Wrzesień tego roku nie przypominał innych. Zamiast ciepłych, słonecznych dni przyniósł szarugę, z deszczem i przenikliwym zimnem. Ludzie przemykali po ulicach złorzecząc Matce Naturze i starając się chronić przed niesprzyjającą aurą.
Monika klęła na czym świat stoi stojąc w korku. Od bladego świtu wszystko szło nie tak. W porannej kawie zwarzyło się mleko, a ona na wpół jeszcze śpiąca bez patrzenia napiła się tej brei, co skutkowało tym, że niestety musiała się przebrać. Przecież nie mogła pokazać się pierwszego dnia w pracy w oplutym i poplamionym stroju. Potem Klaudyna marudziła podczas ubierania się. Miała już własne zdanie na temat tego, co ma ochotę założyć i tłumaczenia matki, że jest zimno kwitowała jednoznacznym – „nie chcę". Przez jej fochy bardzo późno wyjechały z domu. W normalnych warunkach dziewczynką zajęłaby się pani Helena, ale wyjechała na tydzień do syna. A teraz stała w tym przeklętym korku, a jej wycieraczki nie nadążały zbierać wody z przedniej szyby. Spieszyła się, bo Mariusz wyraźnie jej powiedział, że ma dziś bardzo napięty grafik, a dodatkowo wyjazd służbowy. Chciał ją osobiście wprowadzić i przedstawić projektantowi, który miał być jej mentorem w firmie. W tej chwili jednak obawiała się, że się spóźni, a co gorsza spowoduje wypadek.
Przez ten niezaplanowany „postój" miała czas, żeby zastanowić się nad wypadkami ostatnich kilku tygodni. W Warszawie pojawiła się Kitty. Monia nawet nie zdążyła jej poznać, bo dziewczyna zawiadomiła tylko Nataszę, że wpadła na trop zaginionej i rusza jej śladem. Towarzyszyć miał jej jakiś znajomy Taszy. Monia nie dociekała, kto i po co, bo skupiała się na ostatnich detalach sukni ślubnej dla Krawczykówny, tym bardziej, że mogło się okazać, iż wcale nie ma tak dużo czasu, jak się wydawało. Teraz, kiedy miała już wszystko – od projektu do materiałów, mogła zabrać się za szycie, a tego bała się najbardziej. Była przerażona myślą, że przez przypadek zniszczy tkaninę, na którą koleżanka wydała mnóstwo kasy.
Stefan podtrzymywał ją na duchu, choć ostatnimi czasy był rzadkim gościem w jej domu. Przez pewien czas myślała nawet, że obraził się na nią, choć nie miała pojęcia czym mogła zawinić. Dopiero Daria ją uświadomiła, że najprawdopodobniej chodziło o kobietę. Przyparty do muru przyjaciel przyznał się, że rzeczywiście próbuje się z pewną panną umówić na randkę, ale ta jest strasznie oporna i traktuje go jak zarazę. Stwierdzenie to wywołało falę kpin i docinków, ale chłopak przyjął to na klatę i uznał, że i tak dopnie swego.
Raz czy dwa w jej progach pojawił się Tomek, ale zawsze szukał Stefka, który w pogoni za tajemniczą kobietą, czasem nawet telefonu nie odbierał. Deja za to wziął się w garść i trzymał celów, które sobie wyznaczył. Poleciał nawet do Anglii, żeby spotkać się z Agą i wrócił naładowany optymizmem. Monia trzymała za nich kciuki, żeby im wyszło.
No i był jeszcze Marek. Dotrzymywał słowa i nawet nie był nachalny. Zachowywał się tak, jakby był innym człowiekiem. Monika wreszcie wysłała mu zdjęcie Klaudyny, żeby przynajmniej wiedział jak wygląda. Obiecała też, że nie będzie ukrywać, iż on jest ojcem małej. W zamian za to były kochanek przyrzekł, że nie będzie się wtrącał w jej życie. Przyznał, że bierze odpowiedzialność za swoje ojcostwo, ale nie czuje żadnej więzi emocjonalnej z małą. Inaczej pewnie byłoby, gdyby się spotykali, ale ani jedno, ani drugie nie brało takiej opcji pod uwagę.
Trąbienie przywróciło ją do rzeczywistości. Wreszcie coś się ruszyło z przodu, więc istniała szansa, że się nie spóźni. Dotarła szczęśliwie, tylko kilka minut po wyznaczonym czasie.
– Dzień dobry. – W sekretariacie przywitała ją starsza kobieta, której nie było w czasie poprzedniej wizyty. – Pani Stenko? – zapytała przypatrując się jej zza okularów.
CZYTASZ
Zaufać
RomanceLos lubi być przewrotny. Monika, samotna matka, dawno przestała wierzyć w miłość. Skupia się na nauce i dziecku, mając oparcie w rodzicach i babci. Czy jednak pozwoli swojemu sercu zadrżeć, kiedy na swej drodze spotka pewnego zranionego mężczyznę...