Doktor pochylał się nad łóżkiem gry, z zaciekawieniem obserwując twarz kilkunastoletniego chłopaka, śledząc przebiegające przez nią emocje, oczy wędrujące szybko pod zamkniętymi powiekami. Ciemne włosy chłopaka zlepiał pot, jego oddech był szybki i urywany. Spod wąskiej obręczy subzłącza, umieszczonego na czole gracza, płynął zielonkawy blask, oświetlając jego wysokie kości policzkowe. Doktor parsknął cicho i odwrócił się do Thety.
- Znam go – oznajmił. – Wpadłem na niego jakieś pół godziny temu. W przygodzie.
Teraz, kiedy znajdowali się w bezpiecznej odległości od Ogniw, Doktor zaczął zachowywać się z pozorną beztroską. Zbadał subzłącze przy pomocy sonicznego śrubokrętu.
- Znów pełna blokada. – Skrzywił usta. – Spróbuję znaleźć dojście z panelu sterowania.
- Nie można ich obudzić – powiedział Theta. – Próbowałem.
- Bez urazy, ale znam się nieco lepiej od ciebie na całych tych neuro-techno-przekaźnikowych... ustrojtwach. – Doktor stojący już przy panelu i manipulujący sonikiem, uśmiechnął się z wyższością. – Ooch, to mi się nie podoba. Poziomy neuroprzekaźników sięgają chmur. A hormony stresu... uuu... taka ilość adrenaliny może zabić... Musi zabić, o ile nie zostanie spalona. Problem w tym, że ten chłopiec tak naprawdę się nie porusza. Nie fizycznie. Być może wydaje mu się, że biegnie, czy walczy, czy robi coś innego, ale naprawdę jego ciało pozostaje w bezruchu, na łóżku gry, podczas gdy adrenalina niszczy mu serce, wątrobę, mózg i co tam jeszcze.
- Nie można ich obudzić – powtórzył Theta.
- Nie, nie w taki sposób, nie – zgodził się z nim Doktor. Przez moment stał zamyślony, stukając się w brodę końcówką sonicznego śrubokrętu. – Nie od zewnątrz.
Obrócił się na pięcie i spojrzał Thetę badawczo.
- A co z „od wewnątrz"?
- Wewnątrz? – Theta mrugnął oczami.
- Wewnątrz przygody. Czy można do nich dotrzeć z wnętrza gry? – Doktor wycelował czubek śrubokrętu w stronę Thety, w sposób bardzo przypominający nauczyciela wywołującego ucznia do odpowiedzi. Wyraz twarzy Ooda nie uległ najmniejszej zmianie.
- Ledwie mi się udało dotrzeć do ciebie. Teraz, kiedy poddaję to analizie, jestem niemal pewny, że umożliwiły to jedynie twoje telepatyczne zdolności, Doktorze – powiedział Theta. – Musisz jednakże pamiętać o tym, że moje zdolności są niezmiernie ograniczone. Być może nie zdołam skontaktować się z tobą ponownie.
- Racja. Twoje tyłomózgowie. – Doktor westchnął i podrapał się sonikiem po czole. – Bez tyłomózgowia nie jesteś w pełni telepatą, prawda?
- Słyszę pieśń – odrzekł Theta spokojnie. – Nie mogę jednak w pełni zrozumieć jej znaczenia.
- I tak jesteś w tym znacznie lepszy niż ja – stwierdził Doktor. – Słyszę ciebie wyłącznie dlatego, że jesteś taki głośny. Ludzie prawie nie wydają dźwięku. Nie mogę ich odczytać, nie ma mowy, no, może odrobinkę; oni pewnie nazwaliby to intuicją. Za to mój statek jest telepatyczny. Tak przynajmniej sądzę. Nie słyszysz jej? Nie? Śpiewa na okrągło, słowo daję.
- Nie. – Theta znów mrugnął. – Nie śpiewa do mnie.
- Och. – Doktor uniósł brwi. – Nie wiedziałem, że jest taka... wybredna. Cóż, ciągle dowiaduję się czegoś nowego. Nawet na temat TARDIS, mojej drogiej staruszki.
Wzruszył ramionami. Jego długie palce zakręciły młynka sonikiem.
- Do rzeczy. Będę potrzebował łóżka gry. Czekaj, zanim się położę, będę potrzebował czegoś do jedzenia i picia. Nie wiadomo na jak długo mogę utknąć w grze. Ty będziesz musiał monitorować moje parametry życiowe. Ciśnienie, oddech, akcję serc i tak dalej. Przy okazji, tak, to była liczba mnoga – serca – binarny układ sercowo-naczyniowy, najwyższe osiągnięcie w dziedzinie biologii, przynajmniej moim zdaniem. I przydałby mi się kocyk; marzną mi stopy.
CZYTASZ
Doktor Who - 02. Sztuka niepamięci
FanfictionCzas na drugą część wirtualnej serii piątej Doktora Who. Doktor szuka Donny... Tym razem opuszczamy Londyn, Ziemię i Układ Słoneczny, nie wspominając już o XXI wieku. Doktor udaje się do Emporium Przygód, na księżycu Emporia, w układzie Triangalli...