- 6 -

604 80 13
                                    


Alkohol sprawił, że nie mogła się powstrzymać, żeby odebrać. W tym celu wyszła na ganek. Było tam ciszej. 

 - Halo? - Usłyszała jego głos zaraz po naciśnięciu zielonej słuchawki.

 - Tutaj Clarke - odpowiedziała pewnie.

Nastąpiła chwilowa cisza. 

 - Ehh, co tam robisz? Gdzie moja siostra? Słyszę muzykę - mówił szybko, jakby był zdenerwowany. 

 - Jestem na imprezie, a Octavia jest niedysponowana - odpowiadała mu spokojnie popijając drinka.

 - Niedysponowana?! - Warknął - O co chodzi?

 - Chyba za dużo wypiła. 

 - Gdzie jesteś? Zaraz przyjadę! - Jego krzyki sprawiły, że blondynka aż otrzeźwiała.

 - U Atoma. Nie dostałeś zaproszenia? - Uśmiechnęła się zadziornie. Szkoda, że nie był w stanie tego widzieć.

Rozłączył się. Jednak nie miało to dla niej znaczenia. To ich sprawy. Było jej szkoda Octavii, ale nie zamierzała wtrącać się w jej życie. W końcu chyba nic złego się nie stało. 

Na ganku stało też parę innych osób zajętych swoimi sprawami. Clarke została przez nich szybko zauważona.

 - O proszę, pani Kujonka! - Krzyknął chłopak w dłuższych włosach. Dziewczyna go znała, to był Murphy. Kiedyś robili razem projekt z biologii. Był denerwujący, jednak przystojny. 

 - Brawo, masz świetny wzrok - podeszła do grupki popijając drinka.

 - Nie sądziłem, że kiedyś spotkam cię w takim miejscu - chłopak pociągnął dym z papierosa. 

 - A ja nie sądziłam, że zdasz do następnej klasy - na jej słowa wszyscy się zaśmiali, a ona w myślach triumfowała - życie jest pełne niespodzianek. 

 - Nie przejmuj się nim Clarke, to dupek - Harper poklepała ją po ramieniu - jak ci idzie nauka tekstu do przedstawienia? Mi koszmarnie!

 - W sumie to nawet nie zaczęłam - westchnęła.

 - Tak myślałam. Ja też nie, i właśnie dlatego idzie mi koszmarnie. 

Znów rozległ się śmiech. I trwał by jeszcze długo gdyby nie Bellamy Blake. Zjawił się przy blondynce jak duch, złapał ją mocno za ramię i agresywnie wciągnął do środka. Była przez chwile oszołomiona, więc nie protestowała. Ale kiedy znaleźli się przy schodach i głośna muzyka uderzyła jej do głowy zatrzymała się, a wraz z nią brunet. Dopiero wtedy mogła mu się lepiej przyjrzeć. Wyglądał niecodziennie. Zawsze miał idealnie ułożone włosy, jednak tym razem prawdopodobnie przez wilgoć zrobiły się z nich loczki. Mogła wyczuć od niego, że niedawno był na treningu. I dość mocno się na nim zmęczył. Gdyby nie silny dezodorant, to nie byłby dla niej przyjemny zapach.

 - O co ci chodzi, Blake? - Warknęła. On zrobił minę, jakby wcale jej nie słyszał. Co mogło być prawdą, bo w końcu było tam całkiem głośno.

Zbliżył twarz do jej ucha i warknął swoim zdenerwowanym głosem.

 - Zaprowadź mnie do Octavii, natychmiast.

Blondynka prychnęła, gdyż dezodorant zaczął drażnić jej nozdrza. 

 - A może "prosze"? - Uśmiechnęła się zadziornie w jego stronę. Blake był zszokowany. Dziewczyna była pijana, ale nie na tyle, aby jej odpuścił.

W końcu zrezygnowała i pociągnęła go ze sobą na górę. Przez cały czas trzymała go za rękę, co sprawiło, że Blake był nieco zakłopotany. Jednak zignorował szybko to uczucie, Octavia była najważniejsza. 

 - Są, a przynajmniej byli w tym pokoju - Clarke postanowiła ulotnić się jak najszybciej. Blake wcale się tym jakoś mnie zmartwił. Po prostu wparował do pokoju. Blondynka usłyszała tylko jakieś krzyki, gdy była już na schodach. Ale nauczyła się już jednego - nie zamierza wtrącać się w sprawy tego rodzeństwa. Bellamy przecież miał problemy z agresją. A przynajmniej wszyscy tak mówili. 

Postanowiła zaopatrzyć się w większą ilość alkoholu, jednak nawet nie zdążyła napełnić kubka. Przeszkodził jej krzyk Atoma.

 - Wynocha, wszyscy! - Był stanowczy i zdenerwowany. Jakby ktoś pokrzyżował mu plany? Najwyraźniej. Tym bardziej, że prawdopodobnie to była ona. 

 - I tak nie bawiłam się dobrze - skomentowała pod nosem. Poszła za tłumem, prosto do wyjścia. Stamtąd każdy ruszył w swoją stronę. Stanęła na ganku i wyciągnęła telefon, żeby zadzwonić do Wellsa, na taksówkę, gdziekolwiek...

 - Hej! Clarke! - Bellamy krzyknął siedząc w aucie. Clarke potraktowała to jak zaproszenie. Podeszła do auta i zajrzała do środka. Octavia leżała nieprzytomna z tyłu.

 - Co się stało? - Spytała zaciekawiona. 

 - To... - Bellamy przełknął ślinkę. Clarke z tej odległości mogła dokładnie zauważyć jego ruchy szczęki. Był zdenerwowany, ale próbował to ukryć - Wsiadaj!

Wsiadła. Choć sama nie wiedziała czemu. Bellamy ruszył od razu. Był skoncentrowany na drodze i tylko na niej. Co jakiś czas nerwowo uderzał opuszkami palców w kierownice.

 - Wiesz gdzie mieszkam? - Spytała po długiej ciszy. Starała się na niego nie patrzeć, jednak był dla niej niesamowicie przystojny w tym świetle. Co chwile karciła się w myślach, była przekonana, że to alkohol.

 - Tak.

To ją zaskoczyło. 

 - Chciałem ci podziękować - Bellamy przełknął ślinkę, widać było to dla niego trudne - za pomoc.

 - Jaką pomoc? Po prostu odebrałam telefon - Clarke uśmiechnęła się głupkowato i wbiła wzrok w szybę.

 - Gdyby nie ty, mogłyby się stać rzeczy gorsze niż pobicie - westchnął ciężko.

Blondynka poderwała się na słowo "pobicie". Jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości.

 - Jakie pobicie? Pobiłeś Atoma? - Spytała zszokowana.

 Bellamy zatrzymał się. Również był zdziwiony, choć Griffin nie miała pojęcia czym. Może po prostu był przekonany, że zauważyła obitą twarz Atoma. Ale któż wie. Byli pod domem blondynki. Jednak ona nie chciała jeszcze wysiadać. 

 - Bellamy, jeśli dyrekcja się dowie, to wylecisz ze szkoły! - Warknęła ściszonym głosem. 

Chłopak schował na chwilę twarz w dłoniach, jak gdyby miał już dosyć rozmów o tym, jak łatwo by mu było teraz wylecieć ze szkoły.

 - Nie dowie się, chyba, że ktoś im o tym powie - jęknął cicho.

 - Masz na myśli mnie prawda? - Odpowiedziała natychmiast. Była oburzona, że ktoś mógłby pomyśleć, że nakablowałaby na kogokolwiek z tej imprezy. - I to dlatego mnie odwiozłeś? - Spytała cicho. Bellamy wyczuł w jej głosie smutek.

Spojrzał na nią tymi swoimi wielkimi, brązowymi oczami. A ona już znała odpowiedź.

 - To się nazywa prawdziwa wdzięczność, Blake - wysyczała przez zęby. Szybkim ruchem wyciągnęła banknot z kieszeni kurtki. Dostała go od Kane'a, na taksówkę. W końcu Bellamy i tak nie odwoził jej bezinteresownie. 

 - Clarke, poczekaj! - Zdążył krzyknąć błagalnym głosem.

Jednak ona w ciągu chwili zdążyła rzucić w niego pieniędzmi i trzasnąć drzwiami. 



Romeo and Juliet | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz