- 11 -

776 94 38
                                    


Clarke obudził budzik w telefonie. Była 6 rano, a  skoro obudziła się tak wcześnie to oznaczało to tylko jedno - był poniedziałek. Bo to właśnie w ten dzień o 7 rano miała kółko matematyczne. Odbywało się ono trzy razy w tygodniu, a Griffin od początku swojej edukacji w tej szkole nie opuściła ani godziny.

 - Chyba mnie nie zabiją... - jęknęła wtulając się w poduszkę. Zdecydowanie nie chciała opuszczać łóżka tak wcześnie. 

 - Clarke! - Usłyszała głos matki. Stała zbyt blisko - CLARKE! 

Kiedy Abby zaczęła potrząsać swoją córką, zauważyła, że ona wcale nie śpi. Po prostu ją ignoruje. 

 - Coś się stało? Jesteś chora? - Zmartwiona matka złapała ją za czoło.

 - Nie chcę iść na kółko matematyczne. To oznacza, że jestem chora? - Zmrużyła oczy.

 - Chora nie, ale to z pewnością nie jest normalne - parsknęła śmiechem - jeśli nie chcesz iść to po prostu zostań. To nie są zajęcia obowiązkowe. Ale...

 - Ale? - Clarke wygrzebała się z łóżka i spojrzała na nią podejrzliwie. 

 - Z pewnością jest jakiś powód.

Clarke przewróciła oczami, co nie uszło uwadze jej matki. 

 - Spokojnie, nie musisz całe życie się uczyć. Znajdź przyjaciół... chłopaka - zaśmiała się pod nosem.

 - Mamo! Mam przyjaciół! - Clarke oburzyła się i nieco zarumieniła - A na chłopaka przyjdzie czas. Jeszcze nie spotkałam odpowiedniego. 

 - Ohh? Odpowiedniego? Chodź, opowiesz mi o nim przy śniadaniu. 

...

Clarke zgodziła się na rozmowę tylko dlatego, że była głodna. Naprawdę głodna. 

 - Mi od zawsze podobał się jeden typ - zaczęła Abigail przełykając kęs kanapki. 

 - Jaki? - Clarke zalała mlekiem płatki spoglądając na mamę z udawaną ciekawością. 

 - Wysoki brunet, ciemne oczy... niesforne loki. No, loki nie są konieczne - zaśmiała się.

Clarke na chwilę się zamyśliła, bo albo właśnie jej matka opisała jej Bellamy'ego Blake'a, albo...

 - Kane trafił w twój gust - stwierdziła po chwili namysłu. 

 - Dokładnie. A dodatkowo ciągle mnie zaskakuje, wczoraj dostałam od niego kwiaty! Podpisał się jako cichy wielbiciel. Jest taki romantyczny - rozmarzyła się.

"O tak, pan Blake również lubi robić rzeczy, których bym się nie spodziewała" - powiedziała do siebie w myślach. 

 - Z pewnością znajdziesz kogoś, kto będzie dla ciebie odpowiedni - Abigail posłała córce promienny uśmiech - oderwie cię od tych książek, zawróci twoim światem... 

Clarke myślała, że rozmowa przy stole nigdy się nie skończy. Jej mama ciągle wspominała o tym, jaki to Marcus jest wspaniały i, że Clarke z pewnością trafi na kogoś podobnego. Jej słowa ciągle przypominały jej o imprezie. 

Blake po prostu - jak gdyby nigdy nic - jak gdyby to była najprostsza rzecz na świecie - bezceremonialnie i bezpretensjonalnie - pocałował ją. A potem uciekł. Tak, uciekł. No dobra. Nie wyglądało to jak ucieczka. Jednak co ona niby miała zrobić? Iść za nim? Wolała po prostu... wrócić do domu. I unikać go w szkole. 

Pod domem jak zawsze czekał na nią Wells i Thelonious. Starszy Jaha wydawał się podekscytowany. Uśmiechał się już zanim blondynka weszła do samochodu.

Romeo and Juliet | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz