na samym starcie mówię, że rozdział wyszedł mi długaśny, przez co bbb przepraszam, bo nie tak miało być, ale historia robi swoje!>< nawet nie mogłem podzielić tego na dwie części :)
mam nadzieję, że wam się spodoba... i przepraszam za ewentualnie błędy; piszę na telefonie, a moja autokorekta to gówno:")
_________________________________Gdy tylko na małym zegarze ściennym wybiła godzina piętnasta, młody Jeongguk zerwał się z łóżka i podbiegł do małej szafy, z której wyciągnął swoją ulubioną bluzę, którą kiedyś na placu zabaw dostał od Taehyunga.
Naciągnął na siebie granatowy materiał, kolejno spojrzał w lusterko należące do młodej Taeyeon i bacznie przyglądał się swojemu odbiciu.
— Chyba jestem gotowy — powiedział do samego siebie, unosząc delikatnie kąciki ust w górę, dzięki czemu na jego młodej twarzy pojawił się mały uśmiech, świadczący o jego malutkim szczęściu, bowiem zobaczy swojego ojca. — Tatku, nadchodzę!
Dziesięciolatek wymknął się z pokoju, ostrożnie kierując się w stronę drzwi frontowych. Musiał uważać, bo każdy najmniejszy błąd mógłby sprawić, że jego opiekunki mogłyby go przyłapać i nie pozwolić wyjść. To przecież oczywiste.
— Jungkookie?
Chłopczyk zatrzymał się, a przez jego ciało przeszedł zimny dreszcz. Czyżby jego plan zaczął się sypać?
Gdy tylko odwrócił się, odetchnął z ulgą, ponieważ przed nim stała ciemnowłosa Taeyeon, która w buzi miała truskawkowego lizaka.
— Taeyeon, nie strasz mnie — powiedział cichutko, lecz na tyle głośno, aby dziewczynka mogła usłyszeć. — Nie powinnaś być na obiedzie?
— Pani Park kazała po ciebie przyjść — oznajmiła równie ściszonym głosem, cały czas patrząc na swojego rówieśnika. — Dlaczego mówimy tak cicho? Znowu chcesz uciec? Jungkookie...
Młody Jeon przełknął ślinę, patrząc chwilę na swoje skarpetki z podobizną Scooby'ego-Doo, które tak bardzo uwielbiał. Dopiero po chwili westchnął i w wielkim skrócie wytłumaczył wszystko dziewczynce.
— Ok, braciszku. — Uśmiechnęła się szczerze. Taeyeon nazwała go tak, ponieważ w domu dziecka wszystkie dzieciaki uważają się za rodzeństwo. W końcu zostały porzucone, a tutaj zostali jedną, wielką rodziną. — Powiem, że boli cię brzuszek. A teraz idź już, bo opiekunki zaczną coś podejrzewać.
Jungkook tylko uśmiechnął się i cicho podziękował swojej przybranej siostrze. Naciagnął na swoje nogi buty oraz założył szybko kurtkę, czapkę i szalik, po czym po cichu wyszedł z domu, uciekając tylną bramą, aby pozostać niezauważonym.
Po niespełna czterdziestu minutach dziesięciolatek stał pod odpowiednim budynkiem. Wiedział bardzo dobrze jak ma się tutaj dostać, ponieważ niejednokrotnie tędy przechodził oraz wiele razy zabierał telefon pani Kim i szukał dróg w mapach.
Jeongguk do głupich dzieci nie należał. To właśnie niełatwe życie nauczyło go samodzielności, dzięki czemu można śmiało przyznać, że jest o wiele bardziej odpowiedzialny niż niejeden dorosły.
— Wow, mój tata musi być fajny, skoro pracuje w tak świetnym budynku! — Uśmiechnął się, cały czas mając główkę uniesioną do góry. — Tylko... Jak on wygląda? — Spuścił głowę w dół, wgapiając się w swoje zniszczone już buty.
Po chwilowym zamyśleniu postanowił wejść do środka. Tam, od razu na wejściu przywitało go przyjemne ciepło, jakie panowało w budynku. Młody Jeon rozejrzał się szybko, nie wiedząc co ma właściwie zrobić. W końcu nie znał rozkładu budynku, tym bardziej nie wiedział jak wygląda ojciec. Nie miał żadnego planu.
Po krótkiej chwili zobaczył na ścianie po jego prawej stronie liczne portrety ludzi tutaj pracujących. Nie czekając ani chwili, podszedł i zaczął się dokładnie przyglądać każdemu z nich.
— Ja mam nazwisko Jeon... Pan Jeon... Hm... — mówił sam do siebie, przyglądając się cały czas fotografią, jak i niżej zamieszczonym podpisom. — Tatuś Taehyunga? Czyli... On pracuje z moim tatą. To dlatego pan Kim mnie tak źle nazywał i mnie nie lubi? — Wydął wargę, wpatrując się cały czas w portret mężczyzny.
W momencie, w którym odnalazł zdjęcie swojego ojca, poczuł na swoim ramieniu kobiecą dłoń, przez co aż pisnął, od razu się odsuwając.
— Dlaczego tutaj jesteś? — zapytała jedna z pracownic, która już od dłuższego czasu obserwowała chłopca, który przerażony stał i trzymał swoją dłoń w miejscu, w którym znajdowało się serce.
— J-Ja chciałem tylko poznać t-tatę — wyjąkał, od razu spuszczając głowę w dół. W jednej chwili poczuł, jak do jego oczu napływają niechciane łzy, które zaraz, gdy zaczęły wypływać z jego oczu, ścierał swoimi chudymi paluszkami. — Mnie tutaj już nie ma — powiedział szybko, po czym po prostu uciekł, wybiegając z ogromnego budynku.
Usiadł smutny na ławce przed budynkiem, mając cały czas spuszczoną głowę w dół. Nie miał pojęcia co teraz. W końcu nie tak miało wszystko wyglądać.
— Jestem beznadziejny — skarcił samego siebie, wbijając swoje paznoncie w skórę nadgarstka. — Ja chciałem tylko-
Nie dokończył, ponieważ usłyszał męski, trochę jakby znajomy głos, który nie należał do ojca swojego przyjaciela. Od razu podniósł swoją głowę do góry, spoglądając na mężczyznę, który rozmawiał przez telefon.
Jungkook od razu rozpoznał twarz swojego ojca i nie myśląc za wiele, zerwał się z ławki i podbiegł do wysokiego mężczyzny, od razu przytulając się do jego nóg.
— Co do... — Prezes nie dokończył, ponieważ gdy tylko zobaczył obcego dzieciaka przyklejonego do swoich nóg, powstrzymał wulgaryzm, cisnący mu się na usta. W końcu przy dziecku nie wypada używać brzydkiego słownictwa. — Mogę wiedzieć, co ty dzieciaku robisz? Nie pomyliłeś mnie czasem ze swoim rodzicem? — zapytał, jednocześnie na ślepo zakończył rozmowę ze swoim pracownikiem, którą prowadził przez telefon.
Jeongguk tylko uniósł swoją zapłakaną twarz do góry, patrząc się smutnym wzrokiem na swojego ojca, który tylko patrzył na niego pustym wzrokiem.
Nie poznał swojego syna. Nie wiedział tak naprawdę jak on wygląda, bo w końcu odszedł od swojej żony w momencie narodzin Jungkooka. Cały czas żył z myślą, że ma syna, lecz nigdy nie miał zamiaru się nim zainteresować. Praca, jak i w pewnym sensie kariera, była dla niego znacznie ważniejsza niż wychowywanie jakiegoś bachora.
— Nie jestem twoim tatą — warknął zdenerwowany, od razu odsuwając od siebie dziesięciolatka, który ponownie zaczął płakać. — Skąd wiesz, że mógłbym być twoim rodzicem, hę? — Cały czas towarzyszył mu niemiły i nieprzyjemny ton głosu.
— J-Jestem Jeongguk... Jeon Jeongguk... — powiedział przez płacz. Jego serce nieprzyjemnie bolało. — Ma pan takie samo nazwisko i... jest pan-
— Chcesz wiedzieć? To twój ojciec nie żyje, a teraz wracaj skąd przyszedłeś — skłamał, patrząc z pogardą na płaczące dziecko, które teraz upadło na zimny beton, zanosząc się jeszcze większym płaczem.
Jeonghyun tylko prychnął pod nosem, ignorując Jeongguka, dlatego po niespełna kilku minutach siedział już w swoim luksusowym, czarnym aucie i z piskiem opon odjechał spod miejsca pracy.
Jungkookiem zaś zainteresowała się pani Kim, która wracała z zakupów ze swoim synem. Nie mogła przejść obok niego obojętnie, tym bardziej jej syn, który namówił swoją rodzicielkę, aby dziesięciolatek pojechał z nimi do domu, zamiast do domu dziecka.
CZYTASZ
homeless » vkook
Fanfico bezdomnym, seulskim dzieciaku, jakim jest jeongguk, czyli pamiętnik 10 letniego chłopca, którego życie nie jest usłane różami ©xjunsu | 2017