Rozdział 10

574 44 8
                                    

Wchodząc do pokoju, zauważyłam babcię, czeszącą swoje siwe włosy. Kiedy zobaczyła mnie w lustrze, uśmiechnęła się. Ja nie odwzajemniłam gestu, babcia odłożyła szczotkę i odwróciła się do mnie.

— Babciu, mamy gościa — powiedziałam cicho.

— Co? Chyba go nie wpuściłaś! — niemalże krzyknęła i zamknęła za mną drzwi.

— Wpuściłam — rzekłam speszona — jakąś Almę Peregrine. — Babcia wyszła z pokoju jak poparzona.

Książka tak mnie znudziła, że przy czternastym rozdziale zasnęłam. Poszłam do pokoju zaraz po tym, jak babcia przywitała się z tamtą kobietą.
Jak książka mnie uśpiła, tak szmer na parterze mnie zbudził. Kiedy przyzwyczaiłam wzrok do ciemności, zauważyłam małą karteczkę na stoliku nocnym. Wzięłam ją do ręki, ale nie mogąc odczytać treści, zapaliłam lampkę nocną. Na kartce znajdował się napis:

Jeśli będziesz potrzebować pomocy

A. Peregrine

Z drugiej strony widniał szereg cyfr. Zapewne był to numer, jednak nie mogłam przypomnieć sobie do jakiego kraju należał kierunkowy.  Zgięłam karteczkę wpół i schowałam do szufladki. 
Zamierzałam iść spać dalej, ale znowu usłyszałam jakiś niezidentyfikowany odgłos. Wstałam z łóżka i powoli przybliżyłam się do drzwi. Za nimi stał drewniany kij baseballowy, więc wzięłam go dla bezpieczeństwa. Na korytarzu panowała błoga cisza. Drzwi od pokoju babci były otwarte na oścież. Zaniepokoiło mnie to, gdyż ona je zawsze zamyka. Ścisnęłam mocniej trzymany kij w rękach i stawiłam pierwszy krok za progiem. Dochodząc do schodów prowadzących na dół, zajrzałam do pokoju babci. Nikogo w nim nie było. To jeszcze bardziej sprawiło, że się bałam. Ale może nadal jest tu ta kobieta i siedzą w kuchni? Jednak z drugiej strony, ona dała mi tą karteczkę, więc już sobie poszła.
Zaczęłam schodzić po schodach. Nie dość, że były strome to strasznie skrzypiały, a ja próbowałam zachować ciszę. Byłam uradowana, gdy zeszłam z tej przeszkody o tej porze, bez żadnych siniaków. Bowiem, zdarzało się w dzień, że spadałam z nich, a o nocy już nie wspomnę. W salonie jednak był bałagan. Niektóre meble leżały do góry nogami, a zdjęcia, czy wazony z kwiatami, były w częściach. Jak? Przecież usłyszałabym, gdyby kilka dość ciężkich mebli znalazło się w innych miejscach, albo spadło. Postanowiłam zachować optymizm. Może... Nie, dobra. Tu nie ma dobrej odpowiedzi. Dramatyzować zaczęłam dopiero, gdy plamy krwi na podłodze zaczęły iść w stronę otwartych drzwi wejściowych. Omijając szkarłatną ciecz weszłam na podwórko. Wszystko niby zwyczajne, takie jak zawsze, ale nie zupełnie. Wielka dziura, której nie powinno tu być, znajdowała się w ogrodzeniu prowadzącym do lasku. Drewniane płotki leżały rozwalone na całym ogrodzie. Zaczęłam iść w jej stronę. Do cholery! Co ja wyprawiam? Powinnam zadzwonić na policję, zawiadomić sąsiadów, bądź rodziców, a zamiast tego podąrzam za śladami krwi, oraz zamierzam iść do lasu.

Przechodząc przez dziurę, próbowałam zachować szczególną ostrożność. Drzewa w lesie wraz z rytmem wiatru kołysały się, a księżyc oświetlał je niczym reflektory na scenie. Z sekundy na sekundę, z kroku na krok robiło się coraz gorzej. Atmosfera stawała się cięższa, a wiatr się nasilił. Poczułam ciepły oddech na karku i nieświadomie się odwróciłam. Przez dawany cień zobaczyłam wielką postać. Przypomniałam sobie o kiju i zaczęłam nim wymachiwać w powietrzu. Cofając się, potknęłam się o korzeń i wywaliłam się. Twór gdzieś zniknął, a ja zaczęłam zastanawiać się na czym leżę. Przepraszam, nie na czym, a na kim. Była to moja babcia. Jej skóra była biała jak ściana. Nie miała również swoich pięknych, niebieskich oczu. Widok pustych oczodołów wywoł u mnie obrzydzenie. Krzyknęłam, a mój głos rozniósł się echem. Moja ukochana babcia leży martwa w środku nocy, gdzieś w lesie, a ja nie wiedziałam co robić. Jak to co? Zadzwoń na policję, wróć do domu! Nie mogłam tego zrobić i zostawić jej tu samej. Zamierzałam zostać, ale nieprzyjemne uczucie powróciło wraz ze stworem. Jednak teraz przyjrzałam się cieniu. Nie mogłam uwierzyć, bo wyglądał dokładnie jak z mojego snu. Przestraszyłam się i ruszyłam w stronę domu, choć wolałabym tu zostać z babcią. Poczułam jak coś muska mnie po plecach. Przyspieszyłam, ale moje nogi poplątały się i wylądowałam na poszarpanym płocie. Poczułam przeszywający ból w nodze. Zobaczyłam, że drzazga wbiła mi się w skórę. Wyciągnęłam ją jednym ruchem ręki, dzięki adrenalinie nie czułam zbyt wielkiego bólu. Wstałam szybko i ruszyłam do domu. Nie wiedziałam, czy ktoś za mną biegnie. Od razu udałam się na górę, do swojego pokoju. Telefon podłączony do ładowarki dosłownie wydarłam z kontaktu. Do kogo mam dzwonić? Przecież nikt mi nie uwierzy w potwora, który zabił babcię. Rodzice odpadają. Zanim im cokolwiek wytłumaczę to postawią na nogi wszystkie służby specjalne jakie istnieją. Sama w natłoku emocji zapomniałam co się robi w takich sytuacjach. Przypomniałam sobie o karteczce od pani Peregrine. Skoro wyszła niedawno to może jeszcze gdzieś niedaleko jest. Z prędkością światła otworzyłam szufladkę i wyciągnęłam zgiętą kartkę. Wpisałam szybko numer i już po paru sygnałach usłyszałam kobiecy głos.

Osobliwa HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz