12. Cienie w jaskini

42 9 0
                                    

Doktor powoli podniósł się z twardej ziemi. Otrzepał dłonie i rozejrzał się dość bezsensownie – mrok, który go otaczał, wydawał się głębszy od jądra czarnej dziury. Sięgnął po soniczny śrubokręt i wydał głośne westchnienie ulgi, kiedy znalazł go w kieszeni marynarki. Pstryknął przełącznikiem przywołując kojąco znajomy, niebieski blask urządzenia. Po króciutkiej chwili plasnął się w czoło i ponownie zanurzył rękę w kieszeni. Wyłowił z niej niewielką latarkę, najzwyklejszy na świecie plastikowy gadżet, tyle tylko, że jej baterie nie przypominały żadnych ziemskich paluszków. Naładował je energią czerpaną bezpośrednio z rdzenia TARDIS; latarka mogła świecić do chwili, kiedy słońce Triangalli zestarzeje się, rozpadnie i spopieli dwadzieścia sześć planet systemu, wraz z ich licznymi księżycami, w tym z księżycem Emporii, na którym się znajdował. Oczywiście żarówka przepaliłaby się znacznie wcześniej. Oczywiście nie była to ta sama latarka, której baterie naładował energią TARDIS; to była projekcja latarki, w dłoni projekcji Doktora, stojącego w projekcji jaskini, w projekcji nieprzebitych ciemności. Jeśli którekolwiek z tych stwierdzeń miało poprawić mu humor, poniosło haniebną porażkę.

- Prawie mi się udało, Theto – powiedział cicho. Zachichotał i dodał. – Over.

- Kto tu jest?

Stłumiony, drżący głos, niemal szept.

Doktor obrócił się szybko wokół własnej osi, omiatając snopem światła latarki kamienne ściany, mroczne jamy tuneli i zwieszające się ze stropu stalaktyty.

- Huh? – wyrzucił.

- Kto tu jest? – powtórzył głos. Było w nim coś znajomego, ale nie prowokowało tego delikatnego poczucia zadowolenia, jakie zwykle wyzwala w nas spotkanie z dawno nie widzianymi ludźmi.

- Gdzie jesteś? – spytał Doktor. Światło latarki skakało dziko po ścianach, grzęznąc w głębszej ciemności tam, gdzie kończył się jego zasięg. – Nie widzę cię. Gdzie jesteś?

- Twój głos brzmi znajomo.

Oczy Doktora zwęziły się instynktownie, jakby spodziewał się ciosu.

- Twój także – odpowiedział. W głosie, choć cichym i niewyraźnym, był ślad wibracji – nienaturalnej, mechanicznej dystorcji. Drobne włoski na karku Doktora zaczęły się unosić, jakby powietrze naładowane było elektrycznością.

- Dawno się nie widzieliśmy... Doktorze.

- Davros – wyszeptał Doktor.

Mroczna sylwetka pojawiła się w świetle latarki; z warczeniem serwomotorów mechaniczny fotel / system podtrzymywania życia Davrosa wyjechał zza odłamów skał na środek jaskini. Doktor z najwyższym trudem powstrzymał odruch ucieczki.

- Przeznaczone nam było to spotkanie, Doktorze. Morderco. Zabójco mojego ludu – mówił Davros. – Mamy niedokończone porachunki, domagające się konkluzji. Nie sądziłeś chyba, że przede mną uciekniesz?

- Nie – zachrypiał Doktor. Odchrząknął. – Nie. Nie mogłem przed tobą uciec, ponieważ nie mogę o tobie zapomnieć. Jesteś moim wspomnieniem, Davros. Stąd się tu wziąłeś – wprost z mojej głowy. Nie jesteś realny.

- Och, ale... – Davros zachichotał, przebierając szponiastymi palcami. - ...tutaj i ty nie jesteś realny.

- Tak. Prawda. Jesteś koszmarem. Spodziewałem się tego. – Doktor zaczerpnął głęboki oddech. – Zamierzam cię zignorować. Jesteś tylko koszmarem, nie możesz mi nic zrobić.

- Nie mogę? Potrafiłem postawić cię przed zwierciadłem odbijającym twoją duszę, potrafiłem ukazać ci, kim naprawdę jesteś, potrafiłem zmusić cię do poddania, błagałeś mnie na klęczkach, bym przestał. Miałem w ręce życie twoje i wszystkich istot, na których ci zależało. I złamałem cię, Władco Czasu. Ja, Davros, Twórca Daleków, złamałem w tobie ducha, Doktorze. Nawet kiedy płonąłem, śmiałem się w głos, ponieważ to była ostatnia kropla, jakiej potrzebowałem, by przelać czarę twojego bólu i złamać cię na zawsze. Udawaj ile chcesz, przed swoimi Dziećmi Czasu, przedTorchwood, przed samym sobą; ja wiem, że nigdy już nie podniesiesz się z klęczek. Uczyniłem cię żałosnym ostatnim przedstawicielem ginącego gatunku, czepiającym się życia za wszelką cenę, każdym kosztem; ciebie, Władcę Czasu, dumnego obserwatora, mędrca, boga. Starłem cię w proch, Doktorze. Wszystko niszczeje, zaś ja zniszczyłem ciebie.

Doktor Who - 02. Sztuka niepamięciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz