- 13 -

803 88 49
                                        


Clarke aż wzdrygnęła się na jego słowa. Co jak co, jej plan nie obejmował przebywania z Bellamym sam na sam. A tym bardziej odkrycie prawdy dotyczącej jej dziwnej wymówki. To akurat dziwne, bo zawsze wydawało jej się, że była w tym dobra.

Spojrzała na niego kątem oka. Nie wyglądał na złego. Jego oczy wpatrywały się w nią od kilku sekund z wyraźną fascynacją, a kącik jego ust delikatnie podnosił się z każdym jej niemiarowym oddechem.

 - O czym ty gadasz, Blake? - Przybrała poważną minę i postanowiła wpatrywać się przed siebie z niecodzienną zawziętością.

 - Cokolwiek zechcesz, księżniczko - uśmiechnął się w sposób, który zwaliłby dziewczynę z nóg. Całe szczęście obecnie siedziała bezpiecznie w fotelu.

Chłopak ruszył. Im bliżej znajdował się ich cel, tym bardziej głowa Clarke puchła od natłoku pomysłów jak wykręcić się z tej dziwnej sytuacji.

 - To chyba tutaj, ale ktoś zaparkował przed domem - Bellamy odezwał się wyraźnie zdziwiony. Z tego co kojarzył Clarke mieszkała sama z matką. Więc Abby powinna być w domu.

 - O boże, to Marcus... - jęknęła do siebie najciszej jak mogła.

 - Co? - Bellamy zmarszczył brwi. 

Zatrzymali się tuż obok jakiegoś auta. Clarke jednak nie było śpieszno aby wysiadać. 

 - Pomyliłem domy? - Blake wyszczerzył się głupkowato - No co jest, wysiadaj, poczekam na ciebie.

 - E tam, nie trzeba, przyjaciel mamy mnie do niej zawiezie - odpowiedziała natychmiast. 

 - Skoro tego chcesz, Clarke - chłopak wysiadł z auta, okrążył je i otworzył dziewczynie drzwi.

 - Co ty odwalasz Blake?! - Warknęła pośpiesznie wysiadając. 

 - No co? Tak chyba powinno się traktować księżniczki - posłał jej oczko, na co dziewczyna tylko prychnęła.

Uwagę licealistów skupiło trzaśnięcie drzwiami. Kane akurat wychodził z domu Griffinów z szerokim uśmiechem.

 - Oh, Clarke, tak wcześnie? Twoja mama na ciebie czeka z obiadem - zaczął promiennie. Jego mina niestety zrzedła, gdy tylko ujrzał za dziewczyną Bellamy'ego. Blake również wyglądał, jakby cały dobry humor go opuścił.

 - Nie każ mamie czekać, Clarke - Bell delikatnie popchnął dziewczynę.

Przez pierwszą chwilę pomyślała, że mu przyłoży. Jednak szybko zrozumiała, że cała sytuacja jest co najmniej żenująca i postanowiła się ewakuować. W końcu jej kłamstwo wyszło teraz na jaw stu procentach. Jej twarz zaczerwieniła się zbyt mocno, aby przebywać wśród ludzi.

W całym tym amoku zatrzasnęła za sobą drzwi, co zwróciło uwagę matki.

 - Czy wszyscy w tym domu muszą tak źle traktować te drzwi?! - Abby warknęła do blondynki z kuchni.

Clarke postanowiła jeszcze wyjrzeć przez okienko co przed ich domem tak naprawdę się dzieje. Ku jej zdziwieniu Bellamy i Kane rozmawiali. I nie wyglądało to jak przyjemna konwersacja.

Licealista odepchnął mężczyznę od siebie. Clarke mogła nawet z takiej odległości zauważyć jak mocno pracują jego szczęki. Kane groził Bellamy'emu palcem i śmiał się szyderczo. Dziewczyna nigdy nie widziała takiej gamy emocji na jego twarzy. To wprowadziło ją w szok. 

 - Kochanie, coś się stało? - Z obserwacji wyrwała ją Abigail.

 - Nic takiego...

...

 - Bellamy? - Usłyszał głos swojej siostry, gdy tylko przekroczył próg.

 - Tak, wróciłem wcześniej... a ty nie powinnaś być na próbie? - Chłopak ściągnął z siebie skórzaną kurtkę i nerwowo zawiesił ją wieszaku. Zmierzwił włosy ręką i spojrzał na siebie w lustrze. W jego oczach wciąż tańczyły ogniki złości... i żalu. 

 - Jaha był dzisiaj jakiś nie w sosie i szybko skończyliśmy - odpowiedziała mu nadzwyczaj miłym głosem. 

 - Czemu jesteś taka potulna? - Spytał wchodząc do kuchni - Już ci przeszło po tej imprezie?

 - Nie! Dalej z chęcią rozprostowałabym nogi w tańcu, ale znalazłam coś, co mi pomogło - puściła mu oko.

 - O! - Warknął.

 - Nie chodzi mi o narkotyki! 

 - Oh, więc jakieś nowe hobby? - Usiadł przy stole. Dziewczyna zrobiła to samo popijając herbatę.

 - Jest uspokajająca. W życiu bym się nie spodziewała, że jest aż tyle jej rodzajów... 

 - Dobra, daj spokój, herbaty mnie nie interesują - westchnął.

 - Mnie też nie interesowały! Dopóki się nie zainteresowałam - Octavia wywróciła oczami będąc przekonaną, że zdanie które przed chwilą wypowiedziała miało sens.

 - Tak? Nasz trener też o tym opowiada z wielkim zawzięciem. Może powinniście wymienić doświadczenia - jęknął, jakby ktoś przeprowadzał na nim największe tortury.

 - Jaki trener? 

 - Ach, więc tak się interesujesz życiem starszego brata? - Chłopak wybuchł śmiechem.

 - Wiem o tobie wiele rzeczy. Choć ty o niczym mi nie mówisz - dziewczyna spojrzała na niego z naburmuszoną miną.

 - To skąd niby je wiesz? - Spytał z ciekawością podbierając jej kubek z herbatą. Napełnił płynem usta i o dziwo mu zasmakowało. Może on też potrzebował się uspokoić.

 - Większość moich rówieśniczek na ciebie leci i wymienia potajemne informacje. Niby jesteś najgorętszy w szkole! - Zaśmiała się głośno.

Bellamy aż się opluł.

 - Chyba nie powinnaś ich słuchać, O. Im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie. 

 - Och, miałeś bogate życie erotyczne! I nagle koniec, przestałeś. Coś się stało braciszku? Jesteś chory? - Łapczywie odebrała mu kubek z rąk. - Zakochałeś się?

Bellamy zamyślił się nieco. Dziewczyna miała rację. Zaprzestał imprezowania, aby wyrywać panienki na jedną noc. Po prostu tego nie potrzebował, przestał o tym myśleć. Ale dlaczego? Nawet on sam nie wiedział.

 - Stałem się porządnym człowiekiem - wypiął się dumnie.

 - Mhm - zamruczała. 

 - Może i masz rację, że się zakochałem! - Westchnął teatralnie.

 - W kim?! - Dziewczyna zrobiła wielkie oczy. Czyżby te wszystkie plotki na temat tego, że jej brata i Clarke coś łączy były prawdziwe? Wiedziała, że "Romeo i Julia" ich jakoś do siebie zbliży! Kogo by ta sztuka nie zbliżyła?

 - W biologi, O! Ostatnio tylko z tą jedyną ukochaną spędzam noce - parsknął śmiechem i wstał od stołu - Tylko nie przesadzaj z tymi herbatami. Zostaw coś dla mnie. 

___________

Wiem, że znowu niezbyt dużo słów, ale moja wena jest intensywna i krótka - zazwyczaj. 



Romeo and Juliet | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz