Rozdział 4

2.4K 114 5
                                    

Nadal nie mogę w to uwierzyć Kol Mikaelson stoi przede mną. Jednak jestem pewna, że ma w tym swój interes. O ile pamiętam z opowieści Bekhi to on jest z nich wszystkich najbardziej podobny do Klausa. Jest tak samo porywczy, może nawet bardziej. Jedno wiem na pewno, jego wizyta nikomu nie wyjdzie na dobre, zwłaszcza mi. Bo to nie może się dobrze skończyć, prawda?

-Hej. Wpuścisz mnie? - pyta po chwili moja przyjaciółka wyrywając mnie z chwilowego zamyślenia.

-Tak, już. Rebekah zapraszam.

-A ja nie dostanę zezwolenia? - pyta Kol uśmiechając się do mnie.

-Nad tobą muszę się poważnie zastanowić. Wiesz, coś mi mówi, że jeśli to zrobię to będę tego żałować. Co tym sądzisz Bekh?

-Może dajmy mu nauczkę, że nie wolno się wpychać do czyjegoś domu, kiedy ten go tu nie chciał. Tak, to by było najlepsze rozwiązanie - śmieje się na końcu wrednie do brata.

-Chyba posłucham twojej rady. Pa - mówię i zamykam przed nim drzwi i zaczynam się śmiach razem z Bekhą.

-Wiecie nie ładnie tak traktować gości - słyszymy jeszcze jego głos dobiegający zza drzwi co jeszcze bardziej nas rozśmiesza.

-I mówi to nie kto inny, jak Kol Mikaelson - odpowiadam mu.

-Nie ważne. Zapomnijcie. Z wami nie da się gadać. Ale to jeszcze nie koniec. I tak prędzej czy później tam wejdę - mówi po czym słychać jego oddalające się kroki.

-Jasne - odpowiadamy w tym samym czasie razem z Rebekah. Co wywołuje u nas kolejny atak śmiechu.
Po jakiś 5 minutach w końcu się uspokoiliśmy.

-To co świętujemy? - pyta z uśmiechem Bekha.

-No jasne. Pokaż co tam masz dobrego.

-Mam 4 butelki czystej. Na razie powinno wystarczyć, a jak zabraknie to się skoczy po coś do sklepu.

-Ok. Dawaj tu to alko. Pora się trochę rozwrwać - mówię do niej.

I tak spędziłyśmy ze 3 godziny na piciu, rozmowach, wydurnianiu się i śmianiu. W związku, że było już późno to Rebakah została na noc u mnie. Rano oznajmiła mi, że musi się już zbierać i wpadnie, jak najszybciej będzie mogła. Jednak zanim wyszła dala mi zaproszenie na bal u nich w domu, który odbędzie się za tydzień. Szczerze to się cieszyłam z tego, bo mogłam spędzić z nią więcej czasu. Ale myśl o tym, że będzie tam reszta jej rodzeństwa nie napawała mnie optymizmem. Chociaż nie poznałam jeszcze Elijah, który podobno jest z nich wszystkich najbardziej cywilizowany. Nie rzuca się na ciebie bez powodu, przynajmniej mam nadzieję, że to prawda. Z tego co słyszałam to podobno powrócił ich kolejny brat, niejaki Finn. Ale jeśli chodzi o niego to nie ma żadnych informacji na jego temat. Po prostu jedna wielka zagadka.

Następnego dnia rano udałam się do domu Salvatorów. Byli tam wszyscy. Gdy dotarłam poinformowałam ich o swojej wyprowadzce. Ta wiadomość ich bardzo zszokowała. Nie spodziewali się tego. Oczywiście nie wszyscy byli tym zachwyceni. Pewnie niektórych denerwowało to, że nie mogą mieć mnie na oku, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach. Będąc tam dowiedziałam się także konkretów na temat ich spotkania z Klausem. Z tego co mi powiedzieli to, że mają się zjawić na balu pierwotnych i dać odpowiedź Nikowi. Ale jeśli chodzi o umowę to nie chcieli mi zdradzić jej treści.

Po spotkaniu wróciłam do domu i rozmyślałam o tym wszystkim czego się dowiedziałam. I coraz bardziej nie podobał mi się pomysł zjawienia na tym balu. Czuję, że nic dobrego się tam nie wydarzy, a nie mam zamiaru trafić w sam środek walki. Jeszcze mam ochotę pożyć, zresztą nie chcę wybierać niczyjej strony. I właśnie w tej chwili zdałam sobie sprawę, że stoję pomiędzy młotem a kowadłem. Jedno jest pewne muszę się jakoś wykręcić. Tylko jak, żeby było wiarygodnie.

My life and secretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz