- W nogi!
Josh posłuchał natychmiast, jak dobry mały żołnierz. Ruszyli pędem przez gęste poszycie lasu, rozgarniając rękoma liany i liście. Magnetyczne buty Josha ślizgały się po błotnistym podłożu, ale nie zwalniał. Doktor pędził z nim ramię w ramię; jego ciemne, dotychczas tak malowniczo rozwichrzone włosy, skleił pot. Nie wyglądał na przerażonego, ale też nie próbował oglądać się za siebie, ani zatrzymywać. Josh słyszał za ich plecami łomot i trzask łamanych gałęzi. Coś ich ścigało.
Wypadli na polanę tak nagle, że Josh niemal stracił równowagę. Potknął się, zamachał rękoma i zatrzymał zdumiony. Dotąd biegli przez dżunglę, ale polana należała najwyraźniej do innej przygody – otaczały ją świerki i widoczne spoza drzew wierzchołki gór. I byli tu ludzie.
Doktor wyhamował obok Josha. Głęboko wciągnął powietrze, oparł dłonie o uda tuż nad kolanami i wypuścił oddech z długim, bolesnym jękiem.
- Tak... – wysapał. – Przeszliśmy.
- Gracze? – zapytał mężczyzna stojący na czele kilkunastoosobowej grupki brudnych, przerażonych i uzbrojonych w długie kije obdartusów.
- Gracze – potwierdził Doktor.
- Musicie się uspokoić – oznajmił mężczyzna. – Cokolwiek to było, przestańcie o tym myśleć.
- Nie mam pojęcia, co to było! – warknął poirytowany Josh. – Wystarczy, że dyszało mi w plecy.
- Taak, przepraszam, to było moje wspomnienie, naprawdę mi przykro – powiedział Doktor. – Eerm, ta dżungla przypomniała mi o tym jednym razie, kiedy poleciałem do Tanzanii popatrzeć na brachiozaury, ale napatoczyłem się na karcharodontozaura i...
- Zamknij się!
I Doktor naprawdę się zamknął. W sumie wyglądał teraz dość komicznie, nadal zgięty w pół, z przekrzywioną głową, wytrzeszczonymi oczyma i wyrazem prawdziwego strachu wymalowanym na twarzy jaskrawo jak grafitti. Patrzył na kobietę w sukni z burego płótna, z twarzą pokolorowaną na niebiesko, która wysunęła się przed grupkę graczy.
- Zamknij tę cholerną jadaczkę, kosmito! – krzyknęła. – Ty i twoje bablafesty! Ledwie nad nimi panuję, co ty sobie wyobrażasz, dobrze się bawisz, bo wyglądsz, jakby cię to bawiło, więc posłuchaj mnie uważnie: TO NIE JEST ZABAWA!
- Donna... – wymamrotał Doktor. – Co...? Skąd...? Nie myślałem o tobie!
- Powiedz mi coś, o czym bym nie wiedziała! – prychnęła.
- Nie w tej chwili – poprawił szybko. – Nie myślałem o tobie w tej chwili; myślałem o karcharodontozaurze skubiącym mnie po piętach...
- Powinieneś kontrolować swoje myśli! – wrzasnęła. – Zwyczajne istoty ludzkie potrafią zapanować nad swoimi umysłami, a cholerny Władca Czasu zachowuje się jak uczniak!
- Władca Czasu – samym ruchem warg powtórzył Josh, czując jak brwi wspinają mu się wysoko na czoło. – Co to, kurwa, jest?
- Poprzednio to ty pchałaś mnie we wspomnienia – nadął się Doktor.
- Ja? Poprzednio? O czym ty mówisz?
- Jak to, o czym mówię? Zafundowałaś mi wycieczkę na Gallifrey, pamiętasz? Wzięłaś za zakładniczkę wspomnienie Jenny, zabiłaś ją na moich oczach, jak rany, więc nie pytaj mnie, o czym mówię! Ledwie zdołałem się wydostać!
- Może zaczekacie z domowymi awanturami do czasu, aż wydostaniemy się z projekcji? – wtrącił mężczyzna, który odezwał się do nich pierwszy. – Przy tym poziomie emocji zaraz zresetujecie się oboje, a ona obiecała, że wskaże nam drogę.
CZYTASZ
Doktor Who - 02. Sztuka niepamięci
FanfictionCzas na drugą część wirtualnej serii piątej Doktora Who. Doktor szuka Donny... Tym razem opuszczamy Londyn, Ziemię i Układ Słoneczny, nie wspominając już o XXI wieku. Doktor udaje się do Emporium Przygód, na księżycu Emporia, w układzie Triangalli...