Kiedy spotykacie się po raz pierwszy

477 16 13
                                    


L U F F Y


     Mając dobry humor, weszłaś do pobliskiego baru, w którym to panowała sielankowa atmosfera. Widać, że ludzie dobrze się tutaj bawili. Widziałaś tańczące dziewczyny i pijących piwo chłopaków. Słyszałaś radosne śmiechy, głośne stukanie butów, oraz miłą dla ucha, skoczną muzykę. Rozejrzałaś lepiej po pomieszczeniu. Posiadał przeciętny wygląd, ale w niczym Ci on nie przeszkadzał. Poczułaś na policzkach rumieńce, gdyż zauważyłaś na tacce noszonej przez kelnerkę - ogromnego dzika.

    Automatycznie oblizałaś usta, a po chwili z nich sączyła się ślinka. Po chwili zaburczało Ci w brzuchu. Momentalnie zrobiłaś się głodna. Chciałaś zjeść te same mięsko. Zaczęłaś powoli iść, będąc zahipnotyzowana zapachem sosu pomidorowego. Cały czas podążając za wonią potrawy, nie zauważyłaś, że na kogoś wpadłaś. Z impetem runęłaś na ziemię, leżąc na tej osobie.

    Poczułaś znowu charakterystyczny zapach pomidorów  i otworzyłaś oczy. Przed Tobą na tacce leżał dzik, w sosie pomidorowym. Nie zwracając uwagi na leżącą pod Tobą osobę, złapałaś kawałeczek mięska i już miałaś go skosztować, gdy wyrosły z nad ziemi ręce, które perfidnie wyrwały Ci jedzonko.

    - Łapy precz! To moje mięso! - krzyczał do Ciebie chłopak, o kruczoczarnych włosach. Pod jego lewym okiem widnieje blizna z dwoma szwami. Na jego głowie widniał słomiany kapelusz.

    - A właśnie, że moje! To ja je pierwsza zobaczyłam! - warknęłaś wściekle, wstając z chłopaka. 

    - Ale to ja je zamówiłem! - również wyglądał na złego. Kiedy próbowałaś sięgnąć o kawałeczek dzika, czarnowłosy z łatwością zabierał go od Ciebie. W końcu jego ręce rozciągnęły się i położyły tackę na pobliski stół. Wytrzeszczyłaś oczy w szoku, nie wiedząc, co powiedzieć. Zabrakło Ci mowy z wrażenie. Co tu się właśnie stało? Pokręciła jednak szybko głową, a potem szykowałaś do kolejnego ataku.

     - To ja zjem tego dzika! - zapatrzona w owe mięso, wpadłaś na kelnerkę niosącą garnek z sosem pomidorowym. Wylądował on na Tobie... Twoja twarz i ubranie zostały pobrudzone... Z każdej strony rozbrzmiały śmiechy ludzi, znajdujących się w barze. Miałaś ochotę zapaść się pod ziemię... 


S A N J I


    Mijałaś kolejny stragan z drogimi kosztownościami. Żadne z nich nie przykuły twojej uwagi. Szukałaś jakiejś ładnej bransoletki z perłami. Niestety perły z wysoką jakością trudno zdobyć. Westchnęłaś ciężko pod nosem. Zakryłaś się bardziej kapturem. Nikt nie mógł odkryć twojej prawdziwej tożsamości. Przechadzałaś się w przebraniu, by nie rozpoznali Ciebie twoi fani. Otóż zasłynęłaś z wybitnego tańca oraz doskonałych potraw. Byłaś tancerką i światowej klasy kucharką, znającą się na swoim fachu. Nie zatrudniałaś się w byle jakiej restauracji. Przebywałaś jedynie z najlepszymi.

    Szłaś nadal spokojnie po rynku miasta, mając nadzieje na znalezienie owej ozdoby. Potrzebowałaś jej do sukienki, która uszyła Ci twoja znajoma do występu. Jak na razie brak jakichkolwiek śladów. Nie chciałaś tracić dłużnej czasu i postanowiłaś wrócić do hotelu. Odwróciłaś się z zamiarem odejścia, gdy nagle ktoś o Ciebie zahaczył i spowodował ujawnienie twojej osoby. Kaptur szybko opadł do tyłu, a ludzie widząc Cię od razu zaczęli krzyczeć. Do oczu naszły Ci łzy. Nie miałaś szans na ucieczkę. Wokół, aż roiło się od twoich fanów. Nie mając wyjścia, musiałaś dać im autografy.

    Rozpłakałaś się wśród fanów panoszyła się grupka psychicznych ludzi, która obrała Ciebie za swój cel. Śledzili Cię na każdym kroku. Przez nich nie mogłaś normalnie żyć. Najadłaś się przesadnym strachem i stresem. Kiedy zobaczyłaś, iż zbliża się do Ciebie brunet - przywódca tej bandy, zrobiłaś kilka kroków tyły.

    - NIE! - krzyknęłaś i zadrżałaś. Wtedy poczułaś, że ktoś obejmuje Cię ramieniem. Spojrzałaś zapłakanymi oczami na młodego, wysokiego mężczyznę o blond włosach. Na jego twarzy widnieje czarna bródka, oraz zakręcona brew. Ubrany jest w czarny, dwurzędowy garnitur ze złotymi guzikami. Pod nim ma błękitną koszulę w paski. Palił papierosy.

    - Zabiorę Cię stąd! - odparł, a Ty postanowiłaś mu zaufać. I tak nie miałaś wyboru. Blondyn wziął Ciebie na ręce, powodując, iż się mocno zawstydziłaś.

    - Jak śmiesz! Nie dotykaj mnie! - warczałaś, by Cię puścił, ale wtedy chłopak zaczął biec, po drodze pozbywając się potencjalnego zagrożenia. Po kilku minutach zniknęliście z rynku i trafiliście do spokojniejszej części miasta. Zniknęliście w zaułku. Postawił Cię delikatnie na ziemię i ze zmartwioną miną przyglądał się twojej zapłakanej twarzy.

    - Wszystko w porządku? Moja Pani? - złapał za twoją dłoń, a Ty niepewnie pokiwałaś głową.

    - Dziękuje! - ponownie zadrżałaś. Uniosłaś znowu na niego swój wzrok i ujrzałaś, jak chłopakowi leci krew z nosa... A oczu mu zmieniły się w serduszka...


Z O R O


     Mijała kolejna godzina, a Ty nadal trenowałaś wymachiwanie mieczem. Liczyłaś, że dzięki treningu staniesz się dużo silniejsza i pokonasz swoje słabości. Nie chciałaś, by dłużej przezywali Ciebie życiowym zerem... Musiałaś im pokazać, jak bardzo twarda się stałaś. Od zawsze byłaś zdana na siebie. Nie miałaś rodziny, bo twoi rodzice zmarli tuż po twoim urodzeniu w nieszczęśliwym wypadku. Potem trafiłaś do przytułku, gdzie panowała trudna sytuacja. Te miejsce stawało się wylęgarnią chuliganów i dla jednego z nich przemieniłaś się w ofiarę. Zagryzłaś dolną wargę, aby szybko zapomnieć o przykrych zdarzeniach. 

     - Patrzcie ona znowu tu trenuje! - krzyknął białowłosy, śmiejąc się w najlepsze. To właśnie od maczał palce w twoim cierpieniu przez tyle lat. Odwróciłaś się, patrząc na niego z odrazą. Teraz to ty mu pokażesz, gdzie raki zimują.

     - Masz z tym jakiś problem? - zapytałaś z kpiną.

     - Znowu próbujesz się stawiać? - przerwał na chwilę, widząc twoje lekkie dreszcze. Zaśmiał się i kontynuował - Chyba nie chcesz powtórki z rozrywki? - zapytał, unosząc w charakterystyczny sposób brwi. Tak się nim brzydziłaś... Dwa lata temu prawie, by Ciebie pobił na śmierć razem ze swoimi koleżkami... Jednak dzisiaj jest inaczej. Czułaś, że dasz im popalić. Szykowałaś się do ataku, kiedy znikąd zjawił się wysoki mężczyzna o umięśnionym ciele. Jego włosy są koloru zielonego, zaś oczy czarnego. W pasie ma czerwony pas, do której włożone są trzy miecze. Na lewej ręce nosi bandanę. W lewym uchu widnieją trzy identyczne kolczyki. Nie posiada lewego oka, bo stracił je podczas treningu z Mihawk'em.

     Wytrzeszczyłaś oczy w szoku, bo dobrze wiedziałaś, z kim miałaś do czynienia. To Roronoa Zoro i dzięki niemu zaczęłaś trenować. W bardzo krótkim okresie stałaś się jego fanką. Ucieszyłaś się i poczęłaś skakać z radości. Chłopak wyglądał na zdezorientowanego. Nie mogąc wytrzymać, pobiegłaś w jego stronę i przytuliłaś. Jego twarz została umieszczona pomiędzy twoimi pokaźnymi walorami. Z radości podskakiwałaś i przyciskałaś go mocniej. On z każdą chwilą czerwieniał i przypominał pomidora. Nie spodziewał się czegoś takiego po nieznajomej. 

     - Puść mnie! - zażądał z wrogością, ale nic sobie z tego nie robiłaś i tak właśnie rozpoczęła się twoja przygoda z glonogłowym...

One Piece: ScenariuszeWhere stories live. Discover now