Nie mogę uwierzyć, że już jest piątek. Cały tydzień miną mi zbyt szybko. A dokładniej minął mi na szkole i pakowaniu walizki. Pakowanie nie było aż takie złe bo biorę tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Musieliśmy jeszcze z mamą dokupić parę drobiazgów. Cieszyłam się bo mogliśmy spędzać ze sobą każdą wolną chwilę przed moim wyjazdem. Mama dostała kilka dni wolnego. Trochę się zdziwiłam bo jej szef nigdy nie dawał ot tak wolnego. Nie mniej, bardzo się z tego cieszę.
Postanowiłam także spotkać się z Holly i Paulem. Chciałam się z nimi pożegnać jak z przyjaciółmi. Bez nienawiści, bez podejrzliwych spojrzeń. Chciałam żebyśmy zachowywali się jak dawniej. Jakby nic się nie stało. Była już 14.35 więc musiałam muszę zacząć się szykować. Ubrana już jestem. Nie będę się jakoś stroić. Dżinsy i czarny top wystarczy. Nakładam lekki makijaż. W moim przypadku jest to tylko tusz do rzęs i trochę podkładu. Nie lubię używać podkładów, ale niekiedy muszę. Jeszcze tylko włosy w luźnego koka i jestem gotowa.
*
Do kawiarni doszłam chwilę przed 15. Paul i Holly byli już w środku. Zatrzymałam się po drugiej stronie ulicy i obserwowałam ich przez chwilę. Siedzieli przy tym stoliku co zawsze siedzieliśmy całą paczką. Był ustawiony w najbardziej ustronnym miejscu. Z dala od zgiełku który panował na głównej sali. Stał w kąciku przy oknie. Rozmawiali o czymś. Było widać, że są zdenerwowani. Podejrzewam, że zastanawiają się czy przyjdę. Było widać, że są zakochani. Wpatrywali się w siebie jak w obrazek. W pewnej chwili Paul pochylił się nad Holly i pocałował ją czule. Nawet nie wiem kiedy, ale zaczęłam się uśmiechać. Uświadomiłam sobie, że mi to nie przeszkadza. Widok jak się całują nie sprawiał mi bólu. To chyba jest dowód na to, że Paul miał rację. Nie pasujemy do siebie.
Kiedy się od siebie oderwali, uśmiechali się jak wariaci. W tej samej chwili wzrok Paula spoczął na mnie i już się nie uśmiechał. Ruszyłam więc do kawiarni.
Kiedy podeszłam do stolika miny mieli spięte i jak zauważyłam odsunęli się od siebie.
- Hej. - przywitałam się z nimi i usiadłam naprzeciwko.
- Cześć. - powiedzieli równocześnie, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Zanim się odezwałam przybrałam poważny wyraz twarzy.
- O czym chcieliście porozmawiać? - zapytałam, ale zanim zdążyli odpowiedzieć podszedł do nas kelner.
- Co pani podać? - zapytał mnie bo Holly i Paul mieli już kawę i herbatę.
- Poproszę koktajl malinowy. - kelner odszedł z moim zamówieniem, a ja spojrzałam na Paula - Więc?
- No.. to ten... Chcieliśmy porozmawiać z tobą o twoim wyjeździe. - wyrzucił z siebie za jednym tchem.
- Wiemy co ci zrobiliśmy, ale... - urwała bo przyszedł kelner z moim zamówieniem.
- Pani zamówienie. - podał mi koktajl i... szarlotkę?
- Ale ja nie zamawiałam szarlotki.
- To na koszt firmy. Szef powiedział, że jak zobaczymy piękną kobietę to raz w miesiącu możemy postawić coś na koszt firmy. A ja dotychczas nie spotkałem tak pięknej kobiety jak pani. A dodam, że pracuję tutaj już kilka miesięcy. - uśmiechnął się, a ja czułam jak policzki mnie pieką. Na dodatek wszystko słyszeli moi towarzysze. Nie mniej te słowa i odwaga kelnera zrobiły na mnie wrażenie. Ciągnęłam więc to dalej.
- Dziękuję bardzo. Mogę zapytać dlaczego akurat teraz? Przychodziłam tu już wcześniej. - byłam ciekawa jak z tego wybrnie.
- Po prostu wtedy była pani w związku. - tego się nie spodziewałam.
- A skąd pewność, że teraz nie jestem?
- Biorąc pod uwagę to, że jakiś tydzień temu... - odwrócił się też do Paula i Holly - Przychodzili państwo w tym samym składzie, a dzisiaj byłem i jestem świadkiem.. hmm... powiedzmy, że zamieniły się panie miejscami. - tu spojrzał wymownie na mnie i na Holly. - Doszedłem do wniosku, że już pani nie jest w związku z tym oto panem. - tu spojrzał na Paula. Wow! Naprawdę jest spostrzegawczy. Ja bym chyba no to nie wpadła. Ukradkiem spojrzałam na moich przyjaciół. Ich miny były bezcenne. Oboje byli zawstydzeni, zmieszani i mieli spuszczone głowy.
Dłużej nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać. Oboje podnieśli głowy i spojrzeli na mnie zaskoczeni z pytaniem ,, Z czego się tak śmiejesz?'' wymalowanym na twarzy. Uspokoiłam się trochę i odpowiedziałam.
- Wasze miny. - powiedziałam i spojrzałam na kelnera. - No, no. Takiej spostrzegawczości można tylko pozazdrościć. Niech pan wybaczy, ale nie będę się panu tłumaczyć z mojego życia. Ok? Dziękuję bardzo za szarlotkę, ale jeśli mogę to poproszę sałatkę z sosem winegret.
- Oczywiście. - zabrał szarlotkę i po chwili przyniósł sałatkę. Teraz zwróciłam się do Holly.
- To co chciałaś powiedzieć?
- No, nie chcemy żebyś przez nas wyjeżdżała. My przemyśleliśmy to wszystko.. no i wiemy, że nie powinniśmy ci tego robić, ale... teraz jesteśmy gotowi... zerwać ze so...
- Stop! - krzyknęłam może trochę za głośno bo kilka osób odwróciła się sprawdzić co się dzieje. Ale nie miałam zamiaru tego dłużej słuchać. - Chciałabym, żebyście teraz mnie dobrze słuchali bo nie będę się powtarzać. I nie przerywajcie mi. - usiadłam wygodniej i zaczęłam im tłumaczyć jak małym dzieciom tak, żeby zrozumieli. - Nie. Wyjeżdżam. Przez. Was. Ten wyjazd planowałam już wcześniej. Podanie wysłałam jakieś 2 miesiące temu. Miałam wam o tym powiedzieć po imprezie.. no, ale nie wyszło.
- To... - zaczęła Holly, ale Paul jej przerwał.
- W takim razie i tak byśmy się rozstali?
- Nie. Myślałam, że jakoś damy rade przez ten semestr. Bo na tyle tam jadę. Mogłoby się zdążyć tak, że chcieliby abym chodziła tam do końca szkoły, ale takie szanse są nikłe. A nawet jeśli by mi się udało zostać tam na dłużej to jakoś by się wszystko poukładało. No, ale teraz już po ptakach.
- Wiesz o tym, że naprawdę mi przykro. Nie planowałem... planowaliśmy tego, że się w sobie zakochamy. Przepr....
- Miałeś rację. - przerwałam mu. A kiedy spojrzał pytająco powiedziałam - Z tym, że do siebie nie pasujemy. Prędzej czy później i tak byśmy się rozstali. Takie są po prostu uczucia.
- Jess, ja naprawdę cię kochałem. Kiedyś na początku. A potem zakochałem się w Holly. Chciałem ci powiedzieć.. naprawdę. Przepraszam.
- Możesz już w końcu przestać mnie przepraszać? Ja rozumiem, że uczucia żyją własnym życiem. Nie masz na nie wpływu. I zrozumcie też, że już się nie gniewam.
- Nie gniewasz się? - Holly chyba była bardziej zaskoczona niż Paul.
- Nie, nie jestem już zła. Kiedy zobaczyłam jak się całujecie... nic nie czułam. Żadnej zazdrości. Żadnego bólu. Nawet się uśmiechnęłam. Co nie oznacza, że wam już wybaczyłam. Nie jestem jeszcze gotowa.- zakończyłam moją przemowę.
- Ale dosyć już o mnie co tam u was słychać? - zapytałam a oni zaczęli mi opowiadać co się działo u nich przez te kilka dni.
CZYTASZ
Jesteś wszystkim...
RomancePowiedz mi co się stało. - poprosił. - Dlaczego nie jesteś teraz ze swoją mamą? Nie przyleciała? - James... proszę. Nie chcę o tym mówić. - powiedziałam zdławionym głosem. - Przynajmniej na razie. Pokiwał tylko głową i przytulił mnie mocno do swojej...