Rozdział 9

1.1K 106 8
                                    


Minęło Wszystkich Świętych, na które nawet nie pojechał do domu. Nie miał czasu. Przeprowadzka na Kaniewską i przyzwyczajenie się do nowych warunków trochę Tomkowi zajęło. Do tego doszła praca w weekendy, ale starał się nie narzekać. Cierpiała na tym jednak nauka, bo nie potrafił, tak jak Janusz, zorganizować sobie czasu. W dodatku musiał z przyjacielem dzielić jeden pokój.

– Przepraszam – odezwał się Janusz, kiedy wyładowywali torby Tomasza przed domem. – Ciotka obiecała jakiejś swojej przyjaciółce, że jej córka będzie mogła u niej zamieszkać. Powiedziała mi to dopiero wczoraj, więc...

– Nic się nie stało – odparł Deja i uśmiechnął się kwaśno. – Jak nie chrapiesz, to jakoś się dogadamy.

– Żadna nie narzekała – mruknął pod nosem Mazur. – Mamy duży pokój, więc nie będziemy sobie wchodzić w drogę.

Rzeczywiście. Pomieszczenie było spore, a w jego połowie znajdował się kawałek ściany, który sugerował, że kiedyś to były dwa pokoje. Tomek zajął lewą stronę, gdzie stała rozkładana kanapa i młodzieżowy segment w ciemnym kolorze. Pośrodku stało duże biurko, na którym królował komputer Janusza i masa książek.

– Chłopcy – zawołała z dołu Azalia. – Chodźcie, poznacie Agę.

Mężczyźni spojrzeli po sobie. Zostawili rzeczy i ruszyli na dół. Przy drzwiach wejściowych stała dziewczyna, nerwowo zaciskając dłonie na torebce. Obok niej taksówkarz kładł właśnie kolejną walizkę.

– Przywitajcie się – ponagliła ich ciotka Janusza – a ja rozliczę się z taksówkarzem.

Zostawiła młodych samych i wyszła przed dom.

– Janusz – odezwał się pierwszy Mazur i podał dziewczynie dłoń.

– Tomek. – Deja nie chciał zostać w tyle i także przywitał się z panną.

– Agnieszka – odpowiedziała, ale wzrok wciąż miała wbity w podłogę.

– Może pomogę ci zanieść rzeczy do twojego pokoju? – zapytał Janusz, kiedy cisza się przedłużała.

– Dziękuję – mruknęła i złapała za pierwszą z brzegu walizkę. – Za... pomoc.

– Nie ma sprawy. – Mazur złapał pozostałe bagaże. – Schodami w górę i ostatnie drzwi po lewej stronie – poinstruował dziewczynę.

Tomek widział, że Aga zachwiała się dźwigając ciężar, więc odebrał jej torbę. Wtedy na niego spojrzała, a on zaczął się zastanawiać, skąd przybyła. Była nienaturalnie blada, na wąskiej twarzy perlił się pot, a tęczówki miały tak intensywnie niebieski kolor, że aż wydawał się namalowany farbkami. Poza tym wyglądała jak dziecko. Na oko nie mogła mieć więcej jak osiemnaście lat. Powinna chyba chodzić do liceum, więc co robi w wielkim mieście? Bez rodziny? U obcych?

– Studiujesz? – zagaił Janusz, kiedy znaleźli się w jej pokoju.

– Tak – odparła cicho. – Robię magisterkę na japonistyce.

Czyli jest na niejako na czwartym, czy piątym roku.

– Aguś. – Do wnętrza wpadła Azalia i przytuliła mocno do siebie dziewczynę. – Lepiej wyglądasz, niż rok temu. Jak się czujesz?

– Ciociu, ja... Chciałabym odpocząć, porozmawiamy później, dobrze? – Spojrzała błagalnie na straszą kobietę.

– Oczywiście, dziecko – zgodziła się gospodyni. – Rozgość się. – Uśmiechnęła się do niej i czule pogładziła po twarzy. – Masz swoją łazienkę – wskazała drzwi – żebyś nie musiała jej dzielić z troglodytami.

ZaufaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz