Nagle wszystko zaczęło się dziać niemal jednocześnie. Rozległo się łagodne „piiing", najpierw jednego, a potem setek alarmów. Śluzy komnat zaczęły rozszczelniać się z sykiem zasysanego powietrza, stłumione światło na korytarzach rozbłysło jaśniej, z nieprzyjemnym poślizgiem odezwała się instrumentalna muzyczka, zwykle towarzysząca gościom Emporium poza ich apartamentami. Setki robotów wysypały się z boksów na poziomie obsługi i rozpełzły się po korytarzach, objuczone czystymi ręcznikami i pościelą, pchając wózki z drinkami i jedzeniem, mrugając zielonym blaskiem służb medycznych. Muzyka ludzkich umysłów wybuchła nagłym crescendo zaskoczenia, lęku, radości i ulgi.
Theta wyszedł na korytarz niesiony automatyczną potrzebą zobaczenia na własne oczy wszystkich tych ludzi, których umysły brzęczały mu pod czaszką. Patrzył w pustą, zieloną perpektywę, kiedy ktoś potrącił go nagle, niemal odrzucając na ścianę. Theta skulił ramiona i obejrzał się na dziewczynę stojącą teraz bez ruchu, z wytrzeszczonymi w szoku oczyma. Jej usta, otwarte do krzyku, ułożyły się w okrąglutkie „o" przerażenia.
Powolnym ruchem Theta sięgnął do kuli translatora i zdjął jej zaczep z kieszeni swojej ciemnoszarej koszuli.
- Czym mogę służyć? – spytał łagodnie, bezbłędnie rozpoznając kakofonię ślepej paniki w muzyce dziewczyny. Strategia, którą obrał, okazała się trafiona w dziesiątkę.
- Och! – powiedziała dziewczyna. – Ja... Jesteś Oodem, prawda?
- Jestem pracownikiem Emporium Przygód, Księżyc Emporii, układ Triangalli – wyrecytował Theta. – Czym mogę służyć?
- Przez chwilę myślałam... – Potrząsnęła głową. – Czy możesz mnie stąd zabrać? Proszę. Chcę stąd wyjść.
W jej głosie brzmiały zaledwie nutki histerii, ale w jej śpiewie była ich cała symfonia. Mimowolnie Theta zerknął w stronę śluzy komnaty 1000.
- Oczywiście – odpowiedział. – Dokąd mam cię zaprowadzić?
- Do... – zawahała się. – Chcę się stąd wydostać!
- Do sali odlotów? – zasugerował Theta. Nie miał pojęcia, czy wahadłowce wznowią kursy, ale jeśli wszyscy ludzie będą pragnęli jak najszybciej wydostać się z Emporii, z pewnością zgromadzą się właśnie tam.
Dziewczyna pokiwała głową.
- Tak. Proszę.
Znów zerknął na śluzę komnaty Doktora.
- Proszę pozwolić mi coś sprawdzić – powiedział. – To zabierze zaledwie chwilę.
Zdumiał się, kiedy poczuł rękę dziewczyny wślizgującą się w zgięcie jego łokcia. Przylgnęła do niego całym ciałem.
- Acha – wymamrotała. – Tylko mnie nie zostawiaj, co?
Spojrzał na nią wielkimi, migdałowymi oczyma.
- Mam na imię Theta – powiedział. Nigdy wcześniej nie wypowiedział takich słów – ludzkich słów – ale teraz zabrzmiały całkiem naturalnie.
- Katje – odszepnęła dziewczyna. – Miło mi cię poznać, Theto.
Zadarła głowę i spojrzała mu w twarz z bladym uśmiechem, którego nie mógł nawet odwzajemnić. W jej śpiewie nie było zwyczajnego wstrętu, albo niechęci, jaki wyśpiewywali ludzie widząc jego oblicze. Katje cieszyła się, że ma przy sobie żywą, czującą istotę i nie dostrzegała dzielących ich różnic. Przez moment Ood odczuwał niemal ból; przejmującą pustkę w miejscu odciętego połączenia. Wiedział, że za moment zapomni o tym uczuciu; pozbawiony tyłomózgowia nie był w stanie go utrwalić, zrozumieć, dołączyć go do precyzyjnie zapisywanych wspomnień. Przymknął oczy, rozkoszując się doznaniem, dopóki jeszcze trwało.
- Theto? – odezwała się dziewczyna.
Otworzył oczy.
- W tej komnacie znajduje się pewien... – zaczął, ale urwał niepewnie. – W tej komnacie jest mój przyjaciel – powiedział. – Sprawdzę tylko, czy... czy... wszystko z nim w porządku.
Och, przybierał tylko preferowany sposób komunikacji, nieprawdaż? Tylko dlaczego w takim razie czuł, że te słowa były właściwie.
Przyjaciel.
Odwiesił translator i pchnął palcami drzwi śluzy. Nie ustąpiły. Wyszukał krysklucz do apartamentu 1000 i wsunął go w szczelinę zamka. Nic się nie stało. Wyjął klucz i wsunął go ponownie. Bez skutku.
- Co się dzieje? – zapytała Katje z nowym niepokojem.
W jednej chwili Theta przeanalizował sto możliwych odpowiedzi.
- Och, chyba zabrałem niewłaściwy klucz – odparł z wysiłkiem, wybierając tą, która nie wywołałaby kolejnej fali paniki. Zastukał w drzwi kostkami palców. – Doktorze?
- Doktorze? – powtórzyła Katje. – Tam był taki mężczyzna; szczupły mężczyzna w garniturze; którego nazywali Doktorem. Ona przyprowadziła go ostatniego. Posadziła go na krześle. Nie wyglądał dobrze... – zaśmiała się nerwowo. – Ja pewnie też nie wyglądałam dobrze. Wszystko widziałam i słyszałam, wiesz, ale nie mogłam... nie mogłam... nie mogłam myśleć...
- Doktorze?! – rzucił Theta. Odpowiedziała mu cisza.
- Może go tam nie ma? – zasugerowała Katje. Nagle potrząsnęła głową, jakby coś sobie przypominając. – Leena. Całkiem o niej zapomniałam. Powinna być w komnacie 316. Nie udało się nam dostać wspólnej, więc grałyśmy po łączu. Powinnam jej poszukać... Nie uważasz?
Theta przechylił głowę, spoglądając na nią badawczo.
- Kim jest Leena?
- Moją przyjaciółką – odpowiedziała natychmiast Katje. Zawahała się i zagryzła wargi, jakby coś analizując. – Powinnam bardziej się przejmować, co? – mruknęła.
- Jeśli wskażę ci jej komnatę na mapie... – zaczął Theta.
- Nie, nie, nie! – wykrzyknęła dziewczyna. – Proszę cię, nie chcę być sama! Chodź ze mną, Theto, chodź ze mną, może znajdziemy Doktora po drodze. Proszę! Proszę!
Światła w korytarzu zamigotały. Tylko na moment, ale to było ostrzeżenie, którego nie należało ignorować. Ood spojrzał na śluzę komnaty 1000, a potem przeniósł wzrok na Katje.
- Dobrze – powiedział. – Chodźmy.
CZYTASZ
Doktor Who - 02. Sztuka niepamięci
FanfictionCzas na drugą część wirtualnej serii piątej Doktora Who. Doktor szuka Donny... Tym razem opuszczamy Londyn, Ziemię i Układ Słoneczny, nie wspominając już o XXI wieku. Doktor udaje się do Emporium Przygód, na księżycu Emporia, w układzie Triangalli...