Rozdział 17

1.2K 76 25
                                    

Mijały dni, tygodnie a po Esther, Kate i Rose nie było śladu. Poszukiwania nie naprowadziły ich nawet na żaden najmniejszy trop. Klaus stał się w tym momencie największym zagrożeniem. Nikt nie potrafił go opanować. Wściekał się na każdą najmniejszą rzecz. A wszystko przez to, iż nie mógł się pogodzić z bezradnością. Chciał mieć chociaż maleńki znak, że one wciąż żyją i jest jeszcze szansa je odzyskać. Kiedy w końcu zyskał nową rodzinę, to mu ją odebrali. Chociaż sam wiedział, że bez winy nie jest. Bo gdyby nie wyjechał wtedy teraz pewnie, by byli razem. Tak przynajmniej myślał.

Mijały już prawie 2 miesiące i nadal nic nie wiedzieli. Klaus praktycznie stał się cieniem samego siebie. Nie wychodził z domu, cały czas pił, a krew do przeżycia wciskali mu siłą pozostali. Reszta także nie wiedziała co począć, gdyż ich największa nadzieja na znalezienie cokolwiek właśnie 'traci grunt pod nogami'.

W ciągu tych dwóch miesięcy u dziewczyn wcale nie było lepiej. Esther za wszelką cenę chciała je zmusić do pomocy. Jednak nadal były nieugięte. Wiedźma wiedziała, że potrzebuje ich obu, by dokonać to czego chce. Kiedy z Rose poszłoby pewnie łatwo bo to dziecko, o tyle z Kate było ciężej. Nie chciała się zgodzić nie ważne co robiła. Czy ja torturowała czy nie. Nawet groźby Esteher, iż zrobi coś małej ja nie przekonała. Zresztą wiedziała, że tego nie zrobi. Za bardzo je potrzebowała. W pewnym sensie to dawało in przewagę nad nią. Musiały się w końcu wydostać... albo przynajmniej jedna z nich.

Planowały tą ucieczkę już od jakiś dwóch tygodni. Jednak był jeden szczegół, którym Kate się nie podzieliła z córką. Gdy nadszedł ten dzień, przystąpiły do planu. Zdjęły bransoletkę Rose i spowodowały mały wybuch, by czymś zająć Esther. Jednak było wiadome, że się szybko zorientuje więc zaraz po tym, Kate kazała Rose uciekać a ona będzie za nią, by spowolnić wiedźmę. Dziewczynka nie była pewna co do tego, ale widząc błagający wzrok mamy uległa i zaczęła biec przed siebie. Kate odprowadziła ją tylko wzrokiem wypuszczając kilka łez, które szybko starła i naszykowała się na zatrzymanie Esther. Wiedziała, że to będzie ciężkie zwłaszcza w pojedynkę, ale nie mogła pozwolić znowu złapać jej córkę. Miała świadomość, że to mógł być ostatni raz, gdy się widziały. Mimo to musiała zapewnić jej bezpieczeństwo chodź na trochę. Może zdąży się gdzieś ukryć. Gdy Rose zniknęła jej z oczu wiedziała, że ma trochę czasu, a ona da jej go jeszcze więcej. W tym celu ledwo trzymając się na nogach wstała i naszykowała się na walkę z tą wiedźmą. Długo nie musiała na nią czekać. Zaczęło się. Jednak nie na długo. Przez wyczerpanie Kate szybko została pokonana jedyne co można było wtedy usłyszeć co wybuch. Usłyszała go także Rose, która się momentalnie zatrzymała i rozpłakała. Chciała zawrócić, ale wciąż miała jej słowa w głowie, "Nie możesz się dać złapać. Cokolwiek robię i się stanie robię by cię chronić. Znajdź ich." Z transu wybudził ją najgorszy śmiech jaki kiedykolwiek słyszała, mrożący krew w żyłach i szaleńczy. Musiała się skupić, by przenieść siebie do ich domku, gdzie chroniły ją bariery. Zaczęła z powrotem biec. Musi wyjść poza teren działania magii tej wstrętnej baby. Słyszała jak biegnie i to jak coraz bliżej jest, ale widziała już koniec swojego biegu jeszcze troszkę. Zaczęła się skupiać, by czasem się nie przenieść na Himalaje czy gdzie ją tam wyniesie. W ostatniej chwili udało jej się przenieść jednak nie była sama. Okazało się że przeniosła się w okolice swojego domu. Gdyby tylko była za barierą ochronną. Właśnie barierą. Skorzystała z chwilowego rozkojarzenia Esther i zaczęło się kierować w jego stronę. Jednak wiedziała, że z nią łatwo nie będzie i nie uda się jej tam dotrzeć bez pomocy. Zaczęła więc rzucać różna zaklęcia. Oczywiście są tylko chwilowe bo nie jest jeszcze tak silna, by móc utrzymać coś na dłużej. Z drugiej strony niby mogłaby się teleportować, ale nie miała już tyle sił na to. Dlatego musiała się tam udać piechotą oraz pamiętać by być jak najciszej i ukrywać się za drzewami. W sumie na drzewo też by mogła wejść, ale pewnie by ją zrzuciła a połamać się raczej nie chce. Zmierzała tak powoli, kiedy Esther w końcu się otrząsnęła po upadku. Rozejrzała się i nie widząc jej wściekła się. Jednak musiała myśleć trzeźwo. Mogła pójść tylko w dwa miejsca, ale sądząc po miejscu teleportacji jest tylko jedno. Na to się uśmiechnęła złowrogo i się tam przeniosła. Postanowiła poczekać tam na nią. Od Esther się tak szybko nie ucieknie. Mijały minuty, gdy w końcu ją zauważyła przez co jej uśmiech się tylko bardziej powiększył. Niezauważenie zbliżyła się do Rose i ja złapała. Nie przewidziała jednak, że ta krzyknie tak głośno przez co zwabiła nieproszonych gości.

- A trzeba było siedzieć cicho skarbie - uśpiła ją bo się zbyt rzucała. A w tym czasie na horyzoncie pojawiły się trzy postacie. Została przez nie otoczona jednak wciąż miała przewagę - no proszę proszę kogo ja widzę. Moje niewdzięczne bachory.

- Jak zawsze miła. Aż cud że nikt ci tego języka nie wyrwał - warknął Klaus i patrzył na osobę, którą trzymała - oddaj mi ją. Albo porozmawiamy sobie inaczej.

- Myślisz, że zdążysz? Zresztą chyba nie chcesz by stała się krzywdą twoją córeczce co? - zaśmiała się - jeśli jesteście tacy pewni swego to pokażcie na co was stać.

Esther rzuciła im wyzwanie. Wiadomo, że jeden z nich jest za bardzo w gorącej wodzie kąpany, by się nie dać sprowokować. Jednak wszyscy troje Klaus, Elijah i Rebekah się zgadzali, że trzeba ją w końcu powstrzymać i zniszczyć, by móc żyć dalej z jednym problemem mniej i to najbardziej upierdliwym. I tak zaczęła się walka, ale kto z niej wyjdzie zwycięsko a kto przegra, kto będzie musiał przypłacić życie, a może jednak się uda i przeżyją.


Hej. Wiem długo mnie nie było. Rozdział może by się pojawił wcześniej, ale blokło mnie w połowie.


K

My life and secretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz