- Ace? Ace?!
Ocknął się i usiadł gwałtownie na mchu. Noc nadal była ciemna i srebrzysta, ale trzy smukłe istoty gdzieś zniknęły. Gold pochylał się nad nim z zaniepokojonym wyrazem twarzy.
- Rany, myślałem, że cię zabiły – powiedział.
- Kto? Kto to był?
- Faerie – odparł Gold. – Elfy.
W jego głosie brzmiało komiczne niedowierzanie. W każdym razie miało komiczny potencjał, bezpowrotnie zmarnotrawiony przez łupanie pod czaszką Ace'a.
- Elfy? Jak elfy Świętego Mikołaja? – Chłopak potarł głowę i jęknął cicho.
- Nie całkiem, nie – zaprzeczył Gold.
- Były przyjazne – odezwał się z boku głos dziewczynki. Ace z trudem obrócił głowę i zobaczył, że siedziała tuż obok, na kępie mchu. Kolana widoczne przez dziury wydarte w wysmarowanych błotem ogrodniczkach miała podrapane do krwi. Jeden mysi ogonek rozplótł się, szare włosy rozsypały się po ramieniu dziewczynki. Miała wielkie, lśniące od łez oczy. – Elfy. Zawsze były przyjazne. Piękny lud. Faerie.
- Gdzie jest ta druga wariatka? – wymamrotał Ace. – Boudika?
- Masz na myśli Boadicceę? – zapytała dziewczynka.
- Mam na myśli cholerną dzikuskę z twarzą wysmarowaną na niebiesko – odpowiedział Ace.
- Zniknęła. Powiedziała, że ma co innego do roboty.
- Jak to „zniknęła"?
- Zwyczajnie. – Dziewczynka wzruszyła ramionami. – Jak moja mama. Zniknęła i tyle. Powiedziała, że wróci. Ale nie wróciła.
- Co się tu wyprawia, Gold? – warknął Ace.
- Przeszliśmy do innej gry – odpowiedział Gold. – Przeprowadziła nas do innej przygody. Powiedziała, że powinniśmy być w miarę bezpieczni, chociaż „cholerne bufory wzięły i zdechły" – jej słowa – i że wróci do nas, kiedy coś załatwi.
- Jak dla mnie, może nie wracać. Pierdolona lesba wojująca.
- Ace, dziecko – upomniał go Gold.
- Przestań szeptać – powiedział Ace ze złością.
- Nie jestem dzieckiem – ze złością powiedziała dziewczynka.
- Słyszysz, nie jest dzieckiem – powtórzył Ace. – Pewnie jest pierdolonym krasnoludkiem.
- Sam jesteś krasnoludkiem! – zawołała dziewczynka i z całej siły łupnęła chłopaka w ramię. – Pier... dzielonym!
- Au! Krasnoludki atakują! – zawołał Ace.
- Ty jesteś dokładnie w jej wieku. – Gold potrząsnął głową. – Ty jesteś, kurna, dziesięcioletnim smarkaczem! Nie widzisz, co się tutaj dzieje?!
- Nie, co?
- W Emporium Everdream nastąpiła jakaś poważna awaria. Nie możemy opuścić przygody. Żadne z nas. Ludzie, którym się to jakoś udało i obiecali wrócić po innych, nie wrócili. Przygody zupełnie się popaprały, można przechodzić z jednej do drugiej, a to powinno być niemożliwe. I wiesz co, jestem pewien, że mama Corrie nie programowała elfów porywaczy. Podobnie jak ja nie programowałem Panny Błękitna Twarz.
Ace milczał przez chwilę, rozcierając palcami zbity podczas upadku łokieć.
- Albo ty masz rację, albo dostałem wstrząsu synaptycznego i oboje jesteście moimi halucynacjami – mruknął wreszcie. – No bo, widziałeś to?
CZYTASZ
Doktor Who - 02. Sztuka niepamięci
FanfictionCzas na drugą część wirtualnej serii piątej Doktora Who. Doktor szuka Donny... Tym razem opuszczamy Londyn, Ziemię i Układ Słoneczny, nie wspominając już o XXI wieku. Doktor udaje się do Emporium Przygód, na księżycu Emporia, w układzie Triangalli...