rozdział 7

212 7 4
                                    

(Czyż to zdj nie jest cudowne?!) 😂😍💙💙

Wojtek pov.
Wszedłem do szatni z uśmiechem na twarzy. Wszyscy już byli i zawzięcie o czymś rozmawiali, przywitałem się z siedzącym obok mnie Grześkiem i zacząłem się jak najszybciej przebierać, by wrócić to Mariny, gdyż nie chce żeby czekała tam sama...
Czy to na pewno jedyny powód...? Nie to nie możliwe. To jest moja koleżanką i tyle.
-skarciłem się w myślach, po czym usłyszałem Krychowiaka
-Wojtek czy ty mnie słuchasz?!
-T-tak, pewnie!
-To co przed chwilą powiedziałem?

-EJ ludzie! Mamy problem!
Powiedział młody Kapustka
-Co jest? -dopytał się zaciekawiony Błaszczykowski
-No bo... Yyy..
-No bo co?
-no bo tak przez przypadek... Uderzyłem jakąś dziewczynę drzwiami i ona straciła przytomność!

-Marina!
-kto?
-Kto to? -Kapustka coś ty odpieprzył? -zapytał Piszczek

Nic nie odpowiedziałem tylko zatroskany pobiegłem w stronę leżącej na ziemi Mariny.

-Kapustka! Coś ty odpierdolił?! Zapieprzaj po lekarza!!
-EJ Wojtek! To zwykła dziewczyna! Co ty się tak przejmujesz?
Odszedłem od Mariny cały czerwony i wkurzony na tego idiotę, przez którego teraz ta drobna osoba leży na ziemi. W tym momencie Robert jako kapitan zaniósł Marine do lekarza.
-To tylko zwykła dziewczyna, nikt ważny!
-Kurwa, jeszcze raz ją tak nazwiesz to ci wpierdolę! Co ty sobie wyobrażasz?!
-nie twój interes. To tylko zwykła kolejna panienka.
-EJ koniec tego! - chłopaki zaczęli odciągać mnie od Kapustki i próbowali mnie uspokoić do momentu gdy nie usłyszeliśmy donośnego krzyku trenera.
-Koniec tego! Kapustka i Szczęsny dodatkowe 15 okrążeń! A teraz już mi na boisko!

Byłem wkurwiony! Musiałem biec te dodatkowe kółka, a nie mogłem być przy niej. Dowiedzieć jak się czuje. Co się dokładnie stało. Po skończeniu okrążeń zmęczony usiadłem na murawę chowając głowę pomiędzy nogami.
-Stary, co cię łączy z tą dziewczyną? Czemu ona była dzisiaj rano u ciebie w twojej koszulce?
-czekaj, skąd ty to wiesz? a poza tym nic mnie z nią nie łączy. To tylko koleżanka..
-Byłem dzisiaj u ciebie rano, otworzyła mi drzwi i poprosiłem, żeby ci nie mówiła, że byłem chciałem z tobą osobiście porozmawiać
-AA.. Nie nic mnie z nią nie łączy...
-A chciałbyś żeby was coś łączyło?

-Wojtek chodź do mnie! -krzyknął trener
-Sorki, pogadamy później.

--------------------------------------------------------

Wybaczcie za tą długą nieobecność :( 

Ale już jestem! 

W razie jakichkolwiek błędów piszcie w kom!

Napiszcie również jak podobał wam się rozdział!

Miłego wieczoru :*

Zostań na zawsze! /Wojtek SzczęsnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz