Jakie to uczucie zostać potrąconym przez samochód?
Sam moment uderzenia nie boli tak bardzo. Najbardziej boli świadomość, że nie możesz nic zrobić, odwołać tego, cofnąć się w czasie i mieć możliwość podjęcia innej decyzji. Popadasz w gonitwę swoich myśli, przez które przebiega jedno nurtujące pytanie. Co teraz?
Spadasz na ziemię, uderzasz boleśnie twarzą o asfalt, krew napływa do twoich ust, czujesz mrowienie pod powiekami, które nagle stają się nadzwyczaj ciężkie i nie masz nawet siły ich otworzyć. W uszach szumią na okrągło wrzaski gapiów, pisk hamujących opon tego białego vana, który właśnie zatrzymał twoje życie. Wyczuwasz zapach benzyny, który miesza się z zanieczyszczonym powietrzem miasta. Próbujesz złapać oddech, ale krew napływająca do twoich dróg oddechowych skutecznie ci to uniemożliwia. Nie możesz krzyczeć, ani nawet płakać. Pozostaje ci jedynie czekać, aż wszystko minie. Aż w końcu przestaniesz czuć się tak źle, obudzisz się z tego strasznego snu i wszystko wróci do normy.
***
- Niech ktoś do cholery wezwie pogotowie! - usłyszałem przeszywający moje bębenki wrzask. Głos należał do mamy. Dławiła się własnymi łzami. Chwyciła mnie za ramię, chyba nie do końca wiedziała, że sprawiła mi tym ból.
- Nie ruszaj go, może mieć uszkodzony kręgosłup, zostaw! - rozkazał ojciec. On był opanowany. Nawet to nie robiło na nim wrażenia, zawsze był zimny. Wyprany z uczuć.
- Wiem co robię, jestem pielęgniarką, nie pouczaj mnie w takim momencie! - wrzasnęła w jego stronę moja matka.
Świetnie. Nawet teraz skakali sobie do gardeł.
- Reece, słyszysz nas? - zapytał.
Uchyliłem jedną powiekę, krzywiąc się z bólu. Spojrzałem na jego niewyraźną twarz, gdy pochylił się nade mną.
To wszystko przez ciebie. Przez ciebie do cholery wpadłem pod ten głupi samochód. Z jakiegoś powodu uznałeś, że zatłoczona w południe ulica Portland będzie idealnym miejscem, a wspólne, ostatnie już rodzinne zakupy, idealną chwilą na oświadczenie tego, że nas zostawiasz.
Ale skąd miałeś wiedzieć, że tak to przyjmę? Przecież od dawna domyślałem się, że coś jest nie tak. Późne powroty do domu, tajemnicze telefony i smsy. Tak wiele sygnałów, a jednak nadal nie byłem przygotowany na wiadomość o rozwodzie. Uderzyło to we mnie jak piorun z nieba, który postanowił namieszać w moim dotychczasowym życiu.
Kilka minut wcześniej.
- Jak długo? Jak długo to trwa?! - mama podniosła swój głos, a kilka ludzi wokół zwróciło uwagę na naszą trójkę.
- Nie ma znaczenia, sama wiesz, że nasze małżeństwo to fikcja - odparł mój ojciec, wymachując torbami z zakupami, gdy staliśmy nieopodal wyjścia z galerii.
- Czy to znaczy, że się rozwodzicie?! - wrzasnąłem nagle, odzywając się po raz pierwszy w tym całym zamieszaniu. Oni zdawali się w ogóle nie pamiętać o mojej obecności.
- Tak, Reece. Jesteś już prawie dorosły, musisz zrozumieć, że drogi niektórych ludzi czasami się rozchodzą - powiedział całkiem poważnie ojciec, próbując złapać mnie za ramię.
- Prawie dorosły?! On ma trzynaście lat, potrzebuje ojca!
Nie chciałem już dłużej ich słuchać. To brzmiało jak jakiś popaprany sen z którego chciałem się jak najszybciej obudzić. Wyminąłem ich, z łzami w oczach zacząłem biec przed siebie, chciałem znaleźć się jak najdalej od nich. Znalazłem się na przejściu dla pieszych, samochody sunęły z zabójczą prędkością przed moimi oczyma. Spuściłem wzrok na swoje buty, nie chciałem by obcy ludzie widzieli jak się mażę. Broda trzęsła mi się z nerwów. Po chwili usłyszałem jakiś sygnał, chyba oznaczał zmianę sygnalizacji. Ruszyłem przed siebie, stawiając pierwsze kroki na jezdni.
- Młody, stój! Czerwone!
Ktoś wrzasnął za moimi plecami, lecz nim zdążyłem zorientować się, co się dzieje, widziałem przed sobą tylko ostre światła białego samochodu. I nie mogłem się ruszyć. Nie było już odwrotu. Nastała ciemność.
***
Nie jedno z was, na pewno nie raz, zadało sobie to pytanie.
Czym jest życie?
Ulotnym stanem.
Pełnym wzlotów i upadków, zawirowań i wzniesień.
Czymś abstrakcyjnym, czego nie możemy
zobaczyć, ani dotknąć.
Aby zrozumieć, czym jest życie, musimy je przeżyć.
Przeżyć tak, aby nie żałować straconych chwil, niewypowiedzianych słów i niedokonanych czynów.
Wydaje się banalne do wykonania.
Szybko jednak dowiadujemy się, że wcale tak nie jest.
Ktoś kiedyś powiedział - rodzimy się by żyć, żyjemy by umierać.
Dlatego żyłem chwilą, która jak się potem przekonałem - ulotna jest jak wiatr.
Pozostają tylko wspomnienia.
Nawet najmniejsze szczegóły mają znaczenie.
Wpływają na twoje życie, i nie tylko twoje.
Musimy nauczyć się żyć.
Pięknie żyć i pięknie umierać.***
karty postaci.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Cześć,
To mały wstęp do mojej książki. Wiem, że nie jest idealny, liczę na waszą wyrozumiałość.
Wiele razy podchodziłam do publikacji moich zapisek, w końcu zostałam do tego namówiona.
Na razie nie wiem czy warto, pokaże czas, pokażecie wy :).
Opowieść może wydawać się wam banalna, nie zaprzeczę, że może znaleźć się w niej wiele banałów.
Proszę was jednak o szansę, udowodnię wam, że możecie się mylić.
Mam nadzieję, że zostaniecie jak najdłużej ♥️
CZYTASZ
Far From Perfect
Teen FictionI part of Trilogy Perfect to nie miłość jest grą to my zrobiliśmy grę z miłości. Świat z każdym dniem diametralnie się zmieniał My się zmienialiśmy. Nie byliśmy tacy sami jak przedtem. Z każdym dniem byliśmy coraz dalej od ideału, który sobie wyma...