- 2 -

764 82 12
                                        

Clarke cały czas wydawało się, że po prostu bardzo szybko się porusza. W rzeczywistości niemal biegła, z twarzą purpurowszą niż najświeższy bakłażan na świecie. Nie byłoby w tym złego, gdyby nie to, że ciągnęła za sobą Bogu winnego Wellsa. Ledwo zipiał, a pot spływał mu już po twarzy. Jednak w końcu dotarli pod gabinet dyrektora.

Nie byli tam sami. Blake również się pojawił, dodatkowo uśmiechnięty bardziej niźli po wygranym meczu.

Wells wyciągnął butelkę wody z plecaka. Pragnął jej już od kilku minut.

- Hej Wells, Clarke - zaczął Blake, gdy nastała niezręczna cisza. Chłopak nie odpowiedział mu od razu, gdyż pochłonięty był zimnym napojem.

Nikt mu nie odpowiedział. Zaczął nawet myśleć, że pomylił ich imiona. Co byłoby całkiem do niego podobne.

- Jeśli szukacie dyrektora to--

Nie zdążył nawet dokończyć, bo Clarke wparowała do gabinetu bez ostrzeżenia.

W środku zastała tylko jego sekretarkę.

- O, Clarke - przerwała - to znaczy Panno Griffin. Dyrektora jeszcze nie ma.

- No tak. W końcu mówił że ma coś do załatwienia - blondynka powiedziała jakby do siebie.

- Coś się stało? Masz czerwoną--

- Powiedz, żeby wezwał mnie od razu jak przyjedzie - powiedziała lodowatym głosem. Dziewczyna zazwyczaj była poważna, jednak tym razem przeraziła kobietę za biurkiem.

Normalnie każdy uznałby jej zachowanie za niestosowanie. Jednak sekretarka doskonale wiedziała, że Jaha jest dla niej niemal jak rodzina.

Gdy wyszła z gabinetu, ujrzała chłopaków rozmawiających ze sobą. Trochę ją to zirytowało, ponieważ zawsze wydawało jej się, że Wells również nie przepada za sportowcem. Po dłuższym zastanowieniu przypomniała sobie, że za każdym razem kiedy narzekała na bezczelność Blake'a to Wells tylko się śmiał. Nigdy nic nie mówił, a przynajmniej nigdy bezpośrednio. W przeciwieństwie do niej.

- Clarke - Bell odchrząknął - coś się stało? Masz czerwoną twarz.

Blondynka wywróciła oczami.

- Dupek - powiedziała pod nosem. Niestety nie przewidziała, że chłopak to usłyszy. Nic w tym dziwnego, stał tuż obok niej.

Bellamy był zdezorientowany. Z tej niezręcznej ciszy wyrwał ich dźwięk sms'a. Wyciągnął telefon i odczytał. Był od Octavii. "W życiu nie zgadniesz kto gra Julię! Właśnie dopisali twoją partnerkę!"

- Chodź Wells, idziemy - zatwierdziła Clarke i złapała go za nadgarstek. Pociągnęła go natychmiast za sobą, jednak nie zauważyła, że trzyma on butelkę wody.

Jakieś pół litra wylało się na niewinny telefon Blake'a.

- O cholera! - Blondynka jęknęła i uciekła w panice. Oczywiście razem z Wellsem.

- Co do kurwy - Bellamy'ego ogarnęła złość - Ty idiotko! Wracaj tu! - Warknął za nią. Niestety otrząsnął się z amoku za późno. Clarke już dawno zniknęła bynajmniej z tej części szkoły.

.....

Chłopak z zaciśniętymi pieściami powędrował przed szkołę. Minął po drodze nawet dyrektora, który posłał mu triumfujący uśmiech.
Podróż przez pół szkoły zajęła mu kilka minut. Obmyślił już plan, aby dopaść tą Clarke - czy jak jej tam - i zmusić do oddania mu pieniędzy. Zawsze starał się być miły dla ludzi, którzy byli mili dla niego. Jednak miał wielu wrogów. Może nie zawsze zachowywał się wzorowo. W końcu zdarzało mu się dręczyć młodsze roczniki, które były słabsze psychicznie, ale nigdy nie było to nic poważnego. Jednak ta wariatka przebiła wszystko. Nie dość, że obrażała go bez powodu to dodatkowo zniszczyła mu telefon. Również bez powodu. Wcześniej sądził, że jest po prostu uczennicą z najlepszymi stopniami. No, przynajmniej była w czołówce. Jak osoba, która ma szóstkę z biologii może być taką kretynką?

Romeo and Juliet | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz