Rozdział 4

847 80 7
                                    

Droga do domu babci zajęła nam godzinę. Kiedy wysiadaliśmy z samochodu, poczuliśmy woń ciasta z truskawkami, które babcia przygotowywała za każdym razem, kiedy do niej przyjeżdżaliśmy. Dom był położony na końcu długiego osiedla. Akurat tam znajdował się niewielki las, który miał charakter małego parku. Zawsze to miejsce mnie przerażało. Mało kto dbał o tamte tereny, więc gdy piłka mi tam przelatywała, to był koniec. Rodzice nie chcieli brudzić się, żeby wyciągać stamtąd zabawki. Poza tym często widywałam wiele psów, które nigdy nie wydawały się przyjazne.  Weszliśmy przez moskitier, który miał chronić przed dom przed owadami. Powitał nas Bruno, jej piękny Border Colie, którego adoptowała wiele lat temu. Był już niestety stary, więc zamerdał jedynie ogonem i ponownie spuścił głowę na poduszkę.

— Idź do babci, ja muszę już jechać. — Nawet się z nią nie przywitała. Cóż, mimo, że praca jest ważna, nie powinna zaniedbywać swojej rodziny. — Do zobaczenia, całuski.

Pomachałam jej jeszcze przez okno i wyruszyłam na poszukiwanie babci. Przemierzając korytarz, natrafiłam na stare zdjęcia. Pamiętałam je dobrze. Babcia mi je zawsze pokazywała, ale od moich siódmych urodzin zaprzestała. Opowiadała o tym, że istnieje jakaś część ludzi, którzy są tak zwanymi osobliwymi. Kiedy byłam mała powiedziała mi, że gdy miałam sześć lat zmarł niejaki Abraham Portman. Później jego wnuczek wyruszył w poszukiwaniu sierocińca, gdzie mężczyzna spędził dzieciństwo. Spotkał tam inne dzieci i pomógł im. Była to bajka, ale zawsze mówiła o tym jakby sama przeżyła taką historię, a dobrze wiem, że to niemożliwe.

Babcia jednak wierzyła zawsze. Zaczęła żyć tymi historiami, choć sprawiło to, że zamykała się w sobie. Miała niesamowitą wyobraźnię, więc mama powtarzała, że teraz na starość wolała spędzać czas z niewidzialnymi przyjaciółmi. Owszem, często szeptała sama do siebie, a większość osób tak robi. Mama również, choć nigdy się do tego nie umiała przyznać.

Odłożyłam fotografie na komodę i poszłam w kierunku jej pokoju. Weszłam do niewielkiego pomieszczenia w którym stała wielka szafa, biurko w stylu francuskim oraz jednoosobowe łóżko. Babcia zaś siedziała przy biurku i nerwowo szukała czegoś w szufladach. Była blada jak ściana, co mocno mnie przeraziło.

— Babciu, czy wszystko w porządku? — spytałam niepewnie.

Babcia mnie jednak zignorowała. Dalej grzebała w szufladach. Miałam nadzieję, że to nie początek jakiejś poważnej choroby typu alzheimer. Nie wiedziałam co wtedy zrobiłaby mama. Babcia musiałaby przenieść się do domu starców albo do nas. Ta druga opcja wydawała się najmniej prawdopodobna. Co mnie mocno smuciło. Chciałabym mieszkać z babcią. Miałabym w niej oparcie. Rodziców kochałam mocno, ale nie rozumieli mnie jak ona. Mama zawsze doszukiwała się dziury w całym i próbowała wszystko naprawiać. Córka z koszmarami od razu wysłała do psychologa. Gdy tata miał siwego włosa, osobiście kupiła mu farbę i naprawiła ten mankament. Dom sprzątała codziennie, choć spędzała czas w pracy, ale uważała, że z ulicy sąsiedzi mogą dostrzec kurz na jej meblach.

— Oni wrócili — wyszeptała z taką powagą i przerażeniem, że przeszły mnie ciarki. 

Osobliwa HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz