw lekko po wzgórku. Mimo to odczuwam wielką przyjemnością, a moje palce automatycznie wędrują w jej spodnie, spod których odznacza się wybrzuszenie.

Przejeżdżam po główce członka w czasie, gdy dziewczyna zabawia się moją łechtaczką. Skomlę jej usta, łapiąc pewniej penisa w swoją dłoń. Widzę jaką przyjemność to sprawia szatynce, więc zaciskam mocniej palce, przyspieszając ruchy. Może nie jestem w to aż taka wprawiona, ale Lauren pojękuje, pogłębiajac pocałunek.

Zielonooka dokłada drugi palec, masując mnie coraz szybciej. Odchylam głowę w tył, dając jej dostęp do mojej szyi i rozkładam szerzej nogi.

- Zaraz dojdę, skarbie - stęka w moją skórę, zostawiając na niej drobne malinki. Pompuję szybciej dłonią, czując również własny orgazm.

Kilka sekund później obie dochodzimy z jękiem swoich imion. Odchylam lekko bokserki dziewczyny, by nie zabrudziły się spermą, a Lauren tryska na moją rękę. Zagryza wargę, przyciskając się mocno do mojego ciała i obejmuje mnie w talii. Wciskam głowę pod jej brodę, czując zmęczenie, a zarazem radość.

Głaszczę zielonooką po plecach, składając delikatny pocałunek na jej ustach. Szatynka uśmiecha się szeroko, oddając muśnięcia, a potem spogląda w moje oczy.

- Kocham cię, kotek - szepcze cicho w moje usta, a jej wzrok jest szczery.

- Kocham Cię, słońce - uśmiecham się i całuję ją czule, obejmując ją mocno. Jauregui pomaga mi zejść z blatu, a później chowa jedzenie do torby.

- Gotowa? - zerka na mnie, biorąc nasze bagaże. Przytakuję skinieniem głowy i splatam nasze palce razem. Na szczęście Lauren nie komentuje mojego nagłego wybuchu bliskości, tylko prowadzi mnie do garażu i niepostrzeżenie jedzie w kierunku swojego domku.

Riddle 1: Zakochana w bokserze & Riddle 2: Zakochana w milionerce | Camren FF |✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz