Postanowiłam, jak najszybciej znaleźć się w Mystic Grillu. Po dotarciu od razu weszłam do środka. Podeszłam do baru i zamówiłam sobie burbon z lodem. Chyba za dużo czasu spędzam na piciu z Damonem. Po kilku drinkach podeszła do mnie Rebekah z dwoma facetami. Szczerz nie spodziewałam się jej tutaj.
-Kate jak dobrze, że cię widzę. Nie mam z kim zaszaleć. Ta dwójka to sztywniaki, przy okazji ich poznasz to jest Kol, a to Klaus. Moi bracia.
-Nie jestem sztywny - warknął w jej stronę Nik. Ale Rebekah spławiła go tylko machnięciem ręki.
-Witam. Wiesz Bekh nie spodziewałam się, że cię jeszcze dzisiaj spotkam. Ale to dobrze, bo ja też się już sama nudzę. A i nie spodziewałam się spotkać jeszcze kogoś z twojej rodziny w niecały dzień - odparłam z uśmiechem, totalnie ignorując pozostała dwójkę, tak samo jak Bekha.
-Ej nie wiem czy wiecie, ale.my tu nadal jesteśmy - odparł Kol.
-To co idziemy zaszaleć.
-Czytasz mi w myślach - odparłam.Po czym razem z moją kumpelą udałyśmy się na parkiet, a później śpiewałyśmy, bo był wieczór karaoke. Wybrałyśmy piosenkę 'L.A. Boyz'. Powiem jedno udało nam się kurzyć jej braci. Na scenie wygłupiałyśmy się, a no koniec zaczęłyśmy śmiać się, jak byśmy były chore psychicznie. I pewnie tak jest, ale było warto. Zwłaszcza, gdy zobaczyłam minę Kola, która wyrażała niedowierzenie i niezrozumienie tego co widzi. Za to Kalusa mówiła, 'ja was nie znam'. I to dobitne spojrzenie wyrażające 'nie odzywajcie się do mnie'. Jednym słowem był załamany tym co widzi.
Takie zobrazowanie karaoke
-Wiesz Reb jednak miałam rację, że z nami dwiema nikt nie wytrzyma. Spójrz tylko na swoich braci. Ty widzisz ich miny - powiedziałam po między śmiechem. Bekha spojrzała na nich i ponownie wybuchła śmiechem, a ja razem z nią.
-Szkoda, że dałam telefon Kolowi. Tak to zrobiłabym im zdjęcie na pamiątkę. Później bym zrobiła z niego plakat i powiesiła w pokoju. Najlepiej na suficie. A w święta podarowała im na pamiątkę. Ciekawe jakie wtedy mieliby miny? - zastanawiała się, a ja wybuchłam znowu śmiechem na samą myśl ich wyrazów twarzy w tamtym momencie.
-Bekh obiecaj mi, że jak będziesz miała jakieś takie zdjęcie to mi je wyślesz. A później zaproś mnie na święta, bo chce zobaczyć ich miny, gdy będziesz je dawać.
-Ależ oczywiście. Chyba nie myślałaś, że sama będę świętować takie wydarzenie. Zresztą musi mnie ktoś później obronić przed wściekłym Klausem - odpowiedziała już poważniej.
-Wiesz zastanawiam się czy oni czasem nie słyszeli tej rozmowy. Jak myślisz? - spytałam.
-Lepiej nie, bo inaczej nici z planu. A ja mogłabym mieć przechlapane. Wiesz wolę jeszcze pożyć.
Naszą rozmowę przerwało gwałtowne otwarcie drzwi. Był to Stefan. Kiedy mnie zobaczył miał zamiar podejść, ale kiedy zobaczył, że koło mnie stoi Rebekah natychmiast wyszedł. Zdziwiłam się trochę. Chociaż zważając na to, że nie przepada za pierwotnymi, to nie powinnam się dziwić. Coś czuję, że gdy tylko wrócę do domu to Salvatorowie urządzą mi niezłe przesłuchanie. Pewnie spędzę kolejne 2 godziny na tym. Ale to co z nimi robię nie powinno ich interesować. Ja w końcu nie wtrącam się w ich życie. Traktuję mnie gorzej od 10-latki, a to ja jestem od nich starsza. Co za ironia losu. Hyh... życie jest okrutne.
Tak, jak się spodziewałam. Po powrocie do domu spędziłam te 2 cholerne godziny z tymi bałwanami. Chyba muszę się wyprowadzić, bo dłużej tak nie wytrzymam. Jedyny plus był taki, że podczas tej jakże uroczej rozmowy wyłączyłam się i odpowiadałam automatycznie jakieś słowa. Dzięki czemu nawet się nie zorientowali, że jestem w swoim świecie i myślę o czymś zupełnie innym niż oni.
Następnego dnia postanowiłam wybrać się nad pobliskie jezioro (zdjęcie powyżej). To jest najlepsze miejsce do tego, by sobie wszystko poukładać. Gdy już tam dotarłam usiadłam na pomoście i odpłynęłam myślami. Mój spokój został jednak przerwany. Gdy się odwróciłam nie wierzyłam w to co widzę. Niedaleko za mną stał Klaus. A może mam jakieś zwidy. Miałam wrażenie, że patrzę na kosmitę. Ja i te moje porównanie. Wyczujcie ten sarkazm. Po chwili postanowiłam zapytać:
-Co ty tutaj robisz?
-Stoję a nie widać? Zresztą o ile wiem to nie twój interes. Chyba, że o czymś nie wiem - odpowiedział.
W tym momencie czułam, że coraz bardziej go nie lubię. Może by tak rzucić na niego jakieś zaklęcie, pomyślałam. Jednak nie, bo wtedy wiedziałby, co potrafię. A do tego nie mogłam dopuścić. Postanowiłam nie odpowiadać mu i zignorować jego osobę. Odwróciłam więc się i obserwowałam spokojnie falującą taflę wody. Przez to całkowicie zapomniałam o pierwotnym i nie zauważyłam, kiedy się do mnie zbliżył łapiąc mnie za szyję. Widać, że swoim zachowaniem go wkurzyłam, co łatwo można było dostrzec w jego oczach. Przez bardzo silny uścisk ledwo łapałam powietrze. Jednak, kiedy zaczęłam tracić po woli świadomość, rozluźnił uścisk.
-Nie lubię, gdy się mnie lekceważy i to w tak jawny sposób - wycedził. - Zastanawiam się czy kierowała tobą odwaga czy głupota. Sam już nie wiem. Ale postawiłbym na to drugie.
-Nik co ty robisz? - nagle znikąd pojawiła się Rebekah. Wyczucie czasu to ona ma. - Puść ją.
Jednak on ją zignorował.
-Czy ty chociaż raz w życiu mógłbyś nie próbować zabić jakiegoś mojego znajomego. Zwłaszcza, że to jedyna osoba, która ze mną chce rozmawiać - powiedziała już zirytowana Bekh.
-Od samego słuchania cię mam dość i głowa mnie zaczyna boleć. Więc z łaski swojej bądź już cicho - zaczął warczeć w stronę siostry Klaus.
W tym momencie powoli ogarniał mnie niepokój. Nika coraz bardziej ogarniał gniew i frustracja. Nie wiedziałam do czego może być zdolny obecnie.
Kolejny rozdział już za nami. Mam nadzieję, że wam się podobało.
Dziękuje również za gwiazdki pod wcześniejszym rozdziałem.
K
CZYTASZ
My life and secrets
FanfictionHistoria opowiada o dziewczynie, która skrywa wiele tajemnic. Nazywa się Kate Collins. Powraca do Mystic Falls po kilku latach. Jednak nie jest sama. Towarzyszy jej córka Rose. Czy uda jej się na nowo ułożyć życie? Co się stanie, kiedy w miasteczku...