Rozdział 10

1.8K 92 1
                                    

Następnych kilka godzin minęło mi na rozmyślaniu o Klausie. Nadal nie jestem pewna co czuje względem niego. Ugh... jakie to jest denerwujące, kiedy nie wiesz umiesz określić swoich uczuć. To tak dobija. Szkoda, że będąc wilkołakiem nie mogę rozmawiać w swojej głowie z wilkiem, jak w tych wszystkich powieściach. To by wszystkim ułatwiło życie. Przynajmniej bym wiedziała czy kto jest moim mate. A tak to męcz się sam.

Dobra Kate pora wziąć się w garść. Za długo o tym myślisz. Trzeba się zająć czymś innym, co odciągnie cię od tego tematu. Najlepiej włącz muzykę i sobie pośpiewaj i potańcz. Tak to jest to. Przez to wszystko czuję, że zaraz oszaleje. Grrr... chyba za dużo stresu szkodzi mi na mózg. No cóż jakoś przeżyjemy.

A teraz idziemy szaleć po caluśkim domu. Ale najpierw rzucę zaklęcie wyciszające i zasłonie okna. Przecież nie chcę by mnie ktoś zobaczył, a tym bardziej usłyszał.

Tak minął mi cały dzień. Następne kilka dni nie było lepsze. Właściwie towarzyszyła mi wtedy monotonia. Oprócz siedzenia w domu parę razy spotkałam się z Bekhą, a czasami siedziałam w Grillu rozmawiając z Mattem.

W tym czasie zauważyłam, że brakuje mi tej wrednej, wkurzającej hybrydy zwanej Klausem, którego nie widziałam od tamtego dnia. Tęskniłam za jego docinkami, tym wrednym uśmieszku i tego, że potrafił mnie rozśmieszyć. O tym, jak miło nam się spędzało czasami czas.

Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że czuje coś do niego. Próbowałam się z nim skontaktować, lecz bez skutku. Nawet raz zapytałam Rebekhi co u niego, ale jedyne czego się dowiedziałam to to, że wyjechał gdzieś w pośpiechu nikomu nic nie mówiąc i nie wiadomo kiedy wróci.

Od tamtej pory chodzę trochę przybita. Myślałam, że Klaus mimo wszystko nie ucieknie zaraz po tym co mi oznajmij. Jak jednak widać myliłam się co do niego.

Od jakiś 3 dni siedzę w domu i nie wychodzę. Nikogo też nie wpuszczam. Nie mam ochoty też za bardzo czegokolwiek pić, chociaż powinnam. Ale po prostu nie mogę. Od kiedy nie ma Nika boli mnie w środku, zwłaszcza to, że mnie po prostu zignorował i zostawił.

Jednak tego dnia wydarzyło się coś czego się nie spodziewałam. A mianowicie praktycznie, kiedy na zegarze dochodziła północ, ktoś zaczął się dobijać do moich drzwi. Walenie było tak głośne, że aż poszłam je otworzyć i nakrzyczeć na tą osobę.

Kiedy je otwarłam ujrzałam osobę, przez którą jestem w takim stanie. Zszokowana wpatrywałam się w niego dopóki się nie odezwał.

-Możesz mnie wpuścić? - zapytał, choć w jego głosie dało się usłyszeć złość. Tylko się zastanawiam na co.

-Nie mam ochoty na wizyty kogokolwiek. Więc nie nie wpuszczę cię.

-Nie wiem, jak to zrobiłaś, że nie mogę wchodzić,ale i tak tam wejdę. Muszę z tobą porozmawiać.

-Teraz. Tetaz to nie mamy o czym.

Miałam właśnie zamknąć drzwi, ale uniemożliwił mi to blokując je jakimś cholernym badylem.

-To w takim razie odpowiedz, dlaczego próbujesz doprowadzić do swojej śmierci? Uprzedzę twoje pytanie Bekha mi o wszystkim opowiedziała. Więc odpowiedz mi na nie. Dlaczego?

Nie miałam ochoty odpowiadać, ale jego oczy, które się we mnie wpatrywały sprawiły, że nie mogłam tak dłużej.

-Bo kiedy powinieneś ze mną o wszystkim pogadać to ciebie nie było, bo zwiałeś, jak ten pierdolony tchórz! A najgorsze jest to, że zdałam sobie sprawę, iż też coś do ciebie czuje! Zadowolony! To teraz wypad mi stąd! Nie chce cię widzieć!

My life and secretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz