5. Prawda czasem boli.

166 17 6
                                    

Lazy summer goddess
You can tell our whole empire
I don't have to see you right now
I don't have to see you right now

Local Natives - Mt. Washington

Poczułem na twarzy mokre ślady, po czym otworzyłem oczy i ujrzałem nad sobą kudłaty pysk Pokera.

–  Spacer? – zwróciłem się do masywnego huskiego o różnokolorowych oczach, na co on zamerdał ogonem i zaszczekał.

–  Daj mi chwilę, staruszku – mruknąłem podnosząc się z łóżka.

Chwyciłem wczorajszą bluzkę leżąca na podłodze, znalazłem moje szare dresy i założyłem je na siebie. Przeczesałem włosy ręką. Zszedłem na dół i założyłem buty oraz bluzę.

W domu panowała zupełna cisza, co oznaczało, że mama wyszła już do pracy.
W tle dało się usłyszeć tykanie zegara wiszącego w kuchni.
Chwyciłem smycz leżącą na komodzie i zapiąłem ją na obroży Pokera.

Spacerowaliśmy po parku, mimo połowy jesieni na niebie świeciło słońce, które odbijało swoje promienie o żółtawe i czerwonawe liście drzew.
Poker obwąchiwał krzaki i gonił wiewiórki, a ja usiadłem na ławce, próbując wygrać walkę ze snem.

–  Dawno go nie widziałam – usłyszałem nad sobą głos Harriet.

Spojrzałem na dziewczynę, która obserwowała mojego biegającego przyjaciela z zaciekawieniem.

Pamiętam, jak dziś, kiedy dostałem go od dziadka. Przywiózł tę małą puchatą kulkę, jako prezent na moje czternaste urodziny.
Odrazu się w nim zauroczyłem i nie odstępowałem go na krok, on odwdzięczał mi się tym samym. Zawsze był gotów mnie bronić, nawet jeśli nie miał żadnych szans w potyczce.

–  Sprawdź, czy on ciebie pamięta – poleciłem jej, na co zacmokała. Poker posłusznie przybiegł, tuż pod jej nogi, witając ją gorąco.

–  Jest kochany – uśmiechnęła się szeroko, marszcząc przy tym nos pełen piegów.

Rudowłosa była dziś uczesana w wysoki kucyk i miała na sobie szary golf, na który odziała krwistoczerwoną kurtkę.

–  Co tutaj robisz? Nie miałaś wrócić do ciotki pod koniec miesiąca?

Harriet przysiadła się bliżej mnie i zaciągnęła się świeżym powietrzem.

–  Nie, zostałam tutaj – odpowiedziała stanowczym tonem.

Rozumiem, kobieta zmienną jest.

–  Gdzie się zatrzymałaś? – zapytałem, nie ukrywając zdziwienia.

–  Wynajmuję pokój w blokach obok areny, jakieś dwadzieścia minut stąd – oznajmiła mi ze spokojem wpatrując się w niebo.

–  Po co? – wypaliłem. Zabrzmiało to ostrzej, niż miało, więc Harriet w mgnieniu oka obróciła głowę w moją stronę, a jej mina zrzędła.

–  Co? Nie cieszysz się? – w jej głosie wyczułem lekkie rozczarowanie.

–  Nie o to chodzi, nie rozumiem cię – podrapałem się po głowie.

Muszę przyznać rację, temu kto powiedział, że kobiety pochodzą z innej planety.

–  Wolałbyś, żebym wyjechała, tak?

Zaczyna się.
Tak samo jak te pytania.
"Czy wyglądam grubo w tej sukience?"
Pamiętajcie, że żadna odpowiedź nie jest prawidłowa.

–  Sama mówiłaś, że nie czujesz się tutaj dobrze – wzruszyłem ramionami.
Rudowłosa westchnęła głośno.

Far From Perfect Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz