Rozdział V: "To gra !"

474 33 1
                                    

- Już jestem ! - krzyknął wchodząc do mieszkania. Nikt nie odpowiedział. Pewnie Carrie wyszła, by sprawdzić czy nie ma żadnych wieści o Ann. Foster wiedział, że to nadarmno. Wiedział, że treść listu była prawdą, jednak gdyby powiedział żonie o wydarzeniach z czasów jego dzieciństwa... Nie, i tak by mu nie uwierzyła. Poszedł do salonu.
- Cześć Foster - usłyszał głos dochodzący z kuchni. Gdy go usłyszał dreszcz przeszedł przez niego. Powoli poszedł do kuchni.
- Ty... - powiedział stając na przeciw przybysza.
- Miło cię znowu widzieć - uśmiechnął się. - Zrobiłem herbatę, napijesz się ? - podał mu filiżankę jednak Foster wytracił mu ją z ręki.
- Co zrobiłeś z moją córką ?! Mów !
- Żyję, jeśli o to pytasz - znowu się uśmiechnął. - Jeszcze
Mężczyzna wściekł się i podszedł do nieproszony gościa i zaczął go dusić.
- Jeśli coś jej zrobisz... - tę tylko się roześmiał i pojawił w innym miejscu w kuchni.
- Zabijesz mnie ? Wątpię. Lepiej ić do łazienki...
- Po co ?
- Zobaczysz
Nie wiedział czemu, ale posłuchał. O co mu chodziło ? Dlaczego miał iść do łazienki ? Wszedł do środka.
- Carrie ? - podbiegł do leżącej na ziemi na brzuchu żony. Już wiedział po co miał tu iść. - Co jej zrobiłeś ?! - przewrócił żonę na plecy. Zakrył usta dłonią, by nie zwymiotować. Oczy żony były wypalone, a gardło poderżnięte od ucha do ucha. Zaczął płakać. Przytulił ciało kobiety. Tyle szczęśliwych lat, ich życie było idealne do czasu zniknięcia Ann, a teraz... Przez głowę przeleciały mu wszystkie wspólne wspomnienia. Ich poznanie, randki, ślub, wychowywanie córki... Smutek zastąpiła wściekłość. Wstał z kolan i odwrócił się. On już tam stał, w ręce ściskał zakrwawiony nóż.
- Przekażę Ann twoje pozdrowienia - powiedział. Potem mężczyzna poczuł jak ostrze zagłębia się w jego sercu...

***

Biegła, oglądając się od czasu do czasu, czy Jonny za nią nadąża. Zatrzymała się dopiero, kiedy uznała że oddalili się na wystarczającą odległość.
- Dobra, odpocznijmy...
Zdyszany chłopiec od razu usiadł na ziemi, opierając się o drzewo. Ann ciągle źle się czuła, że zostawili Lily na pastwę zagubionych chłopców. Powinna jej pomóc, uciekła tylko ze względu na Jonnego. Sama też usiadła i zajrzała do torby, jednak nie mieli już jedzenia. Zaklęła pod nosem.
- Dokąd idziemy ? - zapytał chłopak - Jestem głodny...
Ja też i nie mam pojęcia gdzie pójdziemy ! Pomyślała.
- Może ta wróżka o której wspomianałaś pomoże ? - spytał.
- Nie, ona... Ona nie pomoże... - powiedziała. Nie mogłaby spojrzeć Dzwoneczkowi w oczy po tym co zrobiła...
- Pójdziemy do mojej starej kryjówki. - zadecydowała. - Chyba jest niedaleko.

***

Weszli do groty. Kryjówka była skromnie wyposażona w jedno łóżko i dwie półki. Ann nigdy nie traktowała tego miejsca jako mieszkanie. Była to swego rodzaju "chatka myśliwska", dlatego było tam kilka włóczni, łuk i strzały. Na komodzie było zdjęcie przedstawiające ją i Mikea, kiedy chodzili do szkoły. Mimowolnie się uśmiechnęła. Zdjęcie przypomniało jej ich wspólne chwile, a także śmierć chłopaka.
- Kto to ? - zapytał Jonny wskazując na Mikea.
- Mike - odpowiedziała krótko - mówiłam ci o nim.
Chłopiec pokiwał głową.
- Będziesz spał na łóżku - zadecydowała, a sama zrobiła sobie prowizoryczne posłanie na podłodze. Łóżko z resztą też nie było luksusowe. Kilka desek, materac, koc i poduszka zrobiona z liści.
Na kolację jedli suchary znalezione w jednej z szuflad i kawałek chleba. Nic innego nie mieli. Jonny kilka razy budził się w nocy z cichym płaczem. Ann długo nie mogła zasnąć. Myślała o Mikeu, o Dzwoneczku, o Lily, o rodzicach... Pewnie się martwią... Miała tylko nadzieję, że list dotarł. Udało jej się zasnąć.

***

We śnie była w domu. Jednak coś było nie tak o czuła to. Szła przez korytarz, by zawędrować do pokoju gościnnego. - Mamo, tata ? - zawołała.
- Tu jesteśmy - usłyszała głosy rodziców. - Pomóż nam Ann, pomóż !
Wystrzaszona Ann zaczęła szukać rodziców po całym domu.
- Gdzie jesteście ?
Weszła do łazienki, drzwi się zatrzasnęły.
- Pomóż nam, POMÓŻ !
Przed nią wyrosły postacie rodziców. Płakali.
- Jestem, jak wam pomóc ?
Nie odpowiedzieli. Dalej płakali, a łzy zmieniły się w krew, lecącą z oczu, które nagle zamieniły się w krwawą papkę. Krzyknęła. Płacz rodziców przerodził się w przeraźliwy śmiech, a z usti uszu mamy i taty spływały strużki krwi.
- Choć do nas, CHOĆ DO NAS ! - krzyczęli. Ann próbowała uciec, jednak nie mogła się ruszyć. Chwilę potem poczuła, że z oczu cieknie jej krew.
- JESTEŚ NASTĘPNA ! - krzyczęli rodzice, a ona czuła, że z każdego miejsca na jej ciele tryska jej krew.
- CIEBIE TEŻ DORWĘ ! - głos rodziców zamienił się w głos Piotrusia Pana.
- NIE UCIEKNIESZ !!!

Obudziła się z płaczem. Jonny nadal spał. Ukryła twarz w dłoniach i cicho szlochała. To tylko sen, tylko sen... Oby tylko rodzicom nic nie było...

***

Zawlokli Tygrysią Lily do klatki i wrócili do obozu. Piotruś już tam był, przygrywając na fletni. Felix podszedł do niego.
- Lily jest w klatce - powiedział cicho. Pan odłożył instrument, by popatrzyć na Felixa.
- Dobrze, a teraz... Czas wdrożyć w życie nasz plan
- Przyprowadzić dziewczynę ? - uśmiechnął się.
- Nie, my pójdziemy do niej. - Piotruś wstał.
- A jej rodzice ...?
W odpowiedzi Piotruś pokiwał głową twierdząco i uśmiechnął się.
- To gra ! I robi się coraz lepsza

Woooow !
1000 wyświetleń wczoraj wbiło !
Chcę wszystkim gorąco podziękować i przypominam o konkursie na okładkę !
Piszcie komentarze, czy wam się podoba i co myślicie o rozdziałach :)

ONCE UPON A TIME IN NEVERLAND (Ucieczka Z Nibylandii, Zagubiona Dziewczyna)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz