Rozdział 12

1.9K 94 5
                                    

Mystic Falls. Dawno tu nie byłam i aż ciężko mi uwierzyć, że znów tu jestem. Tu, gdzie przepowiednia w końcu się spełniła.

Jedynymi plusami są: to, że jestem tu razem z moją córką i to, iż nadal mam ten domek w lesie, gdzie możemy mieszkać. Dzięki temu będziemy miały spokój i cisze, a ja nie muszę się martwić, że ktoś zobaczy coś czego nie powinien. To sprawia, iż Rose jest bezpieczna. A przynajmniej będzie, kiedy rzucimy zaklęcia ochronne.

Po dość długiej i męczącej podróży, wreszcie dojechałyśmy na miejsce. Jest tak, jak zapamiętałam. Cisza i spokój wśród łona natury. Z dala od wszelkich zmartwień i wścibstwa innych ludzi.

Kiedy wysiadłyśmy z auta najpierw się rozpakowałyśmy, a następnie rzuciłyśmy zaklęcia. Później wybrałyśmy się na spacer po mieście. Pokazałam Rose całe miasto, a na końcu zawitałyśmy do Mystic Grill'a, by coś zjeść.

Niestety nie przewidziałam jednego. A mianowicie, że prawdopodobne jest tam spotkanie Damona, którego jakoś nie miałam ochoty oglądać. Na początku miałam głupią nadzieję, że może jednak nas nie zobaczy, ale jak to mówią nadzieja matką głupich.

Kiedy tylko nas zauważył, jego oczy przypominały spodki. No cóż nie dziwię mu się, bo raczej nie spodziewał się mnie tu po tylu latach i to jeszcze z dzieckiem. Zostało mi wtedy tylko jedno zmierzyć się z przeszłością znacznie szybciej niż chciałam. Podeszłam z córką do jedno z wolnych stolików i zamowiłam nam jedzenie. Przez cały pobyt w Grill'u czułam na sobie baczne spojrzenie Damona. Szczerze było to w chuj irytujące, ale nie zamierzałam stawać się atrakcją tego wieczoru, więc nic nie robiłam.

Kiedy nareszcie z tamtąd wyszłyśmy, mogłam odetchnąć ulgą. Wzięłam małą na ręce i jak najszybciej udałam się do domu. Tam po dość męczący dniu poszłyśmy spać.

Następnego ranka postanowiłyśmy udać się do sklepu po farby i kilka bzdetów do domu. Po dość długim czasie poszłyśmy w droge powrotną. Na miejscu okazało się, źe pod drzwiami czeka Stefan, co mnie zaskoczyło. Gdy się ocknęłam, kazałam Rose wejść do środka i ni wychodzić, co też zrobiła. A ciszę, która zapanowała przerwał Salvatore.

-Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś.

-Tak ja też. Nigdy nie sądziłam, że jeszcze tu wrócę

-A więc, dlaczego to zrobiłaś? Zawłaszcza po tym co się stało - zapytał Stefan.

-Bo to było jedyne wyjście.

-Czy to ma jakiś związek z tą dziewczynką? Właściwie kim ona jest? I dlaczego nazywa cię mamą?

Nie no ten to zawsze musi zadawać niewygodne pytania. Czy nie mógłby sobie czasami odpuścić? No ale dobra trzeba coś z tym zrobić.

-Nie nie ma to związku z nią - kłamstwo - A jeśli chodzi ci kim ona jest to moja córka.

-Nigdy nie sądziłem, że zaadpotujesz jakieś kiedykolwiek.

-Tak ja też - odparłam. Gdybyś tylko znał prawdę, pomyślałam. - A teraz przepraszam chciałabym odpocząć, wiec jeśli nie masz więcej pytań to pozwól, że będę się zbierać.

-A tak jasne. To ja będę lecieć. Do zobaczenia - odpowiedział.

-Tak, do zobaczenia.

Stałam tam jeszcze przez chwilę i kiedy Stefan zniknął mi z oczu weszłam do domu.

Następne dni były bardzo burzliwe. Co chwila ktoś mnie odwiedzał i chciał zobaczyć Rose. Wiedziałam, że długo tak nie pociągniemy. Zaczęłam wszystkich unikać, by ograniczyć jakiekolwiek spotkania do minimum. Najgorsze jednak było to, że Bonnie zaczęła się dopytywać o moją córkę. O to dlaczego jest tak bardzo podobna do mnie skoro jest ona adoptowana. Sprawiło to, iż reszta także się tym zainteresowała. Musiałam szybko coś wymyślić żeby tajemnica jej pochodzenia została jak najpóźniej odkryta.

Przez prawie pięć dni udawało nam się unikać całej grupy Eleny. Aż do piątku, kiedy postanowiłyśmy wraz z Rose przejść się po lesie. Niedaleko ścieżki prowadzącej nad jezioro spotkałyśmy Bonnie. Kiedy zauważyłam jej minę mogłam się domyślić, że jest zszokowana naszym widokiem tak samo, jak my jej.

Chwilę tak stałyśmy, ale po krótkiej chwili każda ruszyła w swoją stronę. Ona poszła do miasteczka, a my dalej w stronę jeziora. Spędziłyśmy tam z 2 godziny, ale wszystko co dobre się kiedyś kończy i musiałyśmy wracać z powrotem do domu.

 Spędziłyśmy tam z 2 godziny, ale wszystko co dobre się kiedyś kończy i musiałyśmy wracać z powrotem do domu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Odkąd wróciłyśmy mam wrażenie, że coś się wydarzy. Coś na co nie jestem gotowa i co wolałabym uniknąć. Przez to chodzę cały czas spięta, każdy najmniejszy ruch czy szmer zaczyna doprowadzać mnie do szału.  Nie wiem co mam robić, czego powinnam się obawiać i kogo unikać. Gdzie szukać pomocy i ratunku.



Hejka wiem długo mnie nie była, ale niestety szkoła pochłonęła cały mój czas. Teraz mam znowu luźniej więc postaram się, by rozdziały były częściej. Niestety dzisiejszy rozdział jest krótszy, bo muszę się zastanowić, w którym kierunku powinno zmierzać to opowiadanie.

Powodzenia w nowym tygodniu

K

My life and secretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz