04. Fantazje i koszmary

46 10 0
                                    

Zmaterializował się w komnacie i natychmiast przeniósł spojrzenie na własne stopy. Nadal były bose. Sapnął z irytacją. Donna przyglądała mu się z krzywym uśmieszkiem przylepionym do warg. Siedziała na miękkiej, obitej skórą sofie, obejmując kolana ramionami.

- Zamierzałeś coś tym osiągnąć? – spytała zjadliwie. – Czy tylko zmarnować kilka minut?

- Nie mogę tego rozgryźć. – Przeczesał palcami włosy. – Nie rozumiem.

Ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się w niewielki panel komputerowego interfejsu, teraz całkowicie wybebeszony, z pękami przewodów sterczącymi na boki i z mrugającą wiązką światłowodów zwisającą niemal do podłogi.

- Zupełnie jakby było tu coś świadomego, coś żywego, coś myślącego.

- To w końcu jest najpotężniejszy komputer w historii ludzkości – rzuciła Donna. – Jeśli nie liczyć Biblioteki.

- Biblioteka! – wykrzyknął Doktor. Twarz pobielała mu na moment. Przetarł ją obiema dłońmi. – Ooch!

- Tylko tam się nie wybieraj – upomniała go Donna. – Vashta Nerada, pamiętasz?

- Nie, nie, nie, to nie to – jęknął. – Ooch!

Uderzył ręką w ścianę.

- Potrzebuję jego mocy obliczeniowej! – wybuchnął. – Tylko na chwilę, na jedną, malutką chwilę! Ale nie daje mi dostępu! Dwie trzecie pamięci zapchane idiotycznymi fabułkami, powinnaś je zobaczyć, żałosne. Ludzie! Dostają największy, najlepszy, najsprawniejszy komputer, który mógłby pomóc im wystrzelić do przodu, ewoluować na nowy poziom wiedzy, a oni co robią? Grają w Quake'a!

Obrócił się na pięcie.

- I ty! – oskarżycielsko wyciągnął palec w stronę Donny. – Nie masz prawa tutaj być!

- O, robisz się nieuprzejmy – wydęła wargi.

- Nie masz prawa wyglądać jak ona... i zachowywać się jak ona... i nawet brzmieć jak ona. Cholerny hologram, ale skąd się bierze? Skąd komputer tyle o tobie wie?

- To w końcu jest najpotężniejszy komputer w hostorii ludzkości – powtórzyła z uśmiechem. – Dlaczego zakładasz, że nie znajdzie się w nim miejsce dla Donny Noble, kobiety, która ocaliła wszechświat?

Przeciągnęła się na sofie.

- Nie wiem, jak ty, ale ja bym coś zjadła.

Doktor parsknął z irytacją.

- To nie ma sensu – powiedział ostro. – Niczego tu nie zdziałam. To była strata czasu.

- Och, nie poddawaj się tak łatwo.

- Łatwo?! To ma być łatwo?!

Szarpnął wiązkę światłowodów, a kiedy nie ustąpiła, z impetem kopnął ścianę. Donna zachichotała.

- Nie mam butów. – Głos Doktora był dziwnie spokojny i równy.

- Nie – potwierdziła Donna.

- Au! – powiedział Doktor.

- Właśnie.

Utykając ruszył w stronę TARDIS, zaparkowanej pomiędzy salonem, a pięknym, mahoniowym barem.

- Au! Strata czasu, mówiłem, au, strata czasu.

Donna pomachała mu samymi palcami jednej ręki. Doktor szarpnął drzwi błękitnej budki i niesiony złością wmaszerował do środka. Donna czekała z kpiącym uśmieszkiem. Rozległ się łomot, jakby coś walnęło z impetem w cienką ścianę z dykty. Po chwili Doktor wykuśtykał z TARDIS tyłem, z jedną ręką uniesioną do czoła i z bardzo niewyraźną miną.

Doktor Who - 02. Sztuka niepamięciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz