- 12 -

650 80 32
                                    


Wells przyglądał się twarzy Clarke z wnikliwością. Jej oddech zdawał się normować, tak samo jak kolor skóry. Chłopaka jednak rozpierała niesamowita ciekawość.

 - Powiesz mi w końcu jak to było? - Zaczął najczulszym głosem, na jaki go było stać.

 - Ja sama do końca nie wiem. Blake jest chory psychicznie - odpowiedziała cicho.

 - Byłaś pijana, że mu na to pozwoliłaś? - Starał się powstrzymywać śmiech.

 - Na boga, nie! - Warknęła do niego, starając się uspokoić. W końcu to nie on odpowiadał za jej stan. Nie chciała się na nim wyżywać - Nie do końca mu na to pozwoliłam. A dla twojej wiadomości to on był pijany. 

 - Ach, nie ważne - skwitował.

 - Jak to nie ważne?! Ten chłopak robi co mu się tylko podoba! - Dziewczyna walnęła pięścią w stół, przez co zwróciła na siebie uwagę ludzi nieopodal. Zaczęła słyszeć szepty. Chyba stała się obiektem plotek.

 - Spokojnie. Przecież i tak to by się w końcu stało. 

 - Pocałunek na scenie to co innego - wydęła usta w niezadowoleniu.

 - Nie unoś się tak. Wiele dziewczyn ci pewnie zazdrości - zaśmiał się najciszej jak zdołał. 

 - Nikt o tym nie wie! I się nie dowie! Jedyny raz, kiedy me usta dotkną ust Blake będzie na scenie, koniec kropka!

 - A co z próbami? Chyba nie chcesz zawieźć mojego ojca - westchnął.

 Clarke zamyśliła się nieco. Doskonale wiedziała, że musi porozmawiać z Wellsem o zauroczeniu jego ojca. Ale ilekroć o tym pomyślała, widziała przed sobą pogrążoną w smutku twarz dyrektora. W końcu jej mama zdawała się znaleźć swojego księcia z bajki. A w tej bajce nie było miejsca na Jahę. 

...

Po południu miała odbyć się próba. Gdy Bellamy wszedł do sali, zauważył praktycznie większość osób zaangażowanych w sztukę. Na scenie znajdowało się wiele rekwizytów takich jak szpady, krzewy, maski, skrzynie. Te ostatnie były otwarte, a w środku znajdowały się jakieś ciuchy. Bellamy pomyślał, że to kostiumy, które wymagają jeszcze ukończenia. Tło sceny przyozdobione było budynkami zrobionymi z kartonów i pomalowanych farbami. Z daleka wyglądało to całkiem porządnie. Widać terror Jahy zadziałał na uczniów, bo przyłożyli się oni do roboty. Chłopak postanowił nie przeszkadzać krzątającym się wokół ludziom i zasiadł w ostatnim rzędzie pod samą ścianą, aby mieć dobry punkt obserwacyjny na wszystko co się działo na scenie. 

Skupił swoją uwagę na Clarke, która akurat wchodziła. Wydawała się być w tym samym stanie w którym zastał ją poprzednio. Była spięta. 

 - Julio, cóż się takiego wydarzyło - westchnął teatralnie poprawiając włosy. 

Clarke rozglądała się na wszystkie strony, jednak nie odnalazła ciemnej czupryny chłopaka. To sprawiło, że jej nastrój natychmiastowo się zmienił. Uśmiechnęła się lekko i już miała zająć miejsce na scenie, ale wystraszył ją donośny głos dyrektora.

 - Witam wszystkich serdecznie! - Mężczyzna wyszczerzył się i wparował do pomieszczenia z największą energią tego świata - widzę, że się przyłożyliście! 

Bellamy uznał, że to dobry moment, żeby zejść na dół. Pokonał więc schody flegmatycznie i dotarł pod scenę. Stanął tuż obok Clarke. Ta jednak wydawała się go nie zauważyć.

 - Księżniczko, nie obrażaj się - szepnął tuż przy jej uchu.

Dziewczyna podskoczyła w miejscu, jednak postanowiła nie odpowiadać na jego słowa. To by oznaczało tylko kolejną irytującą dyskusję. A ona chciała ukończyć próbę jak najszybciej.

 - Panie dyrektorze - spojrzała na Jahę maślanymi oczami. Jej neurony aż buzowały wymyślając jakąkolwiek sensowną wymówkę - niestety nie mogę zostać na próbie.

 - Coś się stało, Clarke? - Wells wyglądał na zmartwionego.

 - Moja mama... - zaczęła nieśmiało.

Jaha aż podskoczył na jej słowa.

 - Na boga, mów co się stało dziewczyno! - W jego głosie było słychać mieszankę troski, wściekłości, ciekawości i smutku. 

 - Nie! Nic takiego! W sensie, nic jej złego nie grozi, panie dyrektorze! - Westchnęła z zakłopotania - To znaczy, nic jej złego nie będzie, jak dotrę do niej jak najszybciej... 

 - To znaczy? Jakiś wypadek?! - Brew Jahy zaczęła tańczyć niespokojny taniec nasączony rozpaczą.

 - Ona.. była na basenie i... ktoś zabrał jej ciuchy z przebieralni... muszę tam dotrzeć, bo będzie musiała wracać do domu w samym... - Clarke przerwała swój monolog, aby przełknąć ślinkę. Sumienie ją gryzło, że musiała wykorzystać zauroczenie Jahy do Abby. Ale niestety, manipulacja jest potrzebna w życiu. 

 - O mój boże! To koszmarne! - Jaha zrobił się niemal fioletowy z przerażenia. Wyglądało to nieco niezręcznie, na szczęście w porę to zauważył i odchrząknął - To znaczy, ach ten dzisiejszy świat... Zawiozę cię do niej!

 - Tato. Miałeś dzisiaj zrobić porządek z papierami... - Wells szepnął do ojca ostrzegawczo. 

 - Bellamy cię zawiezie! - Poprawił się natychmiastowo. 

...

Bellamy zdawał się nie mieć żadnego problemu, aby być chłopcem na posyłki Jahy. Musiał udawać grzecznego chłopca i wykonać jego każde polecenie, aby ukończyć tą szkołę. Na szczęście nie był on zbyt wymagający. 

Gdy oboje usadowili się w aucie to zapanowała niezręczna cisza. Było coś jeszcze, co zastanawiało Clarke.

 - Czemu nie ruszasz? - Dziewczyna nerwowo poprawiła włosy.

 - Nie wiem gdzie mam jechać - chłopak odpowiedział beznamiętnie. 

 - No, najpierw na basen a potem do... albo w sumie najpierw do domu a potem--

 - Przecież Abby nie znosi basenów i nie umie pływać. Ostatnio o tym wspominała na naszej biologii. 

Romeo and Juliet | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz